Papieże mojego życia: św. Paweł VI, św. Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek

Ubi Petrus – ibi Ecclesia
   Chciałbym zacząć moje osobiste wspomnienia o papieżach mojego życia. Jesteśmy w roku 2020, mam 65 lat, 49 lat w Opus Dei i 39 lat kapłaństwa. Czuję się przede wszystkim dzieckiem Boga w Kościele Katolickim i dobrze wiem, że Kościół Katolicki jest tam gdzie papież, Biskup Rzymu, jest. Ubi Petrus – Ibi Ecclesia. Gdzie Piotr – tam Kościół. Et sine Ecclesiam nulla salus: bez Kościoła Chrystusowego nie ma zbawienia.
   Mówię i piszę o tym, ponieważ boli mnie zjawisko wszystkim znane: otwarta krytyka papieża Franciszka ze strony niektórych członków Kościoła Katolickiego. Może niektóre słowa i gesty papieża Franciszka nie potrafimy do końca zrozumieć, może niektórym nie podoba się jego styl wyrażania się. Wtedy warto milczeć i pozwolić, by czas, kontekst, teologowie czy kolegium biskupów wyjaśniły sprawy. Papieża nie krytykuje się, nie podważa się jego autorytet, jak nie podważa się władzę i szacunek dla własnego rodzonego ojca. Chciałbym jasno powiedzieć, że widzę papieża Franciszka i jego magisterium jako kontynuację ostatnich świętych papieży XX i XXI wieku. Dla mnie, osobiście, żaden papież nie trafił do mojego serca tak jak papież Franciszek, przede wszystkim kiedy mówi po włosku, w krótkich homiliach w Domu św. Marty.
   Urodziłem się w 1955 roku, a wtedy papieżem był Pius XII (1939–1958), Eugenio Maria Giuseppe Giovanni Pacelli. Jego hasło: Opus iustitiae pax – Pokój jest dziełem sprawiedliwości. Żył w latach 1876–1958. Jasne, że nic nie pamiętam o tym papieżu, który dużo cierpiał z powodu drugiej wojny światowej, uratował wielu uchodźców z wojny, szczególnie Żydów, jednak nigdy nie zaprotestował publicznie przeciwko okrucieństwu hitlerowców i represji wobec Żydów. Z tego powodu jego proces kanonizacyjny został zatrzymany.

[image]

Święty papież Jan XXIII (1958–1963)
Angelo Giuseppe Roncalli (1881–1963). Obedientia et pax – Posłuszeństwo i pokój.

