Stare i nowe rzeczy na progu tysiąclecia
Ekscelencjo, Najdostojniejszy Arcybiskupie Wrocławski,
Ekscelencjo, Najdostojniejszy Arcybiskupie Poznański, nasz Celebransie,
Ekscelencje, Najdostojniejsi Biskupi Polski katolickiej,
Duchowieństwo diecezji wrocławskiej i całej Polski,
Rodziny zakonne, męskie i żeńskie,
Rodzice katoliccy, Młodzieży i Dziatwo,
Przedstawiciele katolickiej nauki, Dostojne Senaty Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Akademii Teologii Katolickiej,
Wszystkie Dzieci Boże!
Pragniemy naśladować zachętę, którą daje nam dzisiaj Duch Boży: „Każdy uczony w Piśmie, biegły w nauce o królestwie niebieskim, podobny jest do człowieka gospodarza, który dobywa ze skarbca swego rzeczy nowe i stare” (Mt 13,52).
Na przełomie dziejowym, na jakim znajduje się Polska milenijna, przystoi spojrzeć ku rzeczom „starym”, aby tym lepiej rozumieć „nowe”. Duch Boży sprawia przedziwny szacunek dla wszystkich działań, dla tych, które były na początku wszelkiego stworzenia, gdy Bóg ujrzał, iż dzieła rąk Jego są dobre, i dla tych, które są na przestrzeni wieków, aż do naszych czasów, gdy człowiek, istota rozumna, naśladuje Stwórcę i pragnie wszystkie rzeczy dobrymi uczynić.
Mądrość dziejowa rejestruje wszystkie dokonania udane i nieudane, ale raduje się z dzieł udanych. Z nich czerpie pokarm dla wieków, które idą i dla pokoleń, które już dzisiaj otwierają oczy na Boży świat, ale żyć będą po nas.
Te myśli sprowadzają dziś do Trzebnicy Episkopat Polski katolickiej, który zgromadził się pod krzyżem, będącym dla nas znakiem nadziei, zarówno w wiekach ubiegłych, jak w tych, które idą. Mamy doświadczenie, że jest to znak. w którym Kościół Boży zwycięża na ziemi ochrzczonej, prowadząc naród – przez krzyż – do Ojca niebieskiego.
Przybyliśmy do Trzebnicy przeszedłszy wielki dziejowy szlak milenijny, z dalekich rubieży Polski wschodniej, północnej i południowej, a także centralnej. Wędrując od Gniezna i Poznania poprzez Jasną Górę, Kraków, Piekary Śląskie, Gdańsk, Lublin. Olsztyn. Warszawę, Sandomierz, Kielce, Tarnów. Łomżę, Opole. Przemyśl, Toruń, Siedlce. Włocławek, Drohiczyn, nie pominęliśmy niczego, co w dziejach naszego ochrzczonego narodu miało znaczenie cierpienia czy chwały, a zawsze zwycięstwa, choćby na krzyżu.
Przyszliśmy tutaj, podobnie jak i gdzie indziej, z uczuciem głębokiej wdzięczności dla Boga w Trójcy Świętej jedynego, który na przestrzeni dziejów pomagał nam przezwyciężać ludzkie słabości i ułomności, abyśmy mogli działać dla chwały Bożej, dla dobra Ojczyzny. Wydaje nam się, że pomimo naszych nieudolności ten wysiłek, błogosławiony przez Kościół Chrystusowy, był naszemu narodowi i błogosławieństwem i „chlebem pożywnym”.
Wzór zwycięstwa przez ofiarę z samego siebie
Przybyliśmy z całej Polski, aby swoją obecnością na tym dziedzińcu przed Bazyliką Świętej Jadwigi Śląskiej, wyśpiewać Bogu podziękowanie za moc, którą okazał przez człowieka Bożego i za zwycięstwo, które dał w imię „Niewiasty mężnej”. Zapewne w tych dniach modlitwy dziękczynnej często wspominane było imię Jadwigi Śląskiej i omawiane jej dzieje. Nie będę więc tego powtarzał. Przypomnę tylko jedno zdarzenie, które tkwi w pamięci wszystkich Polaków jako najwspanialsze zwycięstwo kobiety i matki.
