Orzeł i Krzyż
Czemu noszę "polski krzyżyk"? Może dlatego, że tylu nosiło takie krzyżyki przede mną? Znaleźć je można i w dawnych grobowcach, pod wiekami zmurszałych trumien, i w Katyniu, gdzie ściskali je w dłoniach mordowani oficerowie. Zawsze znaczyły to samo – naszą polską wiarę w słuszność obranej drogi, w której jest i Orzeł, i Krzyż.
[…]
Krzyż jak broń, jak sztandar
Patrzę na ten ułamek metalu, na tę relikwię żelazną, ale nagle słychać nadchodzący z oddali jazgotliwy dźwięk i tętent tysięcy kopyt końskich. Kijów. Rok 1240: Grudzień. Dniepr skuty lodem. Na wałach tysiące obrońców. Za rzeką, po horyzont, hordy tatarskie. Strzały zasłaniają niebo, lecą ze skowytem na głowy mieszkańców. W grodzie Kija jest lacka dzielnica. "Lacka" - czyli "polska", od .Lachów" którzy zapisują swe teksty nie językiem własnym, lecz łacińskim ...Jest Lacka Brama i dominikański kościół. Budynek płonie. Bracia uciekają w panice. Jacek Odrowąż wybiega ze świątyni, niosąc monstrancję, ale wtedy słyszy za sobą słowa: "Tak mnie zostawisz, Jacku?". Odwraca się. Nikogo nie ma, ale we wnęce stoi figura Matki Boskiej - to ona prosi o ratunek. Dominikanin bierze na barki alabastrowy, ciężki posąg i biegnie. Nie wiadomo, skąd dostaje takiej siły, że jest w stanie go unieść. Po zamarzniętym Dnieprze idzie w stronę Polski. Wynosi Maryję z pożogi, tak jakby wynosił własną Matkę.
Następnego roku Tatarzy są już w Polsce. Palą Kraków. Pojawiają się pod Wrocławiem. Błogosławiony Czesław prosi modlitwą o pomoc, z nieba schodzi... "ognisty słup". Historycy zaczną teraz chichotać, trudno ... Może jednak działanie modlitwy, Siły Wyższej, da się dostrzec w dziejach, chociaż ciężko to działanie udowodnić?
I wreszcie Henryk Pobożny - ginie jak bohater, broniąc całego chrześcijańskiego świata, bije się do końca, mając wokół siebie tylko morze barbarzyńskich wojowników. Walczy na koniu, dostaje cios włócznią w bok. Zawleczony przed oblicze Ordu, ponosi śmierć męczeńską. Wyspiański w rapsodzie o Pobożnym koronował go na króla, "zakładając" mu na plecy szkarłatny Chrystusowy płaszcz. Krzyż upadł na polu pod Legnicą, lecz zaraz go podniesiono. Był nad ołtarzem w Łęczycy, gdy synod uchwalał, aby w szkołach uczono języka polskiego. Był w Gnieźnie, gdy klękał przed nim król Przemysł II. Był na jabłku królewskim, które trzymał w dniu koronacji Kazimierz Wielki. Na obrazie Matejki, który stanowi kronikarski zapis z chwili otwierania grobowca, chłopiec z pochodnią patrzy w nabożnym skupieniu na szkielet króla. Na czaszce korona, a gdzieś w ciemnościach pozostałe insygnia, może i krzyżyk z tego jabłka. Ale już tę ciszę katakumb przerywa rozdzierający krzyk św. Andrzeja Boboli. Kozacy drą z niego pasy, przebijają mu gardło i język - wszystko po to, by wyrzekł się wiary. Krzyż zdarto mu z szyi przemocą, tak jak i zakonną suknię, gdy przywiązywano go do pala. Musiał unieść Krzyż największy. Uniósł.
A dalej widać ten Krzyż na wałach Jasnej Góry, trzymany wysoko przez Kordeckiego. I w świątyni lwowskiej, gdy Jan Kazimierz składał śluby Przenajświętszej Panience. Krzyż ten wznosi się ponad wiedeńskim wzgórzem Kahlenberg, gdzie modlił się król Sobieski. Jest ten Krzyż na pancerzach husarzy stojących w szyku i ruszających do ataku na bisurmanów. Medalion z Matką Boską i medalion z krzyżem maltańskim. Apotem nad głowy husarii wzleciał w niebo najpiękniejszy okrzyk bojowy świata: "Jezus!".