   Pierwsze moje wspomnienie o papieżu odnoszą się do świętego papieża Jana XXIII. Pamiętam jako małe dziecko, że widząc jego zdjęcie słyszałem: ten papież jest tak dobry, jak gruby! Ten kontrast: otyłość łączona z dobrocią nie potrafiłem zrozumieć do końca. Pod Jego pontyfikatem pamiętam w sposób szczególny moją pierwszą komunię święta w przepięknej kaplicy mojej szkoły. Stosunkowo niedawno dowiedziałem się, że ta wspaniała, ukochana kaplica szkolna (szkoła ‘Jezus – Maryja’ w Tarragonie) została zaprojektowana i wykonana przez Gaudiego, jako podarunek dla jego siostrzenicy pod koniec XIX wieku. A potem sobór Watykański II. Nie rozumiałem o co chodziło, ale pamiętam, że często w Kościele była modlitwa za Sobór i wiele razy zostało podkreślane ogromnie znaczenie mające dla Kościoła. Śmierć papieża Jana XXIII, tak jak trochę później śmierć Kennedy’ego, dotarła do mnie w rodzinnym domu.
   Papież Jan to ‘il papa buono’ – dobry papież, był tak dobry jak sympatyczny i pulchny. Angelo Giuseppe Roncalli odbył wiele podróży jako ważny wysłannik ze Stolicy Świętej. Zawsze potrafił pozyskiwać sympatię i serce wielu osób z którymi się spotykał. Kiedy był nuncjuszem w Paryżu, podczas uroczystej recepcji poznał pana Thoreza, szefa partii komunistycznej i lekko się uśmiechając powiedział do niego: „mimo, że Panu nie podoba się, należymy do tej samej partii”. Pan Thorez zamilkł z zakłopotaniem a nuncjusz Roncalli wyjaśniał: „należymy do tej samej partii grubasów”.
   Również w Paryżu, podczas dyplomatycznej recepcji, spotkał się z pierwszym rabinem Francji. Rozmawiali serdecznie między sobą i kiedy skierowali się do jadalni jeden ustępował drugiemu przejścia przez próg drzwi. A Roncalli przekonał rabina tymi słowami: „Bardzo proszę, najpierw Stary Testament a później Nowy”. Miał zawsze tak dobry humor, że kiedy dziennikarze zapytali o jego sekret, że był zawsze radosny, odpowiedział: „nie wiem, może z tego powodu, że nie choruję na nerwy jak wielu innych”.
   W czasie kolejnego przyjęcia dyplomatycznego w stolicy Francji pojawiła się piękna kobieta nieskromnie ubrana, a nuncjusz komentował: „ciekawe zjawisko, pojawia się kobieta i ludzie zamiast patrzeć na nią, zerkają na nuncjusza”. Później ofiarował tej kobiecie owoce, nalegając by zjadła przynajmniej jeden, a kiedy ta pani zapytała dlaczego powinna jeść, Roncalli odpowiedział: „ponieważ Ewa zdała sobie sprawę, że jest naga po spożyciu owocu”.
   Już będąc papieżem nie stracił radosnego sposobu bycia. Sam odpowiedział, że przez pierwsze dni pontyfikatu był trochę przejęty odpowiedzialnością bycia papieżem, i nie mógł dobrze spać. W nocy słuchał wewnątrz siebie głosu Ducha Świętego: – Spokojnie, to Ja kieruję kościołem a nie ty! I od tej chwili bardzo dobrze spał.
   Kiedy Hrabia Giuseppe della Torre, naczelny L’Osservatore Romano, spóźniał się na swojej pierwszej audiencji z Janem XXIII i poprosił o przebaczenie mówiąc, że jego frak nie był przygotowany, usłyszał od papieża: „Ale skąd, ja nie chciałem rozmawiać z pańskim frakiem, ale z panem!”
   Przy innej okazji przyjął na audiencji biskupa z Polski, który pożegnał się z papieżem mówiąc: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!”. A Jan XXIII zawołał znowu do niego i powiedział mu: „w mieście Bergamo, kiedy ktoś mówi ‘Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus’, ludzie mądrzy i pobożni mieszkający tam, odpowiadają: zawsze będzie pochwalony a diabeł powieszony!”
   Na początku pontyfikatu papież Jan XXIII musiał często pozować do zdjęć. Spotkał się z Fultonem Sheenem, wtedy już znanym księdzem ze Stanów Zjednoczonych pracującym w telewizji, później został biskupem (nawiasem mówiąc niedawno jego beatyfikacja została wstrzymana), i powiedział do niego: „Pan Bóg widząc, że będę papieżem, mógłby stworzyć mnie bardziej fotogenicznym!” A wobec kobiety, która komentowała po jego wyborze, że nie jest przystojny, ale jego twarz wygląda na dobrego, zrewanżował się: „ta uczciwa pani wydaje się, że myli konklawe z konkursem piękności”.
   Jest o wiele, wiele więcej anegdot, historyjek i wydarzeń które pokazują jak prosty i bezpośredni, radosny i sympatyczny był Jan XXIII, papież dobry, święty i pulchny (taki gruby, taki chudy, może świętym być!). Teraz już wystarczy. Możemy tylko dodać, że musiał być pełen ufności Duchowi Świętemu, by zwołać w XX wieku Sobór Watykański II. Bóg jako nagrodę przyjął go do Swojej chwały oszczędzając mu przykrości związanych z widokiem posoborowego rozłamu Kościoła, które stał się powodem cierpienia dla kolejnych papieży po nim.
   Urzeczywistnianie nauki soborowej będzie wezwaniem dla nich. 27 kwietnia 2014 r. papież Franciszek razem z papieżem seniorem Benedyktem XVI kanonizował ‘il papa buono’ z ‘il papa polaco’. Dwóch świętych papieży żyjących kanonizuje dwóch papieży już w niebie. Wszystko ‘fuori norme’, tak jak lubił Jan Paweł II.

[image]

Święty papież Paweł VI (1963-1978)
Giovanni Battista Montini (1897-1978). In nomine Domini – W imię Pańskie.

