Prorok naszych czasów
W 25 rocznicę śmierci ks. Jerzego Popiełuszki Duszpasterstwo Ludzi Pracy ’90 w Legnicy zaprosiło ks. prof. dr hab. Piotra Niteckiego. Podczas Mszy św. wygłosił homilię. Nawiązując do słów: „Poślę do nich proroków i apostołów, a z nich niektórych zabiją i prześladować będą” (Łk 11, 49) powiedział, że prorok to nie ten, który przepowiada przyszłość, ale ten, który ocenia teraźniejszość. Każdy z nas jest powołany do misji prorockiej. Każdy chrześcijanin jest prześladowany na świecie przez zło. Zabijani byli prorocy Starego Testamentu. Nie głosili oni jednak swojej nauki. Byli posłani. Tak jak ks. Jerzy, który był jednym z najbardziej wyrazistych proroków współczesnych. Prorocy są po to, aby w ich świetle oglądać siebie. Po Mszy św. ks. Nitecki wygłosił wykład pt. „Aktualność przesłania księdza Jerzego Popiełuszki w 25 rocznicę męczeństwa”.
Inny świat
Po co są święci? Jak wydobyć coś aktualnego z ich postępowania? Wszak święci mają nas uczyć. Mimo, że ich świat był zupełnie inny niż nasz. Człowiek stale stoi przed dylematami świętości, dogmatu i władzy. Nie ma sensu stale testować prób ich rozwiązywania. Po to Kościół wynosi świętych na ołtarze, aby pokazać wzór, aby budować na tych samych wartościach. Wtedy nie przegramy. Dzisiejsze czasy i te, w których żył ks. Jerzy to dwa całkiem inne światy: stanu wojennego i wolności. Jednak tak samo jak wtedy trzeba i dziś szukać wartości, na których warto budować.
Wielu ludzi nie rozumie misji i nauczania ks. Jerzego. Padają zdania, że gdyby nie mieszał się do polityki, to by żył. Tym wszystkim trzeba wyjaśnić, że mamy dwa rozumienia polityki. Jedno to uczestnictwo w sprawowaniu władzy. Wiąże się z tym walka partii politycznych, z udziałem zawodowych polityków. Kościół w tej walce politycznej nie bierze udziału. Drugie, to roztropna troska o dobro wspólne. W to dobro wspólne jesteśmy wszyscy zaangażowani. Nie jako działacze, ale jako ludzie kierujący się w życiu prawdziwymi wartościami. Trzeba tu wyjaśnić, że nie ma dziedziny, którą by się Kościół nie interesował. Jego zadaniem jest pokazywanie wartości, którymi w swoim postępowaniu będzie kierował się polityk. Tak, aby jego działalność służyła człowiekowi. Na początku lat 80. XX wieku ludzie w Kościele szukali miejsca, w którym podtrzymywano ich na duchu. Tłumnie chodzili na „Msze za Ojczyznę”. Wielu z nich było niewierzących, ale i oni potrzebowali umocnienia. Kościół realizował swoje posłannictwo, które Jan Paweł II wyraził w swojej pierwszej encyklice „Redemptoris hominis”, pisząc: „Człowiek jest drogą Kościoła”. Każdy człowiek. Niewierzący też.
Prymat człowieka
Trzeba nam odpowiedzieć też na pytanie; co oznacza prymat człowieka w ładzie społecznym? Co to jest wspólnota wtedy i dzisiaj? Chrześcijanin ma obowiązek odczytywania w duchu wiary znaków czasu. Znak czasu to swego rodzaju postawa, wezwanie. Wtedy, kiedy chrześcijanin zapyta: „Czego Pan Bóg oczekuje ode mnie przez to wydarzenie?”. Pan Jezus skarcił tych, którzy nie umieli odczytywać znaków czasu. Ks. Jerzy głosił stale te same zasady, choć świat się zmieniał. Stan wojenny, czasy komunizmu to wyzwania wobec Kościoła. Dzisiejszy świat liberalnej demokracji to też znak czasu. Aktualność posłannictwa zaczyna się od głoszonej zasady prymatu człowieka w życiu społecznym. Człowiek jest najdoskonalszym dziełem Pana Boga. Kościół przekonuje, że człowiek jest najważniejszy. Za czasów panowania marksizmu najważniejszy był kolektyw. Teraz w dobie liberalizmu najważniejszy jest indywidualny człowiek bez oglądania się na innych. Niknie on w tłumie. Człowiek jest znów zagrożony. Jaka będzie ideologia za 100 lat? To, że człowiek jest najważniejszy będzie zawsze aktualne. To głosił ks. Jerzy.
Duszpasterz ludzi pracy
Ks. Jerzy nigdy nie był kapelanem NSZZ „Solidarność”. Nie miał takiej nominacji swego biskupa. Niemniej, w powszechnej opinii jest za takiego uważany. W rzeczywistości był duszpasterzem ludzi pracy. Głosił on coś innego niż to, że motorem materialistycznego postępu jest walka, aż do wyeliminowania przeciwnika. Skupił on swoją uwagę na nauczaniu Kościoła, w którym solidarność jest zasadą i cnotą solidaryzmu społecznego, wyrażonego słowami św. Pawła: „Jeden drugiego brzemiona noście…” (Gal 6,2). Tego ducha solidarności najpełniej wyraził Jan Paweł II w swojej encyklice „Sollicitudo rei socialis”. Ks. Jerzy nie wzywał do nienawiści. Przypominał jednak, że jest prawo, aby domagać się tego, co komu się należy. Podobne stanowisko zajmował Prymas Stefan Wyszyński. Kiedy działacze „Solidarności” przyszli do niego z prośbą o poparcie dla rejestracji związku przypomniał, że prawo do organizowania się wynika z samej natury. Księdza Jerzego próbuje się czasem ukazać jako apologetę „Solidarności”. Tak jednak nie jest. „Solidarność”, jako organizacja była mu bliska, lecz nie był on jej funkcjonariuszem. Swoją naukę głosił słuchającym go tłumom bez specjalnego skierowania w jakąś stronę polityczną. Nie uprawiał partyjnictwa. Tak jak Pan Jezus głosił naukę dla wszystkich.
