Będzie nowa bitwa. Tym razem o świętego
Od śmierci Henryka II Pobożnego w bitwie pod Legnicą minęło 769 lat. Przez lata uczono nas, że w 1241 roku stoczono bój o chrześcijańską Europę, ale historycy twierdzą, że bitwa była mało znaczącą potyczką. Spór o okoliczności śmierci i rolę syna św. Jadwigi nabiera nowego znaczenia w kontekście pomysłu grupy legniczan, która chce wyniesienia Piasta na ołtarze.
Naród zakrzyknął cały: "On zmógł chana!", "On święty polski" - tak o księciu pisał Stanisław Wyspiański w rapsodzie "Henryk Pobożny pod Lignicą".
W piątek minęła 769. rocznica bitwy. Pod koniec marca Duszpasterstwo Ludzi Pracy '90 przekazało biskupowi legnickiemu Stefanowi Cichemu prośbę o wszczęcie przygotowań do rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego księcia Henryka Pobożnego i jego żony, księżnej Anny.
Uzasadniając wniosek, legniczanie podkreślają, że książę od współczesnego mu papieża Grzegorza IX otrzymał tytuł "Henryk, najbardziej chrześcijański książę Polski". Powołują się na słowa Jana Pawła II, które wypowiedział w Legnicy 18 lat temu: "Henryk, oddając życie za powierzony jego władzy lud, równocześnie oddawał je za wiarę Chrystusową". O tym, że syn św. Jadwigi Henryk, a także jego małżonka, księżna Anna, odeszli z tego świata w opinii świętości, przekonany jest także pierwszy biskup legnicki Tadeusz Rybak. Ks. infułat prof. Władysław Bochnak, autor monografii o księżnej Annie, pisze o przejawach kultu, jakim otoczone były obie postacie po śmierci. W książeczce "Legnickie Pole miejscem jedności chrześcijańskiej Europy" stwierdza: "Dnia 9 kwietnia 1241 r. na Dobrym Polu pod Legnicą miała miejsce bardzo ważna bitwa, w której śmierć poniósł książę Henryk II Pobożny, broniący cywilizacji chrześcijańskiej przed azjatyckim barbarzyństwem. Poniósł śmierć z rąk niewierzących Mongołów w obronie wiary katolickiej. Ówcześni zdawali sobie bardzo dobrze sprawę, że jeśli się nie zatrzyma pochodu Mongołów, to dojdą aż do wybrzeży Atlantyku. Już wcześniej wykazali się zdolnościami, że potrafią przejść Ural zdobywając miasta i wsie na Rusi. Z tego też powodu książę Henryk Pobożny winien być czczony jak męczennik i święty. Uratował on bowiem wiarę katolicką i europejską kulturę". Historycy jednak o starciu wojsk Henryka Pobożnego z Tatarami mówią inaczej. W "Bitwie legnickiej. Historia i tradycja", pracy zbiorowej pod red. wybitnego historyka - śląskoznawcy Wacława Korty pisze się o legendzie potyczki, która przez wieki urosła do rangi ogromnej bitwy.
I o ile za ogłoszeniem świętą księżnej przemawia jej hojność - była fundatorką m. in. sanktuarium w Krzeszowie - i troska o biednych, o tyle pomysł wynoszenia księcia Henryka na ołtarze historycy traktują sceptycznie. - Księżna Anna pomagała biednym, fundowała kościoły, klasztory i szpitale i z pewnością zasłużyła na miano świętej. Ale postać Henryka II, po śmierci nazwanego Pobożnym, jest różnie oceniana - mówi wrocławski historyk Łukasz Migniewicz.
Pobożny bez ironii
Zwolennicy starań o beatyfikację księcia bronią go i podkreślają, że nie przypadkiem nazywano go "Pobożnym". - Był to człowiek nie wolny od błędów, ale z pewnością współcześni nie nazywali go "Pobożnym" ironicznie - mówi Rafał Ślusarz, były senator PiS.
Inaczej jednak o przydomku Piasta wypowiada się Migniewicz. Wątpliwości historyka budzi i kwestia religijna, i ranga bitwy. Według Migniewicza, opinia, że Henryk, oddając życie za wiarę, powstrzymał najazd Mongołów i ocalił chrześcijańską Europę, jest błędem.
- Przydomek "Pobożny" upowszechnił się po śmierci księcia. Wcześniej zazwyczaj pisano o nim Henryk II - przypomina Łukasz Migniewicz. - Podczas swojego krótkiego panowania Henryk II przestał popierać cesarza Fryderyka II Hohenstaufa i przeszedł do obozu papieża Grzegorza IX - pamiętajmy, że ci byli w ostrym konflikcie. Ale decyzja Piasta mogła spowodować duże poparcie Kościoła dla jego osoby i tym samym upowszechnienie jego przydomka.
Migniewicz przypomina też, że Henryk II, podobnie jak żona, był fundatorem wielu świątyń - co też mogło wpłynąć na nadanie mu przydomka.