   Święcenie kapłańskie w 1920 r., biskupie w 1954 r. Studiował filozofię i prawo kanoniczne na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, literaturę na Sapienzy oraz dyplomację w Kościelnej Akademii Szlacheckiej. W czasie studiów opanował francuski, hiszpański, niemiecki i angielski. Doskonale znał grekę. Wybrany na papieża 21 czerwca 1963 r.
   19 października 2014 r. papież Paweł VI został beatyfikowany przez papieża Franciszka, w obecności papieża seniora Benedykta XVI i wielu tysięcy wiernych na placu św. Piotra. Był to akt, który zamykał nadzwyczajny synod biskupów o rodzinie. Został kanonizowany na placu św. Piotra przez papieża Franciszka 14 października 2018 r., razem z szóstką innych błogosławionych, w tym arcybiskupem San Salvador, Oscarem Romero. Kanonizacja odbywała się podczas trwającego w Watykanie Synodu poświęconego młodzieży, a w tej uroczystości papież senior Benedykt XVI nie był obecny.
   Z tym papieżem mam konkretne wspomnienie. Kiedy studiowałem na trzecim roku matematyki na Uniwersytecie Complutense w Madrycie, udało mi się przekonać kolegę Rafała, żebyśmy pojechali na kongres ICU dla studentów z całego świata w Rzymie podczas Wielkiego Tygodnia. 10 kwietnia 1974 r., w auli nazywanej wtedy Nervi (teraz aula Pawła VI), mieliśmy środową audiencję z papieżem Pawłem VI.
   Skończyła się audiencja i papież wyszedł z auli do sedia gestatoria – to papieska lektyka, niesiona przez osiem osób. Widziałem go blisko mnie. Wszedłem na krzesło i wspierając się na barierce wyciągnąłem rękę. Papież Paweł VI, również mnie widział i pochylił się mocno w moją stronę. Podałem mu rękę, a on mocno ścisnął moją dłoń, nawet bardzo mocno. Prosiłem o męstwo dla tego papieża. Później ochrona miała pretensje do mnie, ponieważ sytuacja była trochę niebezpieczna i ludzie niosący papieża musieli mocno trzymać lektykę, by się nie przewróciła.
   Papież Paweł VI był jeszcze noszony lektyką (Jan Paweł II zrezygnował z noszenia przez sedari), ale zdjął tiarę – potrójną koronę reprezentującą władzę. Był to pierwszy papież podróżujący przez wszystkie kontynenty samolotem. Wielkie znaczenie miała jego pierwsza zagraniczna pielgrzymka do Ziemi Świętej w 1964 roku. W Jerozolimie doszło wówczas do jego historycznego spotkania z prawosławnym patriarchą Atenagorasem. To dzięki temu gestowi w 1965 roku zniesiono ekskomunikę nałożoną na Kościół prawosławny w 1054 roku.
   Papież Paweł VI jest przede wszystkim wspominany w historii jako papież, który kontynuował Sobór Watykański II, trzymał właściwy kierunek i zamknął go. Również zostanie na zawsze jego Encyklika Humanae Vitae i jasna treść – konieczną jest rzeczą, aby każdy akt małżeński zachował swoje wewnętrzne przeznaczenie do przekazywania życia ludzkiego. To było w roku 1968, kiedy rewolucja seksualna z marksistowskiego źródła buntowała się przeciw każdemu ograniczeniu, a moralne usprawiedliwienie pigułki antykoncepcyjnej stało się znakiem uwolnienia od wszelkiego magisterium.
   Intelektualny, pokorny reformator, papież Paweł VI staje się papieżem cierpienia moralnego, doświadczając intelektualnego chaosu po soborze i niewierności wśród kapłanów. Tak się wyrażał w swojej homilii 29 czerwca 1972:
   „Wydaje się, że przez jakąś szczelinę dym szatana wszedł do Kościoła. Otacza nas wątpliwość, niepewność, problematyka, niepokój, niezadowolenie, konfrontacja. Już nie ufa się Kościołowi, a wierzy się w pierwszego pogańskiego proroka, który przemawia w jakiejkolwiek gazecie lub środki masowego przekazu. Ucieka się do niego prosząc o formułę prawdziwego życia. Nie widząc, że właśnie my jesteśmy prawdziwymi ojcami i nauczycielami.
   Weszła do naszych sumień ciemna wątpliwość, wkroczyła przez okna, które powinny być otwarte na światłość. Weszła przez naukę, która została nam dana, byśmy poznali prawdę. Prawda naukowa nie oddala nas od Boga, wręcz przeciwnie zachęca, byśmy szukali całej prawdy z większą siłą. Zamiast tego przyszła krytyka i wątpliwości. Niestety, naukowcy boleśnie pochylają czoło rozumu mówiąc: ‘Nic nie wiem, nic nie wiemy, nic nie możemy wiedzieć’. Szkoła stała się miejscem ciemności i przeciwności, czasami na granicy absurdu. Chwali się progres, a później niszczy się wszystko nadzwyczajną radykalną rewolucją, która neguje wszelki postęp, by powrócić do prawa dżungli.