Oto siedem wieków temu szła na Polskę nawała tatarska. Nawały te często przechodziły przez naszą ziemię ojczystą. Tak dziwnie składa się w dziejach Polski, że ludzie – proszeni czy nieproszeni – zewsząd garną się do naszej Ojczyzny i czegoś tutaj szukają. A chociaż umieją o nas powiedzieć wiele zła, jednak zawsze wychodzą od nas z jakimiś korzyściami. Takie są nasze dzieje! Nieustannie dzielimy się z nieprzyjaciółmi wszystkim – i chlebem i solą. Nie zawsze są nam wdzięczni, nieraz nas obgadają, ale przyznacie, że jesteśmy... dość gościnni.
Przed wiekami szła więc w otwarte granice Polski nawała tatarska. Trzeba się było jej oprzeć. Trzeba było bronić ducha i wolności narodu. I oto co się dzieje? – Jadwiga, księżniczka śląska, pielęgnująca umiłowanego syna, nie mówi mu: synu, chroń się, uciekaj, ale błogosławi go na walkę w obronie wiary i Ojczyzny. Młody książę pada na polu bitwy i jak szaniec zastawia drogę, broniąc przystępu wrogowi. Oddaje to, co ma najcenniejszego – życie. Tak go wychowała święta matka!
Skąd ta kobieta i matka czerpała tyle siły i zdolności do ofiary? Oto wpatrywała się w inną, wspaniałą Matkę, wybraną przez Boga samego. Rozważała Jej życie, ofiarę, poświęcenie i trud. Ta najwspanialsza Matka, wzór dla świętej Jadwigi i tylu matek ziemi, oddała Syna swojego na krzyż. Gdy potężna nawała szatańska szła na rodzaj ludzki i trzeba było się jej oprzeć, oddała Syna na ofiarę, aby królestwo szatana nie zwyciężyło królestwa Bożego, gdyż: „Lepiej jest, aby raczej jeden człowiek umarł za naród, niż żeby cały naród miał zginąć” (J 11,50).
Jezus Chrystus wziął od Ojca, który jest miłością, przedziwną, najwspanialszą, największą miłość, która duszę swą daje za braci. Odtąd ustanowił na ziemi wspaniały wzór i przykład przezwyciężania wszelkiego zła nie przez rozlewanie cudzej, ale przez oddanie własnej krwi. Przed oczyma ludzkimi staje po wszystkie wieki potężny wzór. Mówi on dziejom ludzkim, że raczej trzeba pozwolić swoje ramiona przybić do krzyża, aniżeli podnieść je przeciwko bratu. Tak uczynił Pan nasz Jezus Chrystus. Stał się sztandarem i wzorem zwycięstwa człowieka przez krzyż, mękę, cierpienie i trud, przez ofiarę i wyrzeczenie się samego siebie. To jest trudne, ale jedyne i prawdziwe zwycięstwo!
Ustanowiony przez Chrystusa wzór, wyniosły sztandar krzyża jest najwspanialszym przykładem postępu i kultury, gdy człowiek duszę swoją daje za braci i zwycięża przez ofiarę z samego siebie. Raczej sam jest sponiewierany, aniżeli miałby się zdobyć na poniewieranie kogokolwiek. Wydaje się to teoretyczne, a jednak często jest prawdziwym zwycięstwem. Lepiej jest być ugodzonym, aniżeli ugodzić; lepiej jest być sponiewieranym, aniżeli poniewierać; lepiej być spoliczkowanym, aniżeli policzkować. „Gdy cię uderzą w prawy policzek – mówił Chrystus – nadstaw lewy” (por. Łk 6,29).
„Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj. Bo tak czyniąc, węgle żarzące nasypiesz na głowę przeciwnika” (Rz 12,20-21). I więcej jeszcze! „Miłujcie nieprzyjacioły wasze, dobrze czyńcie tym, którzy was mają w nienawiści, a módlcie się za prześladujących i potwarzających was” (Łk 6,27-28). To są otwarte wrota kultury i postępu światowego! Wtedy wszystko dla człowieka jest możliwe, a ludzkość ma sposobność okazać wiekom, które idą, miłość większą jeszcze od tej, na którą zdołaliśmy się zdobyć dotychczas.
Stoimy przed świątynią Jadwigi Śląskiej, w obliczu Niewiasty mężnej, którą Bóg obdarzył wielką mocą, iż życie syna swojego oddała za braci, ażeby nie zginął cały naród. Chociażby święta Jadwiga niczego więcej nie uczyniła, już przez to samo byłaby wspaniałym wzorem kultury ogólnoludzkiej i zasługiwałaby na wdzięczność i cześć. Jej życie tak zaważyło na dziejach naszego narodu, że chociaż przez pewien czas Trzebnicę odgradzały od Polski kordony polityczne, to jednak postać Jadwigi z Trzebnicy rozpowszechniła się w całej polskiej ziemi.
Wymieniono tu delegacje z ponad stu świątyń pod wezwaniem świętej Jadwigi. Jest ich więcej! Może najwspanialej naśladowała swoją Patronkę Jadwiga Wawelska, Ona też przezwyciężyła siebie, swoje serce, uczucia osobiste, tęsknoty i pragnienia, byleby tylko pozyskać dla Chrystusa pogański naród litewski. A policzmy szeregi kobiet polskich, które mocne tym imieniem, zwyciężały w codziennym, szarym życiu!
Zasługi Patronki Śląska są ogólnopolskie. Wychowana na wzorze Tej, która stała pod krzyżem Syna na Kalwarii, promieniuje dziś w całej polskiej ziemi, mając przedziwną zdolność jednoczenia wszystkiego, co prawe i co płynie z ducha chrześcijańskiego.
„Ziarno gorczyczne” wiary błogosławieństwem dla każdego człowieka i całego świata
Dobry gospodarz wydobywa zawsze ze skarbca rzeczy nowe i stare. Zdawałoby się, że gdy wspominamy postać sprzed siedmiu wieków, wydobyliśmy z naszego skarbca rzeczy stare. A jednak, któż z Was powie, że to są rzeczy stare? Gdyby one nie żyły wśród Was do dziś dnia, nie byłoby Was tutaj. Żywotne moce postaci sprzed siedmiu wieków sprowadziły nas tutaj, abyśmy dziękowali Bogu za to, że taką moc dał ludziom.
Duch Chrystusowy przedziwnie odmienia życie ludzkie. Jest on prawdziwie jako ziarno pszeniczne, które wpadłszy w ziemię obumrze, a gdy obumrze wydaje owoc stokrotny. Jest on podobny do zaczynu, który włożony w trzy miary mąki sprawia, że całe ciasto nim przeniknięte, rośnie i potęguje się, stając się pożywieniem dla tysięcy głodnych ust.
Taki jest Chrystus! On nieustannie się odradza, wciąż nowy, dzisiejszy. Widzieliśmy to na Soborze Watykańskim II. Kościół Chrystusowy, liczący dwadzieścia wieków, okazał się tak niezbędny dla naszych czasów, iż cała ludzkość, wszystkie narody domagały się jego obecności w świecie współczesnym. Sobór odpowiedział na to wołanie, wydając Konstytucję pastoralną o obecności Kościoła w świecie współczesnym.
