Umiłowani Siostry i Bracia!
Łk 10,1-12
Teolog Hans Urs von Balthasar powiedział: Człowiek, który nie słucha Boga, nie ma innym nic do powiedzenia. Słuchajmy zatem słowa, by wiedzieć, jak mamy żyć…
Fragment Łukaszowej Ewangelii, który przed chwilą usłyszeliśmy, bardzo pięknie, wręcz programowo, wpisuje się w Wasze spotkania Duszpasterstwa Ludzi Pracy ‘90. Ewangelista uświadamia nam ogrom pracy i ogrom odpowiedzialności, której bez Boga nie będziemy w stanie podjąć. Czasowniki – tak licznie użyte w tym tekście: [i]idźcie, nie noście, nie pozdrawiajcie, mówcie… – oddają dynamikę tej misji. Całe to działanie osadzone jest bardzo konkretnie w relacjach: uczniowie są posłani jak owce między wilki, a ich głoszenie ma stawać się źródłem pokoju dla ludzi. W ten sposób ów pokój ma zawiązywać i scalać rodzącą się wspólnotę wierzących w Chrystusa.
My – podobnie, jak Uczniowie, zostaliśmy także wezwani, by tę wspólnotę tworzyć. Nie łudźmy się, nie posiadamy wspaniałych zdolności, na których ona mogłaby się opierać. Wszystko, czym dysponujemy to dar łaski – darmo otrzymaliście… (Mt 10,8). Oparcie się na łasce – a nie na własnych kalkulacjach – jest gwarancją skuteczności. Zawsze, gdy człowiek przestaje liczyć na Boga, a zaczyna opierać się na swoich siłach, zamiast budować, zaczyna burzyć wspólnotę.
Wychodząc zatem od tych słów Ewangelii, obejmując wspólnotę, jaką Wy tworzycie tu w legnickim, franciszkańskim wieczerniku, chciałbym pokrótce dotknąć tematu czterech podstawowych przewinień – grzechów, które burzą życie we wspólnocie. Dotyczy to każdej wspólnoty: tak zakonnej, jak i kapłańskiej, wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej, ale i także wspólnoty, jaką Wy tworzycie.
Pierwszym grzechem jest tzw. „zapiekłość”, określana także jako „pamiętliwość”. Ileż to razy nosimy w sobie pamięć doznanych zranień… Jak często lubimy pielęgnować w sobie urazy, które stały się naszym udziałem i rozpamiętywać ból, jakiego doznaliśmy – pomimo, że już dawno zadeklarowaliśmy wybaczenie…
Ostatnio oglądałem film biograficzny o papieżu Franciszku. Zaciekawił mnie jeden, bardzo interesujący fakt. Jako kardynał Jorge Mario Bergoglio niejednokrotnie próbował się spotkać z panią prezydent Argentyny Fernandez de Kirchner, jednakże bezskutecznie. Za każdym razem spotkanie zostawało odwołane – zazwyczaj w ostatniej chwili, albo też okazywało się, że mimo przybycia kardynała, pani prezydent nie znajdzie dla niego czasu. Podano, że kardynał próbował się spotkać aż kilka razy – zawsze bezskutecznie. Gdy został wybrany na Stolicę Piotrową, pierwszą głową państwa, która wyraziła gorące pragnienie spotkania z papieżem, była pani prezydent Argentyny. Papież miał doskonałą okazję „odegrania” się za upokorzenia, których doznał z jej strony. Nie uczynił tego jednak. Do spotkania doszło już za pierwszym razem i – co więcej, odnosił się do niej, jak gdyby się znali od bardzo dawna…
Lekarstwem na ową „pamiętliwość”, która jest w nas i woła o prawo „odwetu”, w myśl starotestamentalnej zasady „oko za oko” jest wspaniałomyślność. Jeżeli jej zabraknie w odniesieniu do naszych bliźnich – życie we wspólnocie, będzie poważnie zagrożone.
Kolejną słabością, która niszczy życie wspólne jest pazerność. Jeden z moich współbraci, który niedawno przekroczył osiemdziesiąty drugi rok życia, wspominając swoje dzieciństwo, opowiadał, jak to w niedzielę nie mógł ze swoim bratem iść na jedną Mszę św., ponieważ mieli tylko jedną parę butów „wyjściowych” i musieli się zmieniać… Dziś takie sytuacje są w zasadzie nie do pomyślenia: nie tylko mamy własną parę butów, ale każdy z nas posiada ich kilka… Mimo to, jednak, sprawdza się w naszym życiu stare przysłowie, które mówi, że „w miarę jedzenia apetyt rośnie”. Nie tylko nie potrafimy cieszyć się tym, co mamy, ale pragniemy mieć więcej, a nadto zazdrościmy tym, którzy mają. Dzieje się tak również w odniesieniu do dóbr duchowych i talentów, w które inni zostali wyposażeni…
Lekarstwem na ten stan rzeczy jest wdzięczność. Jeżeli w naszych wspólnotach nie będzie wdzięczności Bogu – i sobie nawzajem za dobra, które się stają naszym udziałem, wspólnota ta nie ma racji bytu w dalszej perspektywie.
