Eucharystia i wolność w nauczaniu Jana Pawła II

   […]Chcąc rozważyć zagadnienie istotnego związku Eucharystii i wolności, należy sięgnąć do fundamentalnej prawdy dotyczącej eklezjalnego wymiaru sakramentu Eucharystii. Uświadamia nam on prawdę, która stała się jedną z pierwszych eksponowanych przez Jana Pawła II w encyklice Ecclesia de Eucharistia:

   Kościół żyje dzięki Eucharystii [Ecclesia de Eucharistia vivat]. Ta prawda wyraża nie tylko codzienne doświadczenie wiary, ale zawiera w sobie istotę tajemnicy Kościoła. Na różne sposoby Kościół doświadcza zradością, że nieustannie urzeczywistnia się obietnica: «A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata» (Mt 28,20). Dzięki Najświętszej Eucharystii, w której następuje przeistoczenie chleba i wina w Ciało i Krew Pana, raduje się tą obecnością w sposób szczególny. Od dnia Zesłania Ducha Świętego, w którym Kościół, Lud Nowego Przymierza, rozpoczął swoje pielgrzymowanie ku ojczyźnie niebieskiej, Najświętszy Sakrament niejako wyznacza rytm jego dni, wypełniając je ufną nadzieją (Ecclesia de Eucharistia, 1,1).

   Nawiązując w dalszych wersach tego dokumentu do nauki ostatniego Soboru, Papież podkreśla, że:

   Słusznie Sobór Watykański II określił, iż Ofiara eucharystyczna jest «źródłem i zarazem szczytem całego życia chrześcijańskiego». «W Najświętszej Eucharystii zawiera się bowiem całe dobro duchowe Kościoła, to znaczy sam Chrystus, nasza Pascha i Chleb żywy, który przez swoje ożywione przez Ducha Świętego i ożywiające Ciało daje życie ludziom». Dlatego też Kościół nieustannie zwraca swe spojrzenie ku swojemu Panu, obecnemu w Sakramencie Ołtarza, w którym objawia On w pełni ogrom swej miłości (Ecclesia de Eucharistia, 1,1).

   Warto w tym miejscu zaznaczyć, że myślą przewodnią Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego we Wrocławiu (25 maja-1 czerwca 1997 r.) była właśnie „Eucharystia i wolność”. W homilii wygłoszonej na jego zakończenie Jan Paweł II zachęcał nas, aby spojrzeć na wolność człowieka w perspektywie Eucharystii. Kościół bowiem na przestrzeni wieków nie przestaje być w świecie głosicielem ewangelii wolności. To jest jego misja. „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” (Ga 5,1). Dlatego chrześcijanin nie może się obejść bez wolności. Bo wolność dana jest nam przez Boga. Jest nam nie tylko przez Boga dana, jest nam także zadana. Ona jest naszym powołaniem: „Wy, bracia – pisze Apostoł Paweł – powołani zostaliście do wolności” (por. Ga 5,13). Kościół jest stróżem wolności, bo jako członkowie jego wspólnoty wierzymy, że do wolności wyzwolił nas Chrystus.
   W Eucharystii Chrystus jest obecny jako Ten, który siebie daje w darze człowiekowi, jako Ten, który człowiekowi służy: „Umiłowawszy swoich, do końca ich umiłował” (por. J 13,1). Prawdziwą wolność mierzy się stopniem gotowości do służby i do daru z siebie. Tylko tak pojęta wolność jest prawdziwie twórcza, tak pojęta wolność buduje nasze człowieczeństwo indywidualne i społeczne. Chrystus w Eucharystii pozostanie po wszystkie czasy niedościgłym wzorem postawy «pro-egzystencji», to znaczy postawy bycia dla drugiego człowieka. Chrystus cały był dla swego Ojca Niebieskiego, a w Ojcu – dla ażdego człowieka. Sobór Watykański II wyjaśnia, iż człowiek odnajduje siebie, a również pełny sens swojej wolności właśnie poprzez bezinteresowny dar z siebie samego (por. Konstytucja duszpasterska Gaudium et spes, 24).
   Jan Paweł II zaś dodaje w encyklice Veritatis splendor (III), że istnieje również głęboka relacja pomiędzy prawdą i wolnością, której Kościół stale powinien uczyć współczesnego człowieka. Prawda jest sprawą życiową, doskonaleniem się, której punktem odniesienia jest Ten, który o sobie powiedział: „Ja Jestem Drogą, Prawdą i Życiem” (J 14,6). Ale który zapewnił apostołów: „A oto Ja jestem z Wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Obecność ta – przy każdym człowieku, z woli Jezusa Chrystusa – uobecnia się w Jego Kościele. Dlatego Chrystus obiecał uczniom Ducha Świętego. Kościół zaś wierny Założycielowi, powołany i zobowiązany jest do stałego wypełniania napomnienia św. Pawła, skierowanego do Tymoteusza:

   Zaklinam cię na Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, oraz na Jego pojawienie się i na Jego królestwo: głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, wykazuj błąd, napominaj, podnieś na duchu z całą cierpliwością w każdym nauczaniu. Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom. Ty zaś czuwaj we wszystkim, znoś trudy, wykonaj dzieło ewangelisty, spełnij swe posługiwanie! (2 Tm 4,1-5).

    Dlaczego Kościół na tej drodze napotyka na tak wielkie trudności? Ponieważ fundamentalną zasadą stało się odrzucenie przez ludzi prawd wiary o stałej obecności Ducha Świętego. Kościół bowiem jest wspólnotą wiary mówiącą o rzeczywistości Bosko-ludzkiej. Jeżeli ktoś nie widzi Boga w Kościele, a tylko wielokrotnie słabego człowieka, wokół którego można mówić nieprawdę lub najzwyczajniej prawdą manipulować, wówczas nie można mówić o pełnym obrazie Kościoła. Widzimy to w dzisiejszej prasie, telewizji, środkach masowego przekazu, gdzie tak tanio operuje się pojęciem Kościół, zubażając jednocześnie jego wspólnotę Bosko-ludzką i nauczanie Urzędu Nauczycielskiego, ogołacając ją z prawd Bożych nadprzyrodzonych – prawd wiary.
   Drugim powodem jest to, że współczesny człowiek wszystkie przejawy życia indywidualnego, społecznego, religijnego, moralnego oraz etycznego sprowadził do kwestii wolności. Człowiek dzisiejszy stał się wrażliwy, a może lepiej, przewrażliwiony w kwestii swojej wolności, różnie ją definiując, jednocześnie uważając ją za najwyższą wartość świadczącą o godności człowieka. Wiele jednak z owych teorii i praktyki wolności daleko odchodzi od prawdy o człowieku jako stworzeniu Boga i Jego obrazu oraz od obiektywnych praw zgodnych z naturą człowieka. Wolność w czasach dzisiejszych stała się wręcz absolutem, którego w żaden sposób nie można kwestionować czy też w jakikolwiek sposób podważać. Postuluje się, że człowiek ma być jedynym kryterium osądu postępowania wobec siebie i innych osób, we wszystkich niemalże przejawach życia – społecznego, gospodarczego, politycznego, moralnego, etycznego. Nawet ma decydować o tym, jakiej jest płci. Byle byłby zgodny z samym sobą. Byle zostawić go w spokoju. W ten sposób każdy człowiek ma prawo posiadać własną prawdę. Nawet prawdę o Bogu, którego obraz – jak wielokrotnie i dzisiaj doświadczamy – może sobie wymalować, a następnie – stosownie do swych potrzeb i koncepcji życiowej wolności – osądzić, wyśmiać i naturalnie ukrzyżować. Bez prawa do Słowa Prawdy, bez prawa do zmartwychwstania.