Głosiciel prawdy
Podczas głoszonych kazań kaznodzieje zwykle wyrażali wówczas swoje sympatie polityczne i poparcie dla protestujących ludzi pracy. Najczęściej jednak nie wspominali Pana Jezusa. Na Żoliborzu było inaczej. Do spraw politycznych był pewien dystans. To nie była publicystyka polityczna. To było głoszenie Słowa Bożego. Za to ksiądz Jerzy został zamordowany. Wskazywał na trwałe wartości, a nie na przemijające polityczne oceny. On kształtował postawy moralne ludzi. On się nie zmieniał. On ciągle mówił o wartościach. Był głosicielem prawdy. To jest groźna nauka dla każdego totalitaryzmu. W tym jest wielkość księdza Jerzego. Dziś też odkrywamy prawdę. Liberałowie twierdzą, że najważniejsza jest wolność negatywna, wolność od czegoś. My nie możemy jednak wybierać: czy prawda, czy wolność? Ks. Jerzy głosił, ze Pan Jezus daje prawdę przez wolność: „Ja się na to narodziłem, i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie” (J 18,37). Człowiek, który głosi tego rodzaju naukę jest groźny, bo nie da się nim manipulować, bo głosi prawdę, która daje wolność.
Dobro wspólne
Zasada dobra wspólnego jest na ogół niezrozumiała. Nie jest to suma dóbr jednostkowych. Dobro wspólne to inna rzeczywistość, w której jednostka jest gotowa zrezygnować ze swego dobra, dla dobra wspólnego. Dobro wspólne dostrzegalne jest w rodzinie, w małżeństwie: rezygnuję ze swego wyjazdu, awansu, czy innej przyjemności, bo wymaga tego dobro mojej rodziny, przy której muszę być akurat w tym momencie. Dobro wspólne w Ojczyźnie zależy od nowego ukształtowania każdego człowieka. Struktury wolności nie zbudują ludzie o mentalności niewolników. To element dzisiejszej sytuacji. Jesteśmy wychowani do wolności negatywnej, która zniewala. Jest to paradoks. Jesteśmy wolni od wszelkich nakazów. Czy kierowcy są wolni od nakazów ruchu drogowego? Taka wolność zawsze kończy się katastrofą drogową. Wolność od dziesięciu przykazań kończy się natomiast katastrofą moralną. Jej następstwem jest zniewolenie alkoholowe, narkotykowe, nikotynowe itp. Trudno wybierać dobro, kiedy zniewolenie powoduje jego zablokowanie. Człowiekiem prawdziwie wolnym był o. Maksymilian Kolbe – zniewolony fizycznie, ale wolny moralnie, który potrafił wybrać dobro wspólne. Przeciwieństwem tego dobra wspólnego jest zawołanie: „róbta co chceta”.
Niedawno obchodzony był dzień papieski. Papież wolności pomógł obalić komunizm. Wychowywał do wewnętrznej wolności, o czym dzisiaj nikt już nie mówi. W klimacie liberalnej demokracji wolność zmierza do anarchii. Wszystko mi wolno, nie patrząc na konsekwencje. Papież mówił o sprawiedliwości i miłości. Sprawiedliwość często wynika z naturalnego egoizmu – mnie się należy. Przekracza ją prawo miłości. Dlatego miłość musi być motorem naszego działania.
Refleksje
Prymas Józef Glemp stale wyrzuca sobie, że nie wycofał ks. Jerzego z pełnionej przez niego posługi duszpasterskiej, że go nie ocalił. Mógł go przecież wysłać do Rzymu. Nie chciał jednak tego uczynić wbrew jego woli. Ks. Nitecki wspomniał, że ks. Jerzy nie zapowiadał się na herosa wiary. Bóg jednak wybiera to, co słabe w oczach ludzi, aby mocarzy upokorzyć. Żyliśmy w kręgu świętych, gdyż prowadzone są procesy beatyfikacyjne Jana Pawła II, kardynała Wyszyńskiego, ks. Jerzego i 120 męczenników II wojny światowej. Świętość ujawniła się w ludziach, których znaliśmy. Prelegent zauważył też, że dobrze się stało, iż Prymas Józef Glemp zwlekał z rozpoczęciem procesu beatyfikacyjnego ks. Popiełuszki, uważając, że świętość nie może być rozpatrywana w kategoriach politycznych. A tak zapewne byłaby rozpatrywana za czasów komunizmu. Wykład zakończył się wspólnie odmówioną modlitwą o beatyfikację ks. Jerzego Popiełuszki.
Ks. prał. Piotr Nitecki, proboszcz uniwersyteckiej parafii Najświętszego Imienia Jezus, wykładowca na P WT we Wrocławiu i redaktor naczelny „Nowego Życia”. Napisał wiele książek z zakresu nauki społecznej Kościoła. Znał osobiście ks. Jerzego, jeszcze z czasów jego studiów teologicznych. Jemu poświęcił książkę „Znak zwycięstwa – ksiądz Jerzy Popiełuszko”.
■ Adam Maksymowicz –„Niedziela” nr 46, z 15 listopada 2009 r.