Jeszcze jednym grzechem, który skutecznie rozbija nasze życie wspólne jest pycha. Któż z nas nie doświadcza tej słabości… nie ma nikogo, kto by był na nią odporny.
Przypomina mi się wydarzenie związane z moją posługą, którą jeszcze do niedawna pełniłem. Jako magister nowicjatu, starałem się nie tylko o formację nowicjuszy, ale także, by w miarę możliwości przeprowadzać konieczne remonty, na bardzo sfatygowanym już piętrze nowicjackim w naszym Boreckim klasztorze. Pewnego razu odwiedził nas starszy współbrat, który przed laty pełnił tę samą funkcję. Poprosił o zgodę na wejście na nowicjat, a następnie, przechadzając się korytarzami, zachwycał się tym, co zobaczył. Byłem pewien, że on, jak nikt inny, potrafi docenić, że zostały zamontowane nowe kinkiety, położony został nowy chodnik na korytarzu, a sala wykładowa została wyposażona w nową tablicę i ławki. Tymczasem, gdy podszedł do mnie, powiedział, wskazując na ścianę w bibliotece: Wiesz, ta biblioteka powstała za moich czasów. To ja się wystarałem, by zburzono ten mur i ustawiono półki… Zrozumiałem wtedy, że ja – tak samo jak mój dostojny współbrat – choruję na tę samą chorobę, której na imię pycha, a która pozwala widzieć tylko własne dokonania…
Dymitrij Siergiejewicz Mereżkowskij (rosyjski pisarz; 1865-1941) napisał kiedyś takie słowa: „Codziennie czytam Ewangelię. Jak długo moje oczy widzą i wszędzie, gdzie jest światło: w blasku słońca lub przy świetle ognia kuchennego; w jasny dzień i wśród ciemnej nocy; w szczęściu i w nieszczęściu; w dniach zdrowia i choroby; w nastroju wiary i zwątpienia; w chwilach uniesień i wzlotów ducha, jak i w chwilach przygnębienia i depresji. Zawsze się mi wydaje, że czytam coś nowego, coś niepojętego, coś czego nigdy do dna nie zgłębię i do końca nie przeniknę (…) Co chcę ze sobą do trumny? Biblię! Z czym chcę zmartwychwstać? Z Biblią! Co zdziałałem na ziemi? Czytałem Biblię”.
Słowa te świadczą o niezmiernej pokorze pisarza. Kto z nas uznałby za własną zasługę to, że przeczytał fragment Pisma Świętego? Tymczasem to jest naszą zasługą – i łaską jednocześnie, a wszystko inne dobro, które się przez nas dzieje, jest dziełem Boga. Świadomość tego jest pierwszym krokiem do pokory. Bez niej niemożliwe jest życie wspólnie, ponieważ bardzo szybko zniszczy je dominująca w nas pycha.
I wreszcie ostatni grzech który godzi w życie wspólne. Jest nim egoizm. Każdy dar, jaki otrzymaliśmy, został nam dany po to, aby służyć. Dzięki talentom, jakie mamy, zostaliśmy zobowiązani, by przekraczać krąg naszych osobistych potrzeb i wychodzić naprzeciw ludziom, których Pan Bóg stawia na naszej drodze. Tylko w ten sposób wspólnota, do jakiej jesteśmy powołani, będzie silna.
Włoskie określenie compagno – towarzysz, pochodzi od łacińskich słów „cum” i „panis” – i oznacza tych, którzy jedzą z nami chleb. Przez lata to określenie miało bardzo silne powiązania religijne, opierające się na tajemnicy świętych obcowania, gdzie razem spożywamy ten sam Chleb Eucharystyczny. Eucharystia, którą teraz przeżywamy, pozwala nam wyjść poza okrąg egoizmu i wejść w komunię z Jezusem, który daje nam siebie, by na Jego wzór podjąć
On uczy nas miłości zdolnej do poświęceń – bez której nie będziemy w stanie przezwyciężyć brzemienia egoizmu w nas – a tym samym będziemy destrukcyjnie działać na naszą wspólnotę.
To kilka myśli, które zrodziły się na kanwie Ewangelii i w oparciu o Was jubileusz. Ufam, że staną się one jakąś małą wskazówką do budowania nowych więzi między Wami przez kolejne dwadzieścia pięć lat. Niech się one tworzą na trwałym fundamencie Jezusowej nauki – a Jego wezwanie: Idźcie!, skierowane do uczniów, niech stanie się i dla nas zachętą do tego, by nie ustawać. Prośmy o to słowami św. Franciszka: Proszę, Panie, aby płomienna i słodka moc Twojej miłości wchłonęła mój umysł i oderwała go od wszystkiego, co jest na ziemi, żebym umarł z umiłowania miłości Twojej, którzy umrzeć raczyłeś z umiłowania mojej miłości. Amen
■ o. Alan Tomasz Brzyski ofm – kazanie wygłoszone podczas Mszy św. odprawionej z okazji Jubileuszu 25-lecia DLP ’90 (16.04.2015).