Długie palce Długosza
Wrocławianin jest też zdecydowanym przeciwnikiem lansowania bitwy pod Legnicą jako wielkiego wydarzenia, które ocaliło chrześcijaństwo. - To mit wykreowany głównie przez Jana Długosza. Drobna potyczka nieopodal Legnickiego Pola nie powstrzymała nawały mongolskiej zwanej tatarską - mówi Migniewicz. - Najazd na Polskę był udaną próbą powstrzymania polskiej pomocy dla zaatakowanych przez Mongołów Węgier. Ale środkową Europę przed całkowitym opanowaniem przez Mongołów uratowała nagła śmierć wielkiego chana. Najeźdźcy wycofali się, by podjąć między sobą walkę o władzę. Nadużyciem jest więc przypisywanie Henrykowi II zasługi powstrzymywania inwazji Tatarów.
Migniewicz docenia jednak niewątpliwe zasługi księcia Henryka, który stanął na wysokości zadania jako władca i dzielnie próbował bronić Śląska, co przypłacił życiem. Przypomina, że był on przygotowywany przez swego ojca Henryka Brodatego na króla Polski. Książę miał przed sobą wielkie zadanie zjednoczenia królestwa, ale niestety nie zdążył wiele zdziałać. Panował tylko trzy lata.
Liczą się konsekwencje
Argumenty te jednak zdaniem zwolenników starań o beatyfikację nie przesądzają sprawy. Nawet jeśli bitwa pod Legnicą nie była wydarzeniem wielkim pod względem liczebnym, uważają, że odegrała wielką rolę.
- Chyba podejrzewałbym o złą wolę ludzi, którzy bagatelizują tę bitwę - mówi Ślusarz. - Nie była to może bitwa warszawska, ale swoje znaczenie w dziejach Europy miała. Niewykluczone, że rozmiarami nie była wielka, ale liczą się konsekwencje: Polska ocalała jako państwo. Mongołowie nie poszli dalej. Opatrzność odegrała tu też swoją rolę, a Henryk Pobożny zapłacił najwyższą cenę. Czasem podkulony koń władcy decyduje, że skręcają losy świata. Opatrzność pomaga świętym.
Były senator nie ma pewności, że książę trafi na ołtarze. Podkreśla, że nawet taki historyk, jak Feliks Koneczny, który zarzucał księciu zbytnie sprzyjanie Niemcom, docenia jego czyn zbrojny w obronie chrześcijaństwa.
- Proces beatyfikacyjny to szansa na jeszcze lepsze poznanie postaci i na dyskurs o ideale władcy, a o to chodzi przede wszystkim - dodaje Rafał Ślusarz. - Święty ma być wzorem nie tylko jako konkretna osoba, ale także jako model sprawowania władzy.
Na te same aspekty zwraca uwagę Witold Lech Idczak, senator PiS, legniczanin. Jego zdaniem liczy się również mit, jakim obrosła bitwa pod Legnicą. - Jeśli mielibyśmy przedstawić historię Polski na 20 ikonach, to bitwa pod Legnicą na pewno by się tam znalazła - mówi Idczak. - Może to stereotypowa ikona, ale zakorzeniona w naszej świadomości, budująca tożsamość narodową Polaków. Pomijając skalę bitwy, zagrożenie było realne, a męczeńska śmierć Henryka Pobożnego prawdziwa.
Modlą się od 20 lat
Autorzy wniosku skierowanego do biskupa legnickiego o beatyfikację księcia zaczęli się modlić 20 lat temu. Dopiero teraz zdecydowali się nadać sprawie bieg. Dlaczego?
- To dobry moment z kilku powodów - mówi Stanisław Andrzej Potycz, przewodniczący DLP '90. - W jednoczącej się Europie, przeżywającej kryzys wiary, Henryk II Pobożny i jego żona mogą być wzorami władców chrześcijańskich, dbających o swoich poddanych. Pod Legnicą Polacy i Niemcy walczyli ramię w ramię w tej samej sprawie. Wyniesienie na ołtarze piastowskiej pary dziś może Europie przypomnieć o chrześcijańskich wartościach i o roli rodziny. Henryk i Anna mogą być wzorem małżeństwa.
Potycz dodaje, iż nie bez znaczenia jest fakt, że w diecezji legnickiej trwa pierwszy synod. Starania o rozpoczęcie procesu mogą być jednym z jego owoców. - Jestem przekonany, że będą to dobre owoce - dodaje Witold Lech Idczak. - Trzeba spróbować. Proces, jeśli do niego dojdzie, potrwa wiele lat. Obie postacie będą prześwietlone bardzo dokładnie, ale warto spróbować.
Czy książę sprzed 700 lat może dziś być wzorem? W sensie formalnym Kościół może to ogłosić nawet za kolejne kilkaset lat. W sensie praktycznym dla sporej grupy już jest godny naśladowania. A czy kolejne badania historyczne coś zmienią? Nie wiadomo.
Łukasz Migniewicz podkreśla, że niezależnie od starań o proces historycy badali, badają i będą badać dzieje księcia.
■ Agata Grzelińska - Gazeta Wrocławska, dn. 10.04.2010 r.