Chrystus bowiem jest obecny w naszych myślach, pragnieniach, dobrej woli i sercu. Jest obecny w życiu wszystkich swoich dzieci, ochrzczonych w imię Trójcy Świętej i nieustannie odmienia nasze życie. Naprzód On, Słowo Przedwieczne, stał się Człowiekiem, aby przez swoje człowieczeństwo wmieszać się w życie ludzkie i być w nim obecny. Zstąpił z Ojcowego łona i wszedł w życie ludzkie, aby przez swoją naukę i przykład odmieniać codzienne życie naszej duszy.
Jest to aktualne do dziś dnia. Chrystus się nie zestarzał, jest zawsze Ojcem przyszłego wieku. Zawsze ma swoich naśladowców. Zawsze budzi zainteresowanie, pragnienie i tęsknotę, aby Go naśladować. On, Bóg żywy, wszedł w życie ludzkie, aby je odmieniać na obraz i podobieństwo Boże.
Stoi przede mną wielka rzesza ludu Bożego, który ma osobiste doświadczenie znaczenia Chrystusa w życiu Kościoła, w życiu każdej ludzkiej duszy, w życiu rodziny, narodu i państwa. To codzienne doświadczenie ukazuje nam wiele przykładów.
Najmilsze Dzieci! Chrystus stawia nam duże wymagania. Mówi o trudnej miłości. „Będziesz miłował Pana Boga” — i to z całego serca, ze wszystkiej duszy, ze wszystkiej myśli! Ale też — „będziesz miłował bliźniego twego jako samego siebie”. Będziesz miłował nawet nieprzyjaciół. Jakie to trudne! Jak niekiedy wydaje się niemożliwe do wykonania! Ale spróbujcie tylko opuścić to pierwsze i najważniejsze przykazanie, spróbujcie wyzbyć się go, wyłączyć ze współżycia ludzkiego. Co wtedy z Wami się stanie? Jak będziecie wyglądali? Bez Chrystusa, bez wiary w Boga żywego, bez tęsknot ponadziemskich, będziecie straszni dla siebie i dla swego otoczenia. – Tak mówił o ludziach niewierzących Ojciec święty Jan XXIII.
Nie ma większej męki i udręki dla człowieka jak wyzbycie się Boga. Nie ma dla nas większego wroga niż my sami, gdy pozbędziemy się wiary w Boga. Najbardziej okrutnym dla siebie, najstraszniejszym „męczennikiem” jest człowiek, który zamęczył w swej duszy wiarę w Boga. Nawet najwięksi odstępcy, wpierw czy później, poprzez mękę, manowce i trudy, wracali, choć może nieśmiało i po cichu, a w myśli, jak syn marnotrawny mówili: „Ojcze, już nie jestem godzien zwać się synem twoim” (Łk 15,18). – „Dokąd pójdziemy, Panie, słowa żywota wiecznego Ty masz” (J 6,68).
Największym wrogiem człowieka jest jego niewiara, a największym wrogiem ludzkości jest organizowana niewiara społeczeństwa i narodów. Chcecie dowodów? Sięgnijcie do kroniki ostatniej wojny. Ludzie niewiary stali się katami narodów i świata.
„Ziarno gorczyczne” wiary, gdy raz wpadnie w duszę, przynosi pokój i wszystko wyrównuje. Człowiek dziwi się, jak to mogło być, że kiedyś sam siebie zadręczał. Pewnie, religia, wiara, Kościół stawiają nam trudne wymagania, ale bez nich życie jest rzeczą niemożliwą. Ziemia staje się nieludzka, współżycie w rodzinie, w narodzie, państwie, w całej rodzinie ludzkiej – niemożliwe.
Maleńkie ziarenko wiary, kropla zbawczej Krwi Chrystusowej wylana z Jego otwartej piersi, poucza: nie sięgaj nigdy po cudze życie, po cudzą krew, bo chociażbyś na moment zwyciężył – przegrasz. Ale gdyby Ciebie ukrzyżowano, chociażby z twojego życia wypłynęła ostatnia kropla krwi i wody – zwyciężysz!
