Wychowanie do słuchania Słowa Bożego

Wprowadzenie
Dlaczego taki temat? Czy istnieje coś takiego jak wychowanie do słuchania Słowa Bożego? Niektórzy, po przeczytaniu tematu dzisiejszego wystąpienia pytają: wychowanie – rozumiem, ale wychowanie do słuchania Słowa?
[image]
   Od wielu lat uczestniczę w rekolekcjach ze Słowem Bożym. Widzę, jak to słowo prowadzi, przemienia, pozwala inaczej spoglądać na rzeczywistość Boga i świata.
   Trzeba pamiętać, że Słowo Boga pragnie zająć cały nasz umysł, nasze serce i naszą wolę. Tylko wtedy jesteśmy zdolni całkowicie pójść za Nim. Prawda naszej wiary, która może zmienić nasze patrzenie na codzienność brzmi: Bóg do nas mówi! Św. Paweł w Liście do Rzymian uczy: „wiara rodzi się ze słyszenia, a tym co się słyszy jest słowo Chrystusa” (Rz 10,17).

Wiara rodzi się ze słuchania
W każdej chwili naszego życia wiara się rodzi; rodzi się, ponieważ słuchamy Tego, który do nas mówi. Wierzę, że do nas ktoś mówi. Jakie to ważne w naszym życiu, że do nas mówi, że nas zauważa; że mówi: ty jesteś ważny w moim życiu! Jesteś w moim życiu obecny! Tak Bóg do mnie mówi codziennie. A to oznacza, że nie ma takiej chwili, takiej sekundy w moim życiu, w której by Bóg do mnie nie mówił.
   Nosimy w sobie obciążenie tego rodzaju, dlatego może być trudne dla nas uwierzyć w to, że Bóg mówi do nas nieustannie. Bo to oznacza, że Bóg się mną nie zmęczył. Kiedy Bóg mówi do mnie – staję się przez Jego słowo. Jakie to ważne wierzyć w to, że On mówi do mnie nieustannie. Ponieważ to oznacza mieć nieustannie kontakt z Bogiem, który mnie nieustannie stwarza. Nieustannie kształtuje, nieustannie czyni na obraz i Jego podobieństwo. U Boga nie ma takiego momentu, takiej chwili, w której by przestał do mnie mówić.
   Nieraz mamy takie doświadczenie w sobie, subiektywne, że Bóg wydaje się ściszać swój głos: były rekolekcje, mówił głośno, donośnie, czytelnie, a potem, kiedy minęły rekolekcje jakby wyciszył regulator i nie chciał ze mną rozmawiać. Jakby mówił niewyraźnie, cicho. Ale to jest nasze złudzenie. Bóg nigdy nie przestaje do mnie mówić.

Bóg mówi do mnie codziennie z miłością.
   U Boga nie ma modulacji głosu: głos się nie moduluje – raz ciszej, raz głośniej. Jest Miłością i mówi do mnie wyraźnie komunikując swoją miłość. Jego miłość do mnie nie zmienia się. To jest kolejna prawda, w którą trudno uwierzyć. Bóg jest miłością doskonałą. Kocha mnie w sposób boski i tak przemawia, jak Miłość, która w sposób doskonały szuka ze mną kontaktu.
   Bóg codziennie komunikuje mi swoje słowo a w nim swoją miłość w sposób niezmienny. Cokolwiek zadzieje się w moim życiu, u Niego w relacji do mnie nic się nie zmienia. Także wtedy, kiedy jestem w grzechu, kiedy się gubię, kiedy się zatracam.
   Warto sobie tę prawdę stale przypominać i nią żyć: Bóg który mówi do mnie codziennie, mówi do mnie zawsze z miłością? Ta miłość szuka prawdy w moim życiu. Miłość bez prawdy nie istnieje. Prawda podana przez Jego słowo, nawet ta najtrudniejsza, jeśli Mu wierzę, jest zawsze do podźwignięcia. Prawda, którą podaje mi Jego słowo zawsze wyzwala, czyni na nowo pięknym. A więc również wtedy, kiedy staję przed Nim poraniony, jeśli otwieram się na Jego słowo, uwierzę, że On mówi do mnie z miłością, to właśnie prawda o mnie – choćby najtrudniejsza – ale podana z miłością stanie się dla mnie wyzwalająca, staję się wolnym człowiekiem, odrodzonym. Czy ja wierzę w to, że Bóg zawsze szuka dla mnie życia, pełni życia? Św. Ireneusz z Lyonu powie: „chwałą Boga jest człowiek żyjący w pełni”.

Bóg mówi do mnie osobiście, „po imieniu”
Kiedy otwieram Pismo święte Bóg spotyka się ze mną w sposób jedyny i niepowtarzalny w tej jedynej prawdzie, którą jest On sam. Bóg całym sobą staje za tym co sam mówi. Na dowód tego, że tak jest posyła swoje Słowo – Jezusa Chrystusa: „tak Bóg umiłował świat…, umiłował człowieka, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy miał życie, życie wieczne” (J 3,16).
   Jezus, Słowo Wcielone, sam będąc bez grzechu wchodzi w mój grzech, aby mnie z otchłani grzechu wyprowadzić. To znaczy, że Bóg mówi do mnie osobiście, całym sobą, aż po krzyż. Osobiście, to znaczy, że dla Niego jestem osobą. Jestem kimś, z kim On chce nawiązać dialog. On jeden najlepiej wie, że ten mój dialog z Nim jest jedyny, niepowtarzalny. Dlatego, że każdego z nas stworzył inaczej. Z drugim człowiekiem ten dialog będzie już inny, również niepowtarzalny. Każdy z nas ma inne serce, inny umysł, świat uczuć, inną osobowość, inny temperament.
   Św. Paweł w Liście do Efezjan przypomina: „Bóg wybrał mnie w Jezusie, słowie swoim, odwiecznym, osobowym przed założeniem świata” (Ef 1,4). To znaczy, że w słowie Boga jest ukryte moje imię. Bóg pierwszy wypowiedział nade mną swoje imię. I kiedy Bóg mówi do mnie, mówi zawsze po imieniu. Zawsze mogę usłyszeć w Jego słowach moje imię.
   Każdy z nas ma prawdopodobnie w Biblii takie słowa, które strzeże ze szczególną zazdrością. Ponieważ w nich usłyszeliśmy, że Bóg mówi do nas osobiście. To nie znaczy, że w innych nie mówi do nas osobiście. Ale w tych słowach odkryliśmy tę prawdę.
   Moje słowo, które przed laty odkryłem i które jest takim osobistym odniesieniem Boga do mnie: Jer 20, 1-8 – „uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem ci się uwieść. Ujarzmiłeś mnie i przemogłeś”.