   Również wewnątrz Kościoła panują tego rodzaju niepewności. Wydawało się, że po Soborze przyjdzie dzień światła słońca dla życia Kościoła, a zamiast tego przyszedł dzień pełny chmur, dzień burzy, ciemności, niepewności. Głosimy ekumenizm i oddalamy się coraz bardziej od naszych braci. Raczej wykopujemy przepaście zamiast budować mosty”.
   Jako nastolatek, licealista pamiętam jak wielki zamęt był wśród duchowieństwa tamtego czasu. Było sporo niewierności. Wielu kapłanów zafascynowało się filozofią marksistowską – interpretowaniem historii i teologii w tamtych kategoriach. Nowa teologia miała punkt odniesienia w holenderskim katechizmie, gdzie tajemnica Eucharystyczna – centrum i kompendium naszej wiary katolickiej – nie była jasno wyjaśniona.
   Paweł VI podpisał – często z łzami w oczach – wiele dyspens od obowiązku celibatu. Było to dla niego coś bardzo bolesnego. Na spotkaniu z kapłanami drugiego lutego 1978 r. tak przemówił:
   „Z bólem serca patrzymy na przykry stan niektórych kapłanów i chcielibyśmy dodać im otuchy naszymi pogodnymi i pewnymi słowami, które my wszyscy dziś tutaj skierujemy do Pana: Tuus sum ego! Wszyscy doświadczamy uczucia radości i pewności, które jest w sumieniu kapłana pokornego i wiernego. Nie chcemy teraz rozważać sposobu i proporcji zjawiska zdrad kapłańskich, które w tych ostatnich latach powodowały niemało cierpienia dla Kościoła. To jest codziennie nasz ból i temat naszej modlitwy.
   Statystyki przerażają nas, nie mamy słów dla konkretnych przypadków. Szanujemy przyczyny tych decyzji, ale powodują nam ogromny ból. Los słabych ludzi, którzy mimo wszystko mieli siłę, by zdradzić swoje dobrowolne zaangażowanie, dezorientuje nas i zachęca nas do polecania ich miłosierdziu Boga. Właśnie ci wybrani dla Domu Boga rezygnują z własnego powołania, są niewierni wobec świętych zwyczajów, co jest dla nas czymś nie do uwierzenia i przypomina straszliwe słowa Psalmu: Si inimicus meus maledixisset mihi, sustinemus… Gdybyż to lżył mnie nieprzyjaciel, z pewnością bym to znosił; gdybyż przeciw mnie powstawał ten, który mnie nienawidzi, ukryłbym się przed nim. Lecz jesteś nim ty, równy ze mną, przyjaciel, mój zaufany, z którym żyłem w słodkiej zażyłości, chodziliśmy po domu Bożym w orszaku świątecznym (Ps 54, 13-15)”.
   Dramat papieża Pawła VI wiąże się bezpośrednio z kryzysem posoborowym. Duch Święty prowadził ten sobór, ale interpretowanie jego nauki i sposób prowadzenia reformy liturgicznej nie od Niego pochodzi. W końcu dobro i prawda zwyciężają.
   Skończę mowę o świętym Pawle VI trzema małymi ciekawostkami.
a) Relikwią, którą zaniesiono do ołtarza tuż po ogłoszeniu papieża błogosławionym był podkoszulek z lekkiej wełny ze śladami krwi. Paweł VI miał ją w chwili zamachu na jego życie w Manili na Filipinach w 1970 r., gdy rzucił się na niego ze sztyletem niezrównoważony mężczyzna. Papieża uratowały wówczas osoby z jego otoczenia.
b) Paweł VI kochał Polskę. Od maja do listopada 1923 r., będąc młodym kapłanem, pracował w Nuncjaturze w Warszawie. Intensywnie uczył się języka polskiego. W czasie inauguracji pontyfikatu w 1963 roku kilka zdań poświęcił Polsce. W 1966, z okazji 1000-lecia chrztu Polski chciał pielgrzymować do Częstochowy, ale nie było zgody władz cywilnych. Jego współpracownicy ujawnili potem, że bardzo mocno to przeżył. Zamierzał nawet przyjechać na Boże Narodzenie i odprawić mszę na Jasnej Górze. Jednak władze komunistyczne stanowczo odmówiły. W 1972 roku Paweł VI wydał bullę „Episcoporum Poloniae coetus”, która sankcjonowała polskie diecezje na ziemiach zachodnich i północnych. To on beatyfikował Maksymiliana Kolbe.
c) Montini, będąc substytutem w Sekretariacie Stanu w Watykanie pomagał, w latach czterdziestych, św. Josemaríi i bł. Álvaro, w pierwszych krokach Opus Dei w Rzymie. W 1965 r., odwiedził centrum ELIS, dzieło korporacyjne Opus Dei w robotniczej dzielnicy Tiburtino, w Rzymie. Św. Josemaría Escrivá również tam był. Warto obejrzeć dziesięciominutowy reportaż z tego wydarzenia.