   Jednakże paradoks sprzeczności polega na tym, że choć współczesny człowiek przykłada tak wielkie znaczenie do wolności, jednocześnie robi wszystko, żeby tę wolność zakwestionować, podważyć, wypaczyć albo w ogóle zniszczyć, zapominając o fundamentalnej w tej dziedzinie życia prawdzie, że realizacja wolności przez niego opiera się na respektowaniu odwiecznego prawa Bożego, które Bóg wszczepił w człowieka i świat go otaczający w dniu stworzenia. Człowiek zaś realizuje swoją wolność wówczas, kiedy to wszystko respektuje i konsekwentnie drogami Boga podąża, realizując to wszystko, co zwie się obiektywnym planem Boga i natury. Wtedy jako najdoskonalsze ze stworzeń jest na najpewniejszej drodze rozwoju świata przez samego siebie. Bo wolność to nie swawola, to nie podążanie za tanimi hasłami propagandy ideologicznej, takimi jak „róbta co chceta”. Bo już teraz dostrzegamy, że zbyt wielką cenę płaci świat przyrody i sam człowiek. Na naszych oczach powstaje «cywilizacja śmierci», przed którą przestrzegał nas Jan Paweł II (zabijanie nienarodzonych dzieci, eutanazja). Współczesne badania nad zasobami gospodarczymi ziemi dowodzą, że wzrastająca liczba powodzi jest w większości wypadków, szczególnie w Europie, powodem nieuwzględniania przez człowieka naturalnych rozlewisk rzeki. I to, że rzeki dzisiaj wylewają, o czym świadczy chociażby Odra, jest powodem próby powrotu do naturalnego koryta, którego człowiek w sposób sztuczny je pozbawił. A ponadto, jak można usiłować wmawiać młodemu człowiekowi używanie środków odurzających, a nawet częściowo je zalegalizować, skoro pozbawiają one człowieka wzrastania i życia w naturalnym środowisku, przenosząc go w środowisko iluzji i odurzenia, z którego po krótkim czasie musi wrócić do codziennej realności.
   Rodzą się zatem pytania: Czy na tym polega wolność? Czy wolność to przyjmowanie światopoglądów propagowanych przez niektóre środki masowego przekazu, dla których nie ma żadnego prawa naturalnego, godności natury ludzkiej? Już wielcy myśliciele starożytnej Grecji uważali, że zanim człowiek zacznie poszukiwać wartości w otaczającym go świecie, najpierw powinien spojrzeć na siebie, na swoją godność, ponieważ sam w sobie jest wartością i to najważniejszą ze wszystkich. Kto nie dostrzega wartości, którą jest on sam, ten nigdy nie zbuduje właściwego świata wartości w otaczającym go świecie. A na razie wiele tendencji światopoglądowych zmierza, w sposób sprytny i wydawałoby się w imię właśnie prawdy o człowieku i wolności, do pozbawienia człowieka jego niezaprzeczalnych praw i godności. Poucza nas o tym Sobór Watykański II, zauważając, że ludzie wysoko sobie cenią wolność, są szczególnie wrażliwi na jej punkcie, a przede wszystkim przy każdej okazji o nią zabiegają i domagają się jej. Ale często sprzyjają jej w sposób fałszywy jako swobodzie czynienia wszystkiego, co tylko się podoba, w tym także i zła. Prawdziwa zaś wolność

   […] to wyniosły znak obrazu Bożego w człowieku. Bóg bowiem zechciał człowieka pozostawić w ręku rady jego[/], żeby Stworzyciela swego szukał z własnej ochoty, i Jego się trzymając, dobrowolnie dochodził do pełnej i błogosławionej doskonałości ([i]Gaudium et spes, 17).

