Święto zbroi i munduru
767. rocznica bitwy na Legnickim Polu. O szczegóły bitwy, która rozegrała się w średniowieczu pod murami Legnicy, ciągle spierają się historycy. Ale niepodważalne są dwa fakty: że uratowała chrześcijańską Europę i że jej pamięć do dziś kultywują wspólnie jedynie Polacy i Niemcy.
Dlaczego akurat te dwa narody, a ściślej mówiąc, ich przedstawiciele? Po pierwsze dlatego, że w bitwie, która rozegrała się w okolicach dzisiejszego Legnickiego Pola 9 kwietnia 1241 roku, stanęły naprzeciwko siebie mongolskie hordy azjatyckich najeźdźców i europejskie rycerstwo, złożone z Polaków, Niemców, Czechów i Francuzów oraz krzyżowców z wojujących zakonów templariuszy i joannitów.
Wojskami średniowiecznego rycerstwa dowodził książę piastowski Henryk Pobożny, syn św. Jadwigi oraz księcia Henryka Brodatego. Mimo że bitwa okazała się totalną klęską Europejczyków (obok księcia Henryka Pobożnego zginął w niej kwiat rycerstwa średniowiecznej Europy) Mongołowie odstąpili od marszu na zachód, zdejmując ze Starego Kontynentu widmo pewnej zagłady.
Od wielu już lat na początku kwietnia w diecezjalnym sanktuarium św. Jadwigi Śląskiej w Legnickim Polu spotykają się przedstawiciele służb mundurowych diecezji legnickiej oraz potomkowie średniowiecznych rodzin niemieckich, aby w uroczystej Mszy św. upamiętnić bohaterstwo europejskiego rycerstwa, które braterską ofiarą swojego życia uratowało od śmierci duchowej chrześcijański dorobek wielu pokoleń.
Chmury na niebie, pogoda w sercach
Sobotnie (12.04.) uroczystości w Legnickim Polu rozpoczęła jak co roku diecezjalna pielgrzymka służb mundurowych. Jej ukoronowaniem była Eucharystia, odprawiana pod przewodnictwem biskupa seniora diecezji legnickiej Tadeusza Rybaka w tamtejszym sanktuarium. Biskup Rybak był, notabene, inicjatorem tego sposobu pielęgnowania pamięci podlegnickiej bitwy w czasie, kiedy jeszcze mało kto pamiętał o pogromie sprzed prawie ośmiuset lat.
Chor. Roman Schweinoch, historyk wojskowości z Wrocławia, Rycerze z bractwa rycerskiego towarzyszą kwietniowym obchodom rocznicy bitwy od samego początku przypomina, że władze komunistyczne ze względów czysto ideologicznych nie chciały fetować zbyt mocno tego wydarzenia.
– Pamiętajmy, że chodziło o wydarzenie, w którym polscy rycerze w jednym szeregu z „imperialistycznymi” szlachcicami zachodniej Europy walczyli przeciwko Mongołom, przodkom obywateli komunistycznej wtedy Mongolii – zaznacza Roman Schweinoch.
Bp Tadeusz Rybak na początku Eucharystii podkreślił, że jest ona sprawowana w intencji umocnienia wartości chrześcijańskich w narodzie, ale także w intencji tych żołnierzy i policjantów, którzy pełnią dziś niebezpieczną i odpowiedzialną służbę poza granicami naszego kraju.
Nieodzownymi gośćmi kwietniowych uroczystości są co roku członkowie starożytnego bractwa Vetter von Wahlstatt z Niemiec. Zrzesza ono potomków rycerzy, którzy zginęli na Dobrym Polu w kwietniu 1241 roku. Takie nazwiska jak: Margit Gräfin Straudwitz, Alexander von Seydlitz-Kurzbach czy Dorotheus Graf Rothkirch, znane są młodzieży co najwyżej z barokowych płyt nagrobnych umieszczonych w ścianach ich parafialnych kościołów. Dla dorosłych jest to jednak także widomy znak solidarności i braterstwa wielu pokoleń śląskiej szlachty.
Proboszcz ks. Andrzej Tracz podkreślił także coroczną obecność sióstr zakonnych. Zabrakło w tym roku w Legnickim Polu dwóch rzeczy: oddziałów polskiego wojska, którego ostatni legnicki garnizon zlikwidowano w ubiegłym roku oraz... pogody. Tych pierwszych godnie zastąpili funkcjonariusze z Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji z Legnicy, a chłodną, deszczową aurę rozgrzewały gorące serca i słoneczne uśmiechy uczestników kwietniowego święta.
Tatar po polsku
Pogrom śląskiego rycerstwa na Legnickim Polu (wtedy – co przypomniał bp Rybak – nazywanego Dobrym Polem) najczęściej kojarzony jest z imieniem księcia Henryka Pobożnego. Najwięcej miejsca jednak w swojej homilii bp senior poświęcił św. Jadwidze, patronce Śląska.
– Jadwiga była uważana za wzór pobożności i służby potrzebującym. Codziennie karmiła się Eucharystią, chlebem życia, namawiając do tego innych – mówił bp Rybak. – Przemawiający w tym miejscu w 760. rocznicę bitwy legnickiej wybitny polski historyk Gerard Labuda podkreślał, że Henryk Pobożny przez swoją niezachwianą wiarę oraz męczeńską śmierć z rąk barbarzyńców także mógłby być wyniesiony na ołtarze – przypomniał słowa wielkiego historyka biskup Tadeusz Rybak. Na ołtarzu ustawiono relikwiarz z fragmentem doczesnych szczątków św. Jadwigi, matki wielkiego dowódcy śląskich wojów, walczących z hordami azjatyckimi.
Podczas uroczystości takich jak ta, odbywająca się co roku w podlegnickim sanktuarium, mniej zwraca się uwagę na wątpliwości historyków, którzy od dziesięcioleci kruszą kopie o szczegóły rycerskiego starcia sprzed prawie ośmiuset lat. Nie wiadomo np. do dziś, czy w walce przeciwko Tatarom, jak wtedy nazywano Mongołów, brali udział Krzyżacy. Czy bitwa rozegrała się 9 czy 8 kwietnia? Czy Mongołowie użyli przeciwko obrońcom broni chemicznej?
Najwięcej bowiem czasu, energii i ducha poświęca się w tym dniu poczuciu chrześcijańskiej wspólnoty, jaka łączyła przed wiekami obrońców naszej kultury, oraz postaciom świętej rodziny polskich Piastów, synów i cór legnickiej ziemi.
Wracając zaś do nazewnictwa Tatarów czy Mongołów, to słowne nieporozumienie narodziło się dokładnie w czasach bitwy legnickiej. Wtedy to mnich franciszkański z Wrocławia, nazywany Benedyktem Polakiem, wyruszył w poselstwie papieża Innocentego IV na dwór chana mongolskiego Gujuka w pobliżu Karakorum, w dalekiej Azji. Krainy, leżącej – według mniemania ówczesnych geografów – na granicy piekieł. Po powrocie mnich spisał swoje spostrzeżenia w traktacie „Z podróży braci mniejszych do piekieł”. A że po łacinie „do piekieł” brzmi ad tartaros, Mongołów zaczęto nazywać w Polsce (i tylko w Polsce!) Tatarami.
Przed jedenastu laty
Jan Paweł II podczas swojej podróży do Polski w 1997 roku odwiedził Legnickie Pole. Modlił się tutaj i przemawiał do przybyłej na spotkanie z ukochanym Papieżem rzeszy wiernych. Także i on odniósł się w swoich słowach do bitwy, która przed wiekami przesądziła o losach naszego świata, czyli Europy z całą swoją chrześcijańską spuścizna kultury i wiary.
„Pamiętamy, że Legnica to miejsce historyczne. Miejsce, w którym książę piastowski Henryk Pobożny, syn św. Jadwigi, stawił czoło najeźdźcom ze Wschodu – Tatarom, wstrzymując ich groźny pochód ku Zachodowi. Z tego powodu, choć bitwa była przegrana, wielu historyków uznaje ją za jedną z ważniejszych w dziejach Europy. Ma ona również wyjątkowe znaczenie z punktu widzenia wiary. Trudno określić, jakie motywy przeważały w sercu Henryka – chęć obrony ojczystej ziemi i udręczonego ludu, czy też wola powstrzymania wojsk mongolskich, zagrażających chrześcijaństwu. Wydaje się, że te motywy były nierozłączne. Henryk, oddając życie za powierzony jego władzy lud, równocześnie oddawał je za wiarę Chrystusową” – mówił w Legnickim Polu Sługa Boży Jan Paweł II.
Wydaje się, że po 11 latach te słowa ciągle dźwięczą w murach świątyni, zbudowanej w miejscu domniemanej śmierci Henryka, ale także w sercach osób, które spotykają się tutaj co roku, by modlić się za Ojczyznę.
■ Roman Tomczak – Gość Niedzielny, nr 16 z 20.04.2008 r.