Czcigodny Sługa Boży papież Jan Paweł I (26 VIII-29 IX 1978)
Albino Luciani (1912-1978). Humilitas – Pokora.

   Wybór tego papieża, tak samo jak kolejnego papieża, pamiętam w sposób szczególny, ponieważ mieszkałem wtedy w Rzymie i studiowałem teologię w Kolegium Rzymskim Świętego Krzyża (obecnie Uniwersytet Papieski Świętego Krzyża). Od samego początku było to ‘il papa del sorriso’ – papież uśmiechu. Było tak przesympatyczny i miły do słuchania, że przebywając z nim na placu św. Piotra podczas modlitwy Anioł Pański czułem ogromną radość i chęć do uśmiechu. Podczas ledwo ponad miesiąc trwającego pontyfikatu sprzedano więcej zdjęć Jego uśmiechniętej twarzy niż zdjęć papieża Pawła VI podczas ponad piętnastu lat jego pontyfikatu.
   Jan Paweł I nie chciał nosić tiary i życzył sobie, by nie noszono go w lektyce. 5 września udzielił audiencji metropolicie leningradzkiemu i nowogrodzkiemu Nikodemowi. Było to pierwsze od 500 lat oficjalne spotkanie wysokiego przedstawiciela Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej ze zwierzchnikiem Kościoła katolickiego. Wizyta skończyła się tragicznie dla Nikodema, który doznał zawału serca i zmarł natychmiast, w obecności papieża.
   Jan Paweł I zyskał wielu sympatyków wśród wiernych, wśród których zaskarbił sobie przydomek „Uśmiechniętego Papieża”. Papież Jan Paweł I wygłosił 11 homilii i przemówień, odbył cztery audiencje generalne oraz odprawił pięć nabożeństw na Anioł Pański.
   Skończę dwoma anegdotami: Podczas konklawe w pierwszym momencie kard. Luciani nie przyjął wyboru i konieczne było powtórne głosowanie. Potem zaś wiele sygnałów świadczyło o tym, że czuł, iż jego pontyfikat będzie krótki. Kiedy po wyborze spytano go o papieskie imię powiedział „Jan Paweł I”, kard. Villot wyjaśnił, że może przyjąć „Jan Paweł”, ale bez numeracji. Wówczas miał powiedzieć: „Nie, nie, Jan Paweł I, bo ten pontyfikat nie będzie długi”. Przede wszystkim jednak powiedział swojemu sekretarzowi Johnowi Magee – i kilka osób potwierdza, że im także – że wybrany zostać powinien nie on, ale ten kardynał, który siedział naprzeciw niego w kaplicy Sykstyńskiej. Kiedy sprawdzono, okazało się, że był to fotel kard. Karola Wojtyły.

