Miłujcie waszych nieprzyjaciół
Od kilku lat na polskiej scenie politycznej coraz większy udział mają ludzie, środowiska i partie posługujące się mało chwalebnymi metodami agresji, pomówień i brutalności w stosunku do swego partnera, przeciwnika, a nawet koalicjanta. Kampania wyborcza tylko zaostrza te negatywne cechy. Klimat walki o wszystko i za wszelką cenę tworzą przede wszystkim media elektroniczne i prasowe, które często nie przebierają w słowach, zniżając się do porównań i ocen powszechnie uznawanych za ubliżające godności ludzkiej. Obrażeni na ogół kierują sprawy do postępowania sądowego, które toczy się latami, a w tym czasie ideał polityki sięga bruku.
Bez oręża
W tej sytuacji, kiedy wydawałoby się, że może być już tylko gorzej ze strony Duszpasterstwa Ludzi Pracy’ 90 w Legnicy rozległy się inne głosy o polskiej polityce. Jego wrześniowe spotkanie w Klasztorze Zakonu Braci Mniejszych w Legnicy przy ul. Macieja Rataja 23, poprzedziła Msza św., którą odprawił – w intencji zwycięstwa prawdy nad kłamstwem – o. Wacław Stanisław Chomik OFM, minister prowincjonalny Prowincji św. Jadwigi we Wrocławiu, przewodniczący Unii Europejskiej Franciszkanów, który w skierowanym do wiernych Słowie Bożym zwrócił uwagę na przypadające na ten dzień czytania liturgiczne: „Jako więc wybrańcy Boży – święci i umiłowani – obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, ... jak Pan wybaczył wam, tak i wy.” (Kol 3, 12-13). Nawiązał też do słów Ewangelii: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają.” (Łk 6, 27-28). W krótkiej homilii celebrans powiedział: „Nigdy oko, za oko i ząb za ząb. Chcemy dać świadectwo o Jezusie Chrystusie w całej kampanii wyborczej. Wszystkie trudności trzeba przyjąć jako krzyż Pana. W ten sposób miłość staje się siłą i wezwaniem. Nie możemy drogę torować sobie tylko orężem.”
III czy IV Rzeczpospolita?
Po Mszy św. refleksjami na aktualne tematy polityczne podzielił się minister Adam Lipiński, szef Gabinetu Politycznego Premiera Jarosława Kaczyńskiego. Legniczanin, poseł tej ziemi, był kolejny raz zaproszony do DLP’90. Tym razem – w prelekcji zatytułowanej „III czy IV Rzeczpospolita?” – skupił się na wyjaśnieniu różnicy jaka występuje pomiędzy tymi pojęciami. Zaznaczył, że pojęcia te definiują obecny konflikt polityczny. IV Rzeczpospolita jest to projekt polityczny, który opiera się na zasadach usunięcia z życia publicznego tradycji, nawyków i symboli państwa komunistycznego. Stąd spór o lustrację, dekomunizację i deubekizację. Dlatego też po raz pierwszy nastąpiło uznanie i uhonorowanie tych, którzy ponieśli ofiary w walce z komunizmem. Projekt ten obejmuje też zaostrzenie walki z przestępczością, w obronie pokrzywdzonych oraz walkę z korupcją, czego wyrazem jest powołanie Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Zadaniem jego jest np. rozbicie mafii paliwowej – wrocławskiej, gdańskiej i każdej innej. Punktem wyjścia jest tu zasada, że wobec prawa wszyscy są równi. Realizując ten projekt podjęto też strategiczne działania zmieniające kompromitujący układ w sądach i prokuraturach, broniący często bardziej przestępców niż pokrzywdzonych. Sytuację tą zmienić ma szersze dopuszczenie do zawodów prawniczych ludzi młodych, nieobciążonych dawnymi powiązaniami i układami. Jednym z osiągnięć na drodze do IV RP jest obniżanie podatków i likwidacja podatków korupcyjnych płaconych przez przedsiębiorców mafiom gospodarczym i urzędniczym, które kilkakrotnie już zostały złapane na gorącym uczynku.
Historia sporu
Dzisiejsze różnice w spojrzeniu na III i IV RP wywodzą się jeszcze z lat 80-tych. To wtedy kierownictwo PZPR, widząc zbliżający się kres komunizmu w Polsce, rozpoczęło szukanie kontaktów z podziemiem. Prelegent przyznał, że w samym prowadzeniu rozmów z przeciwnikiem nie widzi niczego złego, natomiast ocenił, że konsekwencje tego były złe. Była to pierwsza przyczyna podziału na III i IV RP. Wynikało to też z innego spojrzenia na rolę związków zawodowych: czy miały one pełnić rolę polityczną, czy polityką miały się zająć partie polityczne? Powstaje w tym czasie szereg organizacji, zarówno około związkowych, jak i politycznych. Do tych pierwszych można zaliczyć Solidarność Walczącą, czy też Ruch Społeczny „Solidarność”. Powstają też partie polityczne, jak KPN, które uważają, że w walce z komunizmem należy stosować zarówno metody polityczne, jak i związkowe. Na tym tle powstają koncepcje niepodległościowe i liberalne. Do tych ostatnich należą publikacje i poglądy głoszone przez Mirosława Dzielskiego i Janusza Korwin – Mikkego. Proponują oni nomenklaturze partyjnej monopol gospodarczy w zamian za ewolucję systemu politycznego. Wyrazem tego po 1989 r. miał być monopol polityczny Komitetów Obywatelskich. Spór ten przegrywają środowiska dawnej Unii Demokratycznej, później Unii Wolności, gdy niezależnie od ich woli powstają kolejne partie polityczne, jak PC, ZChN i inne. PC wysuwa w marcu 1990 r. kandydaturę Lecha Wałęsy na prezydenta RP. Następuje atak postkomunistów, środowisk liberalnych na PC i partie ją wspierające. Atak ten jest tak silny, że działalność PC powoli zamiera. W pierwszych wolnych wyborach do Sejmu w 1990 r. frekwencja wynosi zaledwie 43%. Rozdrobnienie polityczne jest całkowite. Do Sejmu wchodzi 29 partii. W ten sposób elity polityczne na długo złamały kręgosłup moralny społeczeństwa.
Rozmowy koalicyjne z PO
Po zwycięskich w 2005 r. wyborach parlamentarnych przystąpiono do realizacji postulatu utworzenia koalicji PO-PiS. W trakcie długich rokowań okazało się to niemożliwe, przede wszystkim ze względu na 21 postulatów zgłoszonych przez PO. Wśród nich znalazły się takie żądania, jak większość stanowisk w Radzie Ministrów, pozostawienie tylko 20 firm w rękach państwa (reszta ulega prywatyzacji) oraz stanowisko wicepremiera z uprawnieniami premiera. Były to postulaty nierzetelne, skoro zauważy się, że zostały przedstawione przez partię, która wybory przegrała. PiS, zdając sobie sprawę z braku możliwości porozumienia się, zaproponował natychmiast kolejne wybory. Odrzucenie tej propozycji przez PO spowodowało konieczność zawiązania koalicji z „Samoobroną” i LPR. Początkowo wydawało się, że wystarczy „pakt stabilizacyjny”, czyli umowa o poparciu w Sejmie niezbędnych dla państwa ustaw. PiS chciał w ten sposób uniknąć bliższego związania się z „Samoobroną”, obciążoną różnymi politycznymi patologiami. PO liczyła, że sojusz ten doprowadzi do upadku rządu i spadku poparcia dla PiS, co ułatwi jej zwycięstwo w kolejnych wyborach. Co do przyczyn upadku rządu nie pomylono się, nie przewidziano, że otwarta polityka PiS przyniesie jej jeszcze większe poparcie. Za koalicję tę PiS musiał jednak drogo zapłacić, próbując za wszelką cenę realizować swój program. „Ceną tą były też tzw. taśmy Begerowej, w których odegrałem tak nieszczególną rolę” – stwierdził Adam Lipiński. Koalicję zakończyła afera korupcyjna w Ministerstwie Rolnictwa, której następstwem była dymisja ministrów Andrzeja Leppera i Janusza Kaczmarka. Co do tej ostatniej osoby to pomyłka polegała na tym, że PiS chciał, możliwie na wszystkich stanowiskach państwowych i urzędniczych, zachować jak najwięcej fachowców bez specjalnego sprawdzania ich przeszłości. To nie może się jednak więcej powtórzyć.
Wybory
PiS idzie do wyborów aby uzyskać bezwzględną większość w Sejmie i samodzielnie prowadzić politykę niepodległego państwa, zarówno w wymiarze wewnętrznym, jak i zagranicznym. Alternatywą dla zwycięstwa PiS jest sojusz PO-LiD. Przewiduje się, że kampania wyborcza będzie bardzo brutalna. Przejścia niektórych posłów i byłych ministrów do obozu przeciwników są wykorzystywane w sposób na ogół niehonorowy. Przedwyborcze wysokie prognozy dla PiS są zmartwieniem dla tej partii, bo na ogół lepiej mieć niższe notowania, które zmuszają do większej mobilizacji elektoratu. Społeczeństwo na szczęście uodporniło się już na brutalne ataki na PiS i ta metoda na pewno nie poskutkuje. Minister Adam Lipiński poruszył jeszcze wiele innych tematów dotyczących polskiej polityki zagranicznej, przyjętej ostatnio przez Sejm „Karty Polaka” oraz pakietu ustaw, których nie zdążono już uchwalić. Na zakończenie powiedział, że PiS nie zależy na władzy i na jej sprawowaniu dla samej władzy, lecz na możliwości zrealizowania programu suwerennej i solidarnej Polski.
W dyskusji podniesiono m.in. niezałatwiony problem polskiej mniejszości w Niemczech, która nie ma tych samych praw jakie mniejszość niemiecka posiada w Polsce. Minister odpowiadając w tej sprawie powiedział, że Niemcy są niezwykle trudnym partnerem, lecz rząd PiS dołoży wszelkich starań aby sprawę tę załatwić pozytywnie. Spokojna atmosfera tego spotkania, odbywającego się w gorących czasach napięcia politycznego, pełna dowcipu, polotu, a nawet autoironii opowieść polityczna prelegenta, to całkiem nowe cechy w polskiej polityce, coraz bardziej bliskie wymienionym na wstępie uniwersalnym zasadom ewangelicznym.
■ Adam Maksymowicz - skrócona wersja tego artykułu ukazała się w NIEDZIELI nr 40
z 07.10.2007 r. pt. "Szef gabinetu premiera na spotkaniu DLP '90"