Niewątpliwie, religia jest trudna i stawia poważne wymagania, ale za to jest zwycięstwem dla każdego człowieka, który podda się błogosławionemu wpływowi Chrystusa, Jego Matki, świętych Pańskich i pragnie Ich szczerze naśladować.
Znaczenie nauki Chrystusa dla rodziny i wychowania
Często dzisiaj mówi się o życiu rodzinnym jako o dziedzinie wyodrębnionej, w której Chrystus nie ma nic do powiedzenia: „Przecież biskupi i kapłani nie znają się na życiu rodzinnym, bo chociaż sami wyszli z niego, to jednak go nie prowadzą, a postulaty stawiane przez Kościół życiu rodzinnemu, nie nadają się już dla czasów dzisiejszych” – słyszy się nieraz.
Wiele różnych rzeczy można dzisiaj powiedzieć przeciwko nauce Kościoła o małżeństwie, zwłaszcza nierozerwalnym, i o moralności rodzinnej, która jest trudna, bo wymaga ofiary, opanowania namiętności i upodobań, ciągłego ładu ciała, pragnień i dążeń. Dlatego nieustannie odpycha się naukę Chrystusa o małżeństwie, o katolickiej rodzinie, a zwłaszcza o poszanowaniu życia.
A Kościół nieustannie powtarza za Chrystusem: „Co Bóg złączył, człowiek niech się nie waży rozłączyć” (Mk 10,9). Mówi, jak Jan Herodowi: ,,Nie godzi się tobie mieć żony brata twego” (Mk 6,18). Nieustannie mówi mężowi i żonie, że największą radością jest nowe życie, wzięte z Ojca niebieskiego i przekazane dzieciom Bożym. Jest ono radością matki, ojca, rodziny, narodu, państwa i ludzkości.
Wynaleziono nowe nauki, ogłoszono dyspensy przez rozwody, przez regulację poczęć, przez sprzyjającą ludzkim słabościom wolność decydowania o poczynającym się i kształtującym pod sercem matek nowym życiu. Zdawałoby się, że to postęp. Tymczasem, jeżeli w takim kierunku idzie ten postęp, to chyba tylko... na cmentarze!
Coraz częściej narody przekonują się o tym. W naszej Ojczyźnie stolica z roku na rok ma coraz mniejszy przyrost naturalny, który spadł już do dwóch i jakiegoś ułamka promilli. Stolica narodu polskiego mającego ambicję życia i trwania żyje tylko imigracją, a nie ofiarą i poświęceniem matek, które chciałyby dawać życie.
Ogłoszono niedawno jako szczyt zwycięstwa, że osiągnęliśmy w tych miesiącach... najniższy stopień przyrostu naturalnego! Zewsząd dochodzą nas wiadomości, że inne ludy, które poszły za taką doktryną, dotkliwie się na niej zawiodły. Jeden z krajów na południu wycofał się już z tej strasznej, morderczej ustawy z roku 1957. Głoszą teraz, i to na gwałt, z wykonaniem natychmiastowym, że matka nie ma prawa decydować o życiu dziecięcia, bo to jest własność rodziny, narodu, społeczeństwa, ludzkości.
Kościół uczył tak od dawna. O to walczyli dla swojego narodu obecni tutaj biskupi polscy. Wiele z tego powodu ucierpieliśmy, wiele rzeczy przykrych i obelżywych powiedziano przeciwko nam. Ale mądrość i doświadczenie pokazuje, że zwycięża się nie łatwizną, pielęgnowaniem osobistych upodobań i chęci. Nawet w życiu rodzinnym potrzeba ofiary i zwycięstwa nad sobą. Gdy nowy człowiek się rodzi na świat, trzeba nawet śmierci spojrzeć odważnie w oczy jak Chrystus na krzyżu, gdy zbawiał ludzkość. Dopiero wtedy rodzina staje się kolebką narodu a naród może być nazwany rodziną rodzin.
