Wypaczona historia
W 60 lat po zakończeniu II wojny światowej pojawił się wśród niemieckich polityków nowy nurt w jej ocenie. Nie negują faktów, ale zmieniają sposób patrzenia na nie.
Gościem ostatniego spotkania DLP ’90 był Tomasz Gabiś, który opowiadał o najnowszych tendencjach w historiografii niemieckiej w temacie wybuchu i przebiegu II wojny światowej. Wykładowca zwrócił uwagę na fakt, że zmiany języka mówienia o wojnie oraz o winie Niemców nie dokonują historycy. Czynią to politycy, i to w taki sposób, że trudno jednoznacznie im coś zarzucić. Nie przerzucają oni winy na Polskę czy Stalina, lecz próbują wyjaśnić przyczynę jej wybuchu jako wypadkową polityki wielu krajów.
– Dla porównania można zastosować tutaj obraz sceny politycznej – tłumaczył Tomasz Gabiś. – Partie rywalizują ze sobą, ścierają się w swoich poglądach, a ostatecznym wynikiem jest jakaś ustawa. Nikt nie ponosi szczególnej odpowiedzialności, ponieważ wszyscy są winni – dodaje.
Dotychczas za naszą zachodnią granicą panowały dwa nurty. Pierwszy – oficjalny, uznający niemiecką winę i odpowiedzialność moralną oraz drugi – tzw. narodowy, zrzucający winę na ZSRR za wybuch wojny. Ten najnowszy, trzeci jest o tyle ciekawy, że nie neguje win Niemiec, nie odrzuca istnienia obozów koncentracyjnych, ale...
– Ten nowy, rodzący się nurt trafia na żyzną glebę, bo nie mówi nic o winie i moralności – uważa Tomasz Gabiś. – Jego prekursorzy mówią wyraźnie, że wojna globalna, jaką stała się II wojna światowa, była tylko ciągiem małych wojenek, które eskalowały. Niemcy nie byli lepsi ani gorsi od Polski czy Stanów Zjednoczonych. Brali tylko udział w polityce międzynarodowej, a wojna była jej formą – dodaje.
Według prelegenta, brakuje ze strony polskiej systematycznej dyskusji z tymi poglądami. Niemieccy publicyści często pisują do ogólnoniemieckich gazet, więc będą mieli coraz większą siłę rażenia. Już teraz należałoby powstrzymać takie tendencje.
■ Jędrzej Rams - Gość Niedzielny nr 3/225 z dnia 24.01.2010 r.