Na dalekiej Ukrainie
Kiedyż ojczyzna umęczona doczeka wreszcie Waszyngtona
(Taras Szewczenko)
Mieszkańcy Dolnego Śląska, którzy przybyli tu przeważnie z utraconych Kresów wschodnich, żywo interesują się tym, co dzieje się na ich dawnych ziemiach. Tam pozostały ich serca, często groby najbliższych, pamięć o tragicznych przeżyciach. Tu się osiedlili, zagospodarowali, ale kulturowo często nadal są ludźmi Wschodu.
Te tradycyjne resentymenty dały też znać o sobie na spotkaniu z profesorem Włodzimierzem Mokrym - kierownikiem Katedry Ukrainoznawstwa na UJ w Krakowie, które 2 lutego 2006 r. odbyło się w Duszpasterstwie Ludzi Pracy '90 w Legnicy. Wykład profesora pt. Duchowe źródła pomarańczowej rewolucji na Ukrainie poprzedziła Msza św. sprawowana, wspólnie z greckokatolickim proboszczem tutejszej parafii ks. Mirosławem Drapałą, w intencji chrześcijańskiego zbliżenia między narodami i Kościołami w Polsce i na Ukrainie. Specjalnego znaczenia wygłoszonej prelekcji nadaje fakt, że 40 lat temu jej autor zdawał maturę w IV Ukraińskim Liceum Ogólnokształcącym w Legnicy.
Publiczność szczelnie wypełniła skromną salę klasztornej kaplicy franciszkanów z Zakonu Braci Mniejszych. Na wstępie profesor wyjaśnił, skąd wzięła się nazwa pomarańczowej rewolucji. W tradycji ukraińskiej Rusini - Ukraińcy to synowie słońca. Ukraina to żółte kłosy pszenicy sięgające błękitu nieba oraz promieniujące pozytywną, słoneczną energią słoneczniki - nieodłączny atrybut jej pejzażu. W ten sposób kolor słońca i słoneczników stał się symbolem największych przemian politycznych w historii Ukrainy.
W takiej tradycji, wśród słoneczników, w wiejskiej chacie koło Sum, w pobliżu obecnej granicy wschodniej Ukrainy z Rosją wyrastał w bardzo religijnej rodzinie Wiktor Juszczenko. Pierwszym elementem prowadzącym do przemian politycznych było stałe trwanie w pamięci narodowej tradycji ukraińskich romantycznych wieszczów narodowych, do których obok Tarasa Szewczenki należeli twórcy tej miary, co Piotr Mohyła, Hryhorij Skowroda, Iwan Franko, Łesia Ukrainka, Mykoła Chwylowyj, Ołeksander Dowżenko, Andrzej Szeptycki i wielu, wielu innych współczesnych już budzicieli narodowego sumienia. Drugim punktem tych przemian był żywy w tradycji ukraińskiej historyczny obraz Kozaczyzny z wizerunkami wybitnych obrońców i twórców wolności Ukrainy, takich jak Piotr Sahajdaczny, Bohdan Chmielnicki, Piotr Doroszenko, czy też Iwan Mazepa. Trwa jednocześnie przewartościowywanie ocen dotyczących Bohdana Chmielnickiego. Z jednej strony pokazywany jest on, jako ten, któremu Ukraina zawdzięcza zaistnienie jako podmiotu na mapie politycznej Europy, z drugiej jako wódz, który nie mając zaufania do strony polskiej sprzymierzył się z Rosją, podpisując ugodę w Perejsławiu, której car nie zamierzał dotrzymywać, co obrazowo przedstawił poeta Hryhorij Skoworyda:
Oj, żeby się tylko z durniami nie zgadać,
l tak wolności własnej nie postradać.
Rosja stale zaprzeczała istnieniu odrębnego narodu ukraińskiego, przejmując jednocześnie jego historyczne tradycje z rolą Kijowa, jako matki wszystkich grodów. Do czasów Katarzyny II chrześcijańska kultura ukraińska dominowała w Rosji. Dopiero od tego momentu dominować zaczyna kultura niemiecka, francuska i inne, co w polityce ukształtowało imperium, a wpływy ukraińskie rozpłynęły się w amalgamacie innych kultur. Rosja stała się krajem euroazjatyckim, czego skutki widzimy po dzień dzisiejszy. To młodzież studencka w czasie pomarańczowej rewolucji gromadziła się przed pomnikami bohaterów Ukrainy, nawiązując do ich tradycji walki o wolność swego narodu.
Ogromną rolę w przemianach społecznych i kulturowych Ukraińców odegrała pielgrzymka pierwszego słowiańskiego papieża Jana Pawła II na Ukrainę, która odbyła się w 2001 r. Po raz pierwszy najwyższy autorytet moralny na świecie przemówił do nich w ich języku. Po tej pielgrzymce Ukraińcy bardziej poczuli się odrębnym narodem. Papieska wizyta we Lwowie, jak i w Kijowie były wielkim świętem narodowym. Duże wrażenie wywarła modlitwa Papieża przed cudowną ikoną Matki Boskiej Zarwanickiej w cerkwi św. Mikołaja na prawym brzegu Dniepru w Kijowie 23 czerwca 2001 r. Wszystko to stwarzało klimat, w którym Ukraińcy, nawiązując do historii chrześcijaństwa na Rusi Kijowskiej, poczuli się u siebie w domu i poczuli się za ten dom odpowiedzialni. Wyrazem tego był ogromny krzyż drewniany postawiony wśród namiotów studenckich na majdanie Niezależności 11 grudnia 2004 r.
Wydarzenia w Polsce zawsze były pilnie śledzone na Ukrainie. Zamęczony w sowieckich łagrach ukraiński pisarz Wasyl Stus w wywiezionym na Zachód dzienniku zwracał się do twórców „Solidarności": „Polska dokonuje epokowego przełomu w totalitarnym świecie i przygotowuje jego ostateczny upadek. Ale czy ten polski przykład stanie się również naszym udziałem? Oto pytanie epoki. Polska podminowywała Rosję w ciągu całego XIX stulecia i czyni to nadal. Walczącym Polakom przekazuję najlepsze życzenia i wierzę, że reżim policyjny z 13 grudnia (1981 r.) nie zdusi płomieni swobody. Mam nadzieję, że w podbitych krajach znajdą się siły, które udzielą pomocy misji walczących o wolność Polaków". Masowy udział Polaków w udzieleniu poparcia dla pomarańczowej rewolucji potwierdza tylko słowa cytowanego wyżej pisarza.
Długa dyskusja, pełna pytań i troski o przyszłość państwa ukraińskiego, szczególnie w kontekście ostatniego kryzysu gazowego przeciągnęła się do późnego wieczora Jak odbierany jest ten kryzys, najlepiej świadczy list, jaki przyszedł z Kijowa do profesora, w którym jeden z mieszkańców tego miasta pisze, że kryzys ten jest bardzo potrzebny, bo nic tak nie zjednoczy Ukrainy jak wspólne odparcie niebezpieczeństwa. Wiktor Juszczenko nie dał się zastraszyć, wykazał zimną krew dobrego polityka i tak odniesiono kolejne zwycięstwo nad obcym dyktatem.
Na zakończenie prof. Mokry podpisywał książkę swojego autorstwa pt. Apostolskie słowo Jana Pawia II na Ukrainie w 2001 r. oraz gruby, dwujęzyczny (ukraiński i polski) almanach Między sąsiadami - pod jego redakcją - prawie w całości poświęcony pomarańczowej rewolucji. Prof. Mokry zadbał, aby praca ta wydana została przed jego przyjazdem do Legnicy; przywiózł ją niemal wprost z drukarni. Na okładce znajduje się zdjęcie manifestacji na Majdanie Niezależności ze znamiennym napisem: „Nas jest dużo, nas nie pokonacie!".
■ Adam Maksymowicz - NIEDZIELA nr 9(652) z 26.02.2006