Wydaje się, że w tej chwili trzeba już przestać wymyślać Kościołowi, że stawia narodowi trudne wymagania. Gdyby Jadwiga Śląska naśladowała niejedną z Polek współczesnych, prawdopodobnie nie dałaby narodowi syna, który swoim ciałem, jak szańcem, zagrodził drogę barbarzyństwu do serca Polski i jej wolności.
Jeśli Wy, Matki, gotowe do ofiary, nie dacie narodowi synów, to kto stanie w obronie granic Polski? Może powiecie, jak nieraz czyta się w gazetach: Nie będziemy produkowali „mięsa dla armat”. Dobrze, w takim razie, kto zjedzie do kopalń, kto stanie przy warsztatach pracy, kto przyłoży rękę do pługa?
Dwa lata temu w Warszawie był taki wypadek: Pogotowie przywiozło do kliniki położniczej matkę, która miała rodzić. Gdy wynoszono z auta kobietę na noszach, sanitariusze potknęli się o pryzmę niesprzątniętego śniegu. Kobieta upadła i było nieszczęście: zginęła matka i nienarodzone dziecko. Gdy później dochodzono, dlaczego tak się stało, odpowiedź padła jedna: brak ludzi, którzy by uprzątnęli śnieg z ulic.
Ciągle brak ludzi! A jednocześnie, co robimy z nienarodzonymi Polakami?!
Kościół nieustannie będzie o tym mówił, biskupi będą o tym mówić. Prymas będzie o tym mówił! Może ściągną na siebie gniew i potoki artykułów w prasie. To wszystko nic, nie ma znaczenia! Idzie o większe dobro. A warto jest ucierpieć dla obrony większego dobra.
Patrzcie, jakim „ziarnem gorczycznym” jest nauka Chrystusowa, mająca dwadzie¬ścia wieków, a w Polsce – dziesięć wieków! Jak wpada w dzisiejsze życie narodu, jak je ratuje, jak potężne ma znaczenie dla jego bytu!
Stoimy na ziemi ojczystej, po wiekach odzyskanej, która potrzebuje naszych serc, abyśmy ją miłowali, naszych dłoni, abyśmy ją uprawiali, naszej obecności, abyśmy dostarczali argumentów na arenie światowej, że jesteśmy tu potrzebni, że jesteśmy tu – u siebie! Nasza obecność, praca, trud i miłość to najwspanialsze dowody dziejowej słuszności, która po wiekach oddała narodowi tę ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną. Maszyny nie zrobią wszystkiego, bo maszyny nie umieją kochać. Muszą przyjść ludzie, którzy umieją kochać. Oni poprowadzą maszyny. Ich miłość przeleje się w pługi, w młoty i miecze.
Doprawdy, ,,każdy uczony w Piśmie, biegły w nauce o królestwie niebieskim, podobny jest do człowieka gospodarza, który wydobywa ze skarbca swego rzeczy nowe i stare” ( Mk 13,52).
Jest jeszcze jedna wielka dziedzina życia narodu, która wymaga źródła ewangelicz¬nego. Nie wiemy dokładnie, jak Jadwiga Śląska pielęgnowała swojego syna, Henryka Pobożnego. Ale musiała pielęgnować go w duchu chrześcijańskim, skoro umiał oddać życie za naród. Było to więc na pewno wychowanie chrześcijańskie.
Człowiekowi wieku XX może się wydawać, że wychowanie chrześcijańskie jest przestarzałe. Tak się nieraz pisze, czyta, a niekiedy nawet wierzy. Tymczasem wiemy, jaki jest rezultat wychowania bez Chrystusa, jaki jest rezultat zorganizowanego gwałtu na umysłach, sercach i postawie młodzieży.
W tej chwili w wielu krajach zmaga się rodzina ze szkołą. Zmaga się rodzina katolicka ze szkołą laicką, bez Boga. W niektórych narodach zmaganie to trwa już blisko wiek. I oto doszły one do przekonania, że bez pomocy Syna Bożego wychowanego przez Maryję w Nazaret, nie będzie zdrowego, owocnego, skutecznego wychowania rodzinnego i narodowego. Dlatego też dzisiaj w wielu krajach, które były nawet przodownikami wychowania świeckiego, cofnięto się z tej drogi, jako rodzącej ciernie i chwasty. Obyśmy nie za późno zrozumieli, jak doniosłe znaczenie ma Ewangelia Chrystusowa dla wychowania rodzinnego i narodowego!
Pozwólcie, że więcej o tym mówić nie będę. Dodam tylko, że mądrość wymaga, „gospodarz naszej ziemi” umiał „dobywać ze skarbca swego rzeczy nowe i stare” i aby wiedział, jak stare wartości żyją we wszystkich tragediach i nadziejach naszych czasów.
Najmilsze Dzieci! Zanim skończę, pragnę swoją myśl przenieść daleko, za Ocean! W dniu. w którym modlimy się w Polsce u świętej Jadwigi, w dalekim kraju, gościnnym dla naszych rodaków, w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, w miejscowości Doylestown koło Filadelfii odbywa się wspaniała uroczystość. Zakon Ojców Pauli¬nów. których przedstawiciela widzimy tutaj w osobie Ojca Generała, wybudował tam nową „Jasną Górę”. Dzisiaj odbywa się wielka uroczystość Polonii amerykańskiej: konsekracja nowej świątyni pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej w Doyles¬town, W uroczystości tej bierze udział prawie cała Polonia amerykańska, wszyscy biskupi polskiego pochodzenia pracujący w Ameryce oraz najwyższe władze państ¬wowe Stanów Zjednoczonych.
Pragniemy tutaj, sprzed grobowca świętej Jadwigi, posłać braterskie pozdrowienie do kraju, w którym można było bez przeszkód i trudności, w ciągu dwóch lat zbudować olbrzymią świątynię ku uczczeniu Matki Bożej Częstochowskiej. Zapewne, niejedne Jadwigi wezmą tam dzisiaj udział i z niejednego „Jadwigowa” – bo tak nazwanych miejscowości jest w Ameryce wiele – przyjadą delegacje, aby radować się ze zwycięstwa Królowej Polski.
Biskup Władysław Rubin, nasz Delegat do spraw duszpasterstwa Polonii zagranicznej (oklaski), w otoczeniu biskupów polskich i amerykańskich będzie sprawował świętą funkcję konsekrowania świątyni ku uczczeniu Matki Bożej Częstochowskiej.
Niech pójdzie stąd od nas do rzeszy rodaków, wśród których są może wasi bracia, siostry czy dzieci, braterskie pozdrowienie z ziemi starej do ziemi nowej! (Oklaski). Z naszego milenijnego doświadczenia wydobywajmy wszystkie stare wartości Ewan¬gelii, które okazują się potrzebne czasom nowym, nowożytnym i postępowym. Bez wartości Chrystusa i Jego Matki Maryi, nie ma prawdziwego, rzetelnego postępu i gwarancji dla bytu narodowego.
Sobie i Wam, nasi Rodacy, zgromadzeni w tej chwili wokół konsekrowanej świątyni Matki Bożej Częstochowskiej na ziemi amerykańskiej, życzymy wierności Bogu, Krzyżowi. Ewangelii. Kościołowi i duchowi chrześcijańskiego narodu – „Pol¬ski zawsze wiernej”.
■ Stefan Kardynał Wyszyński – homilia wygłoszona w Bazylice Świętej Jadwigi w Trzebnicy (16 października 1966); podkreślenia Stanisław Andrzej Potycz