Bóg nigdy o nas nie zapomina
Bóg mówi do mnie codziennie, w tej chwili. To oznacza, że daje mi słowo na ten moment, na tę chwilę. Bóg nigdy nie spóźnia się ze swoim słowem. Jest zawsze punktualny. Dotyka punktu mojego życia, który teraz przeżywam.
   Pamiętamy fragment Ewangelii Łukasza. Podano Jezusowi księgę proroka Izajasza, aby czytał: „Duch Pański nade Mną, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi” (Łk 4,18).
   Jezus wymienia tych wszystkich, których przyszedł wyleczyć: biednych, ślepych, źle się mających, tęskniących za życiem, za uzdrowieniem, uwolnieniem. On mógł jako jedyny z obecnych w synagodze powiedzieć: „dziś spełniły się te słowa, któreście usłyszeli”. Pamiętamy, jaka była reakcja słuchaczy. Oni przecież też słyszeli te słowa Izajasza, ale byli jakby ospali, niedzisiejsi.
   Wypędzili Go z synagogi. Wyprowadzili na stok góry, na której było zbudowane miasto, i chcieli Go strącić z tej góry. Nie chcieli uwierzyć w to, że słowo, którym karmili się przez całe długie pokolenia, słuchali go przez lata, że ono się spełnia „dzisiaj”, tu i teraz. Pamiętajmy, że i my mamy problem z rozumieniem tego czasu. To „dzisiaj” to nie jest nasz kalendarz. Dzisiaj to jest kalendarz Boga. Przywykliśmy do tego, że to my chcemy wyznaczać Panu Bogu nasz czas, nasz zegarek, nasz kalendarz; czas spełniania się naszych próśb, oczekiwań, pragnień. Tymczasem u Boga jest zawsze DZIŚ, u Boga zawsze JEST. Bóg wszystko realizuje, gdy nadchodzi pełnia czasu. Trzeba jednak uwierzyć w to, że On także dzisiaj nie spóźnia się ze swoim słowem. To jest słowo na ten moment. Słowo, które działa na moje myśli, moje uczucia, moje pragnienia. Czy ja w to wierzę?
   To co nam bardzo przeszkadza spotkać się ze słowem „dzisiaj” to nasze przyzwyczajenie. Przyzwyczajenie sprawia, że my kodujemy w naszej pamięci to co już usłyszeliśmy, i to najczęściej „po swojemu”. Przyzwyczajenie zabiera świeżość. Nie jesteśmy w stanie słuchać „tu i teraz”, tak jakbyśmy słuchali po raz pierwszy.
   Często otwieramy Biblię mechanicznie; mechanicznie słuchamy, jesteśmy przy swoich myślach, a nie przy Bożych wersetach. Jesteśmy przy swoich pragnieniach, a nie przy Jego obietnicach. Jesteśmy przy swoich planach, a nie Jego rozwiązaniach. Jesteśmy przy własnych horyzontach myślenia widzenia rozumienia a Jego horyzonty przekraczają to wszystko. Bóg widzi inaczej, widzi dalej, głębiej. On wie co dla nas jest najlepsze.
   Jego słowo jest zawsze większe, zdolne odpowiedzieć na każde pytanie życia. KAŻDE. Także wtedy, gdy dla nas wydaje się to niewyobrażalne.

Podsumowanie
Warto więc zwrócić uwagę na wartość Słowa. Musimy odświeżyć naszą relację ze Słowem. Ponieważ od tego jaka jest nasza relacja do Słowa Bożego zależy jak będziemy go słuchać, a potem – w dalszej konsekwencji – jak będziemy traktować drugiego człowieka.
   Jego słowo wypowiadane nieustannie mnie stwarza, kształtuje swoim słowem. Nie ma takiego momentu, by mnie nie kształtował swoim słowem. Stwarza, znaczy wyprowadza z chaosu, nieustanie porządkuje. Kiedy mnie rozbija grzech, rozbijają złe myśli, rozbija moje cierpienie. Kiedy w moim życiu pojawia się hałas i chaos, kiedy zaczynam się gubić, On wypowiada słowo, by mnie wyprowadzić z chaosu. A jeśli On kiedyś potrafił wyprowadzić świat z chaosu do istnienia to oznacza, że nie ma w Biblii takiego słowa, które nie mogłoby mnie wyprowadzić ku życiu. I nie ma we mnie takiego chaosu, takiej biedy, z której ono nie mogłoby mnie wyprowadzić ku nowemu życiu. Nie ma we mnie takiego grzechu, z którego On przez swoje słowo nie mógłby mnie wyprowadzić na nowo do nowego życia.
   Słowo „stwarza” oznacza też „czyni pięknym”. Ilekroć słucham Jego słowo z wiarą ono tylekroć czyni mnie pięknym. To słowo może uczynić pięknym moje myśli, moje uczucia, moje czyny, piękne moje życie.
   Życzę takiego spotkania ze Słowem, w którym Bóg będzie zawsze czynił mnie pięknym. Słowo przechowywane w sercu jest światłem, rodzi uśmiech, przenika głębokości i zamysły naszego serca. Trzeba więc, abyśmy z wiarą i ufnością strzegli Słowa. I cierpliwie czekali na jego plon – plon obfity.
   "Panie, otwórz nasze serca, abyśmy uważnie słuchali słów Syna Twojego".

■ Bp Marek Mendyk – autorski tekst wykładu wygłoszonego w Duszpasterstwie Ludzi Pracy ’90 (26.09.2019); pełną wersję wykładu zawiera nagranie:
https://www.legnica.fm/duszpasterstwo-ludzi-pracy/29202-wychowanie-do-sluchania-slowa-bozego

(c) 2006-2024 https://www.dlp90.pl