   Tak więc godność człowieka wymaga, aby działał on ze świadomego i wolnego wyboru, to znaczy osobowo, od wewnątrz poruszony i naprowadzony, a nie pod wpływem ślepego popędu wewnętrznego lub też zgoła przymusu zewnętrznego. Taką zaś wolność zdobywa człowiek, gdy uwalnia się od wszelkiej niewoli namiętności, dąży do swego celu drogą wolnego wyboru dobra oraz zapewnia sobie skutecznie i pilnie odpowiednie pomoce. Wolność ludzka, zraniona grzechem, jedynie z pomocą łaski Bożej może to nastawienie ku Bogu uczynić w pełni skutecznym. A każdy będzie musiał zdać sprawę przed trybunałem Boga z własnego życia wedle tego, co czynił dobrze czy też źle. Jeżeli więc człowiek trzyma się Stworzyciela i jego prawa, wówczas jest w środowisku prawdy. A mamy wobec nas i wobec drugiego człowieka i świata wielki obowiązek szukania prawdy i trwania w niej.
   Człowiek ma swoje niezaprzeczalne prawa dane mu przez Boga, wpisane w jego naturę, w jego całe życia. A to dlatego, że ma swoje obowiązki, zadania życiowe, zgodne do treści swojego powołania życiowego. I tutaj nie ma miejsca na żaden subiektywizm, na wolność, widzimisię. Inaczej nie żyjemy w prawdzie, pomimo iż czasami przez krótki czas odczytujemy pozory dobra i rzekomego szczęścia. Każdą więc niepewność obranej drogi trzeba nam oceniać według fundamentalnej zasady, że wolność zależna jest od prawdy, o której Jezus powiedział w sposób dobitny i jednoznaczny: „Ja jestem Prawdą”. Prawda Bożego Objawienia zawarta jest w Biblii i Tradycji Kościoła, kształtowanej przez Urząd Nauczycielski Kościoła. Gdy poznamy Prawdę, wtedy Ona nas wyzwoli (por. J 8,32).
   Bóg posiada jedyną władzę decydowania o dobru i o złu. Nie człowiek. Już obraz zawarty w Księdze Rodzaju, mówiący o jasnym poleceniu Stwórcy danym człowiekowi:

   […] z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania: ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz (Rdz 2,16-17)

pokazuje nam, że człowiek posiada wolność wyboru «z wszelkiego drzewa», ale nie oznacza to, że może zrobić wszystko, że jego wolność wyboru i postępowania jest nieograniczona. Wolność człowieka nie obejmuje «drzewa poznania dobra i zła». W ten sposób Bóg powołał człowieka do przyjęcia prawa moralnego, którego On jest ostatecznym ustawodawcą. On bowiem jako nasz Stwórca i Ojciec wie lepiej nawet od nas samych, co dla nas jest dobre. Fenomenu takiego rozumienia wolności, postrzeganej jako życie według prawa Bożego i Ewangelii Jezusa Chrystusa, przyszło mi kiedyś w szczególny sposób doświadczyć.
[image]   Nie twórzmy więc sobie własnych, nieprawdziwych definicji wolności, gdyż zaprowadzą nas one na bezdroża, z dala od Tego, który jest Drogą i Prawdą. Nie zadręczajmy się na myśl, że świat w wielu jego zaułkach żyje inaczej. Nie obniżajmy lotów. Ale świadczmy – świadectwem nienarzucającym się, ale przemawiającym nader wyraziście realnością naszego życia – że warto postawić na wolność nieatrakcyjną, niekrzyczącą kolorami taniej ekstazy i złudnych wzruszeń, na wolność prawdziwą, jedyną, której alfą i omegą jest Bóg Prawa oraz świętej Ewangelii. […]

■ o. Bonawentura Smolka OFM – fragment wykładu wygłoszonego 20 maja 1997 r., zaktualizowanego przez autora w lutym 2015 r. o późniejsze nauczanie Jana Pawła II.

(c) 2006-2024 https://www.dlp90.pl