[image]

Święty papież Jan Paweł II (1978-2005)
Karol Wojtyła (1920-2005). Totus Tuus – Cały Twój.

   ]Pierwszego października 1995 r. zamieszkałem w Krakowie przy ul. Łukasiewicza. Poznałem kilku księży i dzięki temu miałem możliwość cotygodniowych dyżurów w konfesjonale w kościele Mariackim przy Rynku. W pierwszy piątek listopada zostałem zaproszony na wieczorną adorację eucharystyczną dla księży w kaplicy kurii krakowskiej przy ul. Franciszkańskiej 3. Kiedy zapytałem, czy naprawdę mogę uczestniczyć, odpowiedzieli mi, że tak, jak najbardziej i że kard. Macharski postępuje tak samo, jak to miał w zwyczaju jego poprzednik – Franciszkańska 3 to dom otwarty!
   Adoracja eucharystyczna zaczęła się punktualnie o 20-ej. Rektor seminarium udzielił błogosławieństwa. Wcześniej, będąc ponad pół godziny na kolanach i patrząc na Chrystusa, zaczął prowadzić rozważanie, medytację – głośną modlitwę. Byłem pod jej wielkim wrażeniem. Widać było, że on po prostu się modli: prosto, bezpośrednio, szczerze i mądrze rozmawia z Chrystusem. Pomyślałem, że to jest szkoła i życie modlitewne, których nauczył się od kard. Wojtyły.
   Wielkość Jana Pawła II polega na umiejętności ukazania prawdziwego oblicza Kościoła – oblicza świętości. Credo in Unam, Sanctam, Catholicam et Apostolicam Ecclesiam! Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół! Kościół Chrystusa jest święty mimo osobistych grzechów chrześcijan, które nie potrafią przesłonić prawdziwego oblicza Kościoła, jego świętości. Papież Polak bronił świętości Kościoła na dwa sposoby. Po pierwsze, beatyfikował i kanonizował wielu chrześcijan, a po drugie – sam dążył do świętości. Liczby mówią same za siebie. Podczas 51 uroczystości ogłosił błogosławionymi 1338, a świętymi 482 osoby. To o wiele więcej, niż jakikolwiek poprzedni papież. Było wśród nich wielu Polaków i Polek. Jedną z nich jest siostra Faustyna, beatyfikowana 18 kwietnia 1993 r., a kanonizowana 30 kwietnia 2000 r. Uroczystości kanonizacyjne odbywały się równocześnie w Rzymie i Krakowie i to wtedy zostało ustanowione święto Miłosierdzia Bożego. Sama siostra Faustyna przewidziała to w swoim „Dzienniczku”.
   Wśród tych uroczystości szczególne znaczenie ma dla mnie beatyfikacja (17 maja 1992 r.) i kanonizacja (6 października 2002 r.) Josemarii Escrivy, założyciela Opus Dei, w których miałem okazję uczestniczyć. Ten święty kapłan od 1928 r. głosił nowinę starą i zarazem nową: świętość chrześcijańska jest dla wszystkich, a świeccy są powołani do jej poszukiwania w miejscu pracy i w rodzinie. To powszechne powołanie do świętości zostało przyjęte przez Sobór Watykański II, a – jako że sobór został otwarty przez papieża Jana XXIII w 1962 r., a zamknięty przez papieża Pawła VI w 1965 r. – to właśnie Jan Paweł II w wielkiej mierze miał za zadanie urzeczywistnić naukę soborową.
   Święty już tu na ziemi utożsamia się z Chrystusem. Karol Wojtyła już w młodym wieku dążył do świętości. Widoczne było u niego to dążenie do bycia drugim Chrystusem, samym Chrystusem. Ks. prof. Tokarz, historyk filozofii hinduskiej, w latach pięćdziesiątych dojeżdżający razem z ks. Wojtyłą z Krakowa na KUL, po nominacji biskupiej ks. Wojtyły w 1958 r. powiedział do studentów: „Wreszcie kuria mnie posłuchała. Chodziłem tam często i mówiłem im: Zróbcie Wojtyłę biskupem. Pobożność ma, mądrość ma i dobroć ma. Różnica między nim a mną polega na tym, że ja zaraz po przebudzeniu w pociągu wychodzę na papierosa, a on klęka przy oknie i modli się, modli się bez końca”.
   Gdybym miał wybrać jeden z rysów świętości Wojtyły, byłaby to jego zdolność do słuchania, przede wszystkim Pana Boga na modlitwie. Był człowiekiem modlitwy, mistrzem dialogu z Bogiem, ponieważ potrafił zawsze słuchać tego, co Duch Święty ma do powiedzenia. Słuchał Boga i stał się posłuszny Woli Bożej wypełniając Boskie plany aż do końca, aż do krzyża. Potem, na drugim miejscu, potrafił doskonale słuchać głosu każdego człowieka i w ten sposób stał się sługą wszystkich, prawdziwym „servus servorum Dei” – sługą sług Bożych.
   Jest to święty, który kochał Boga, siebie i innych. Był normalnym człowiekiem, pokazującym świętość jako normę dla każdego. Był radosny. Będąc kapłanem, biskupem i papieżem lubił „popapieżować” – popodróżować. Rozumiał bowiem świętość jako misję, aby zanieść Chrystusa aż na krańce świata. Stał się papieżem podróżnikiem, głosicielem Ewangelii na miarę Piotra i Pawła, bez wątpienia największym papieżem XX wieku. Bardzo wysoko ustawił poprzeczkę świętości dla wszystkich chrześcijan trzeciego millenium.
   Teraz, w roku 2020, dziękuję Panu Bogu za możliwość przebywania w Polsce od 1994 r. Moja wiara stała się mocniejsza i bardziej powszechna. Miałem okazję słuchać na żywo świętego papieża Polaka w długich, charyzmatycznych i niezapomnianych podróżach apostolskich w latach 1997, 1999 i 2002. Nie mówiąc o przeżyciu Jego śmierci w Warszawie – koniec marca i początek kwietnia 2005 roku. A po jego śmierci – szybka i krótka podróż do Rzymu, by uczestniczyć w jego pogrzebie w Watykanie, na placu św. Piotra. Tam dało się czuć w sposób namacalny działanie Ducha Świętego na kardynałów, biskupów i kapłanów, zakonnice i zakonników, na cały lud Boży, również na mnie. Głęboko się wzruszyłem.
   Będąc w Polsce zawsze pragnąłem przywitać się z wielkim Papieżem, przynajmniej dotknąć jego ręce czy sutannę – chociaż frędzli jego płaszcza. Kiedy Jan Paweł II poszedł do domu Ojca myślałem sobie: szkoda, że nie dotknąłem go. I kiedy pojawiła się ta myśl w mojej głowie od razu wrócił do mojej pamięci spotkanie w Castengandolfo, w niedzielę 19 sierpnia 1979 roku. Mieliśmy Mszę świętą z papieżem, tylko dla studentów Kolegium Rzymskiego Świętego Krzyża, wszyscy z Opus Dei. Było nas około czterysta osób. Papież Jan Paweł II zechciał osobiście udzielać Komunię Świętą wszystkim. To długo trwało, około pół godziny. Podziwiałem męstwo tego kapłana. Byłem jednym z ostatnich w kolejce i pamiętam do dzisiaj taki gest papieża Polaka – patrzył na już małą grupę czekającą i zbierał siły z lewej ręki trzymającej wielką puszkę jakby mówiąc do siebie: Ja to skończę! A myśl, która pojawiła się u mnie w dniu Jego śmierci, była: tak, nie dotknąłeś tego wielkiego człowieka, ale za to, dał on tobie Chrystusa. To jest tajemnica świętych – oni prowadzą nas do Chrystusa, do Boga, reszta nie interesuje mnie.

Papież Benedykt XVI (2005-2013)
Joseph Ratzinger (ur. 1927). Cooperatores Veritatis – Współpracownicy Prawdy.

   LIST OTWARTY. Chciałbym z czcią napisać do Ciebie, Ojcze Święty, Benedykcie XVI, z okazji Twojej abdykacji 28 lutego 2013 r. Pragnę przede wszystkim powiedzieć tylko jedno słowo: dziękuję! A jeżeli pytasz mnie z jakiego powodu Ci dziękuję, to teraz w tym liście otwartym stwierdzam, że powodów mam mnóstwo.
   Na pierwