Brunatne złoto pod Legnicą
Ziemia śląska jest niezwykle bogata we wszelkiego rodzaju surowce mineralne. Wystarczy wspomnieć o ziemi legnickiej, gdzie ponad pięćdziesiąt lat temu odkryto jedne z największych na świecie złóż rud miedzi z prawie wszystkimi innymi metalami z tablicy Mendelejewa. (...)
Węgiel brunatny pod Legnicą
Podczas prowadzenia prac poszukiwawczych złóż rud miedzi w rejonie Legnicy odkryto zalegające tam pokłady węgla brunatnego. Ich pierwszą fazę rozpoznania i udokumentowania zakończono w końcu lat 60. minionego wieku. W tym czasie potrzeby energetyczne rozwijającego się przemysłu ciężkiego wymagały stałych inwestycji energetycznych. Jednak znajdujące się na terenie złóż poligony wojsk radzieckich uniemożliwiały rozpoczęcie ich eksploatacji. Dlatego, chcąc uniknąć nieprzezwyciężalnych komplikacji politycznych, zdecydowano się wówczas na eksploatację złoża węgla brunatnego „Bełchatów”, porównywalnego pod względem zasobów z rozpoznanym wtedy złożem „Legnica”. Rozpatrując obecnie kwestię rozpoczęcia eksploatacji złoża węgla brunatnego „Legnica”, trzeba zauważyć, że około 2030 roku nastąpi gwałtowny spadek jego wydobycia ze złoża „Bełchatów”, związany z wyczerpywaniem się jego zasobów. Jeszcze wcześniej nastąpi całkowite wyczerpanie się zasobów złoża węgla brunatnego „Adamów” i spadek wydobycia w kopalni „Konin”. Jedynie kopalnia „Turów” ma możliwości eksploatacyjne do 2048 roku, ale w stale pogarszających się warunkach eksploatacyjnych i ekonomicznych. Polska gospodarka, tym razem z całkiem innych powodów niż rozwój przemysłu ciężkiego, potrzebuje stale powiększających się dostaw energii elektrycznej, która przynajmniej w dotychczasowej ilości ok. 30% dostarczana mogłaby być przez elektrownie oparte na węglu brunatnym. Dodać należy, że energia uzyskiwana z węgla brunatnego jest najtańsza. Oczywiście, wszystko można pozostawić po staremu i czekać aż węgiel brunatny z dotychczas eksploatowanych złóż się wyczerpie, a potrzebną energię sprowadzać z zagranicy. Rozwiązanie to jest realne, ale ma wady. Należą do nich pogłębiająca się zależność energetyczna od obcych państw oraz fakt, że energię trzeba kupować za granicą po znacznie wyższej cenie. Ponadto zastój rozwoju polskiej energetyki, opartej na węglu brunatnym, spowoduje wzrost bezrobocia w kraju.
Brak informacji?
Trwa powszechne narzekanie na brak informacji o zamiarach i przygotowaniach dotyczących eksploatacji złoża węgla brunatnego w okolicach Legnicy. Swoje skargi w tym zakresie wypowiadają samorządowcy, różne organizacje i zwykli obywatele, twierdząc, że sprawa jest ukrywana, a decyzja ma być podjęta z zaskoczenia, bez zgody mieszkańców tej ziemi. Brak rzetelnej informacji to prawda, ale trzeba pamiętać, że informacja kosztuje i ktoś musi ponieść jej koszty. Szczególnie kosztowna jest informacja powszechna, dostępna w każdym miejscu i dostarczona każdemu zainteresowanemu. W demokratycznych państwach przyjęte jest, że każdy zainteresowany (np. gminy) sam stara się o potrzebną mu informację, gdyż domaganie się jej od innych jest świadectwem braku rozeznania i umiejętności korzystania z istniejącej już dokumentacji. Nie jest i nigdy nie było tajemnicą występowanie węgla brunatnego w okolicach Legnicy, a na ten temat ukazało się wiele publikacji. Ostatnia, prof. Zbigniewa Kasztelewicza z AGH, wydana w 2007 r. monografia o węglu brunatnym w Polsce. Zawiera wykaz aż 133 pozycji literatury zawodowej, która dostępna jest w każdej bibliotece naukowej w Polsce. Już w 1999 r. publikację na ten temat wydało TPN w Legnicy, a kilka lat temu był on omawiany na spotkaniu DLP ’90 w Legnicy. Niech ilustracją poziomu posiadanej przez nas informacji będzie zdziwienie znanego dziennikarza i pisarza Melchiora Wańkowicza, który zwiedzając stan Texas w USA, nie mógł się nadziwić, że każdy farmer i ktokolwiek, kto był właścicielem ziemi, miał w domu własne muzeum geologiczne. Były w nim eksponowane próbki skał pobrane podczas prowadzonych tu wierceń, przekroje geologiczne, książki zawodowe, a każdy doskonale orientował się w budowie geologicznej najbliższego mu regionu. Było to spowodowane możliwościami uzyskania najwyższych cen za grunty. Było to o tyle dziwne, że mieli oni tylko wykształcenie elementarne i nikt im nic nie kazał robić. Ale też oni niczego od nikogo nie domagali się w zakresie uzupełniania swojej wiedzy i informacji. Z własnej potrzeby, z własnego dobrze pojętego interesu dowiadywali się o tym, co było im potrzebne i całymi latami zbierali potrzebne im materiały. U nas jest inaczej. Przez ponad pięćdziesiąt lat, mimo mieszkania na węglu brunatnym, mało kogo to interesowało. Stąd dzisiaj tak wielkie zaskoczenie przygotowywanymi decyzjami na temat eksploatacji tego złoża i narzekania na brak informacji na ten temat.
Brunatne złoto
Pozornie wydaje się, że jest to tylko metafora literacka. Nasz Stwórca wyposażył legnicki region ponad wszelką miarę. Częściowo skorzystano z darów, jakim jest ruda miedzi z jej wszelkimi dodatkami, w tym złotem i srebrem. To Eldorado zmierza jednak nieuchronnie do swojego końca, a półmetek jego żywotności już minął. Wydobycie rudy miedzi jest coraz trudniejsze, o czym świadczy fakt stale wzrastającej temperatury, która na obecnie eksploatowanym poziomie 1200 m wynosi ok. 40°C i wraz z głębokością będzie nadal wzrastać. W najbliższych dwóch, trzech dziesięcioleciach można by przesuwać zatrudnienie z kopalń rud miedzi do kopalń węgla brunatnego, unikając wałbrzyskiego scenariusza powszechnego bezrobocia. Do dyspozycji jest przecież kilka miliardów ton węgla brunatnego, zalegającego w stosunkowo korzystnych warunkach geologiczno-górniczych. Są też wstępnie rozpoznane dalsze zasoby, o łącznej wielkości kilkunastu miliardów ton. Sam region legnicki jest w stanie zapewnić obecny poziom wydobycia węgla brunatnego w Polsce na około sto lat. Daje to nam gwarancję niezależności i bezpieczeństwa energetycznego na bardzo długi czas. Oczywiście, można zlekceważyć to bogactwo i np. wybudować wielokrotnie droższe i dużo bardziej niebezpieczne elektrownie atomowe. Warto spojrzeć na naszego zachodniego sąsiada. Otóż obecne Niemcy, przy niewiele większej od Polski powierzchni swego kraju, wydobywają trzykrotnie więcej od nas węgla brunatnego. I nie ma tam żadnych protestów. Najbardziej obawiają się tam elektrowni atomowych i dlatego mają być one całkowicie zlikwidowane. Niemiecka gospodarka energetyczna, a nawet paliwowa, związana z uzyskiwaniem z węgla brunatnego benzyny i produktów pochodnych, ma swoją długą tradycję. Zdobyła uznanie na całym świecie wraz z przyznaniem w 1931 r. nagrody Nobla pochodzącemu z Wrocławia chemikowi Friedrichowi Bergiusowi. Jego technologię w stosunku do węgla kamiennego zastosowano w ogromnych zakładach chemicznych Kędzierzyn – Blachownia, a w stosunku do węgla brunatnego w jeszcze większych zakładach Leuna. Dziś uzyskiwana energia, która coraz bardziej staje się wyznacznikiem cywilizacyjnym państw, jest przeliczana na wszystkie waluty i metale szlachetne. Staje się tak samo cenna jak złoto. Czy warto to bogactwo energetyczne eksploatować równając do światowej techniki i technologii, czy też lepiej pozostawić je w ziemi? Problem ten winni rozstrzygnąć nie tylko mieszkańcy tej ziemi, lecz także władze samorządowe, parlamentarzyści i wszyscy inni, którym leży na sercu wspólne dobro, a przede wszystkim rząd polski.
Przeklęty węgiel?
Czasem wydaje się, że tego dobra mamy ponad miarę, choć polskie przysłowie mówi, że „od przybytku głowa nie boli”. Tu warto przytoczyć końcową scenę z opowiadania znanej i cenionej pisarki Zofii Kossak pt. „Przeklęte srebro”. Kiedy w średniowieczu odkryto złoża rud srebra w rejonie Tarnowskich Gór i dla ich wydobycia sprowadzono zagranicznych gwarków rozpoczął się między nimi a miejscową ludnością konflikt na tle dochodów, udziałów i zysków. Nie mogąc sprawiedliwie rozstrzygnąć tego sporu książę Jan wypowiedział znamienne tytułowe słowa: „Przeklęte srebro! Bodajby się one góry zapadły pod ziemię, głęboko, aż na dno świata!” Czy i my mamy przeklinać odkrycie złóż węgla brunatnego?
■ Adam Maksymowicz - Niedziela nr 23/2008