Krzyż widnieje pośród konfederatów barskich, którzy tak zaciekle bronili wiary i Ojczyzny samej. Był pod Racławicami. Uwiecznił go Styka w "Panoramie Racławickiej" - stoi pod nim, modląc się, chłopska rodzina. Koło tego Krzyża pójdą potem legioniści Piłsudskiego.
Ale na razie mamy rok 1861. Z kościoła św. Anny wychodzi kondukt pogrzebowy. Na czele ministrant z Krzyżem. Właśnie trwa manifestacja patriotyczno-religijna. Na modlących się ludzi szarżują kozacy. Uderzają nahajką lub płazowaną szablą. Uderzają też w Krzyż. Jego ramię odłamuje się, leci w bok, obraca kilka razy w powietrzu i upada Cóż to za obraz! Jaka metafora zaklęta w tej minucie - rozwścieczona twarz moskiewskiego żołdaka, ręka z nahajką, pękający Krzyż. Ten Krzyż z odłamanym ramieniem stał się jednym z symboli powstania styczniowego. Ale już kolejna procesja wychodzi z ulicy Miodowej. Na czele idzie Karol Nowakowski. Śpiewa Suplikacje: "Święty Boże! Święty Mocny! Święty a Nieśmiertelny!". W jego stronę pędzą sołdaci. Rozbijają tłum kolbami. Nowakowski niesie duży Krzyż. Kiedy Moskale do niego dopadają, zaczyna się nim bronić jak średniowiecznym mieczem, trzymając go oburącz i kręcąc koła w powietrzu. Wreszcie mężczyzna upada, żołnierze chwytają go i niosą do Cytadeli, a na placu Zamkowym padają strzały. Panika. Krzyż Nowakowskiego leży na ziemi. Podbiega młody Żyd, Michał Landy. Podnosi go w górę jak sztandar! Iw tej chwili dostaje kulę. Umrze w nocy, leżąc na ladzie w pobliskiej aptece.
Polski sztandar
To niezwykła metafora - najpierw walka Krzyżem, który jest jak broń. A gdy jeden obrońca upada, podejmuje ją kolejny. W dodatku Żyd. Dlaczego? To bardzo istotne: Krzyż przestał być tylko symbolem religijnym. Ów Krzyż stał się symbolem walki o Polskę! O Polskę nie tylko jako kraj, nie tylko jako wspólnotę związaną kulturą, historią, obyczajem, ale jeszcze jako wspólną wartość, ponadreligijną. w której Miłość stanowi naczelne i podstawowe Polskie Przykazanie. Dlatego Landy bez wahania podniósł go w górę. Bo Krzyż był już wtedy "polskim sztandarem".
Tak go rozumieli i następni. Także ci, co szli za wezwaniem "socjalisty" Piłsudskiego, który tak ukochał Matkę Boską Ostrobramską. I ci, którzy walczyli z bolszewikami w 1920 r. Kiedy ksiądz Skorupka biegnie z żołnierzami, ci potem upada, ginie na polu bitwy, trzyma w dłoniach ten sam Krzyż. Ten od Mieszka i Bolesława. Ten spod Chocimia, Warny, Legnicy, Jasnej Góry czy Wiednia. Ten od księdza Skargi i księdza Brzóski. On jest ciągle ten sam. Czasem schowany na rzemyku pod bluzą legionisty, czasem wisi w kościele, innym razem widać go podczas mszy polowej Żołnierzy Wyklętych, kiedy indziej w wojskowym szpitalu, w więzieniu w Szczypiornie, w Starobielsku i Ostaszkowie. O niego opierał czoło bł. ksiądz Jerzy Popiełuszko. I nim błogosławił całemu światu nasz ukochany papież, święty Jan Paweł II. Wreszcie - ten Krzyżyk, wiszący na końcu różańca – upadł w smoleńskie błoto w 2010 r. Ale, uwierzcie, on ciągle jest ten sam. Każdy z nas go ma. Wystarczy dotknąć tam, gdzie bije polskie serce. Tam właśnie jest. Od ponad tysiąca lat!
■ Tomasz Łysiak – fragmenty artykułu, Gazeta Polska, nr 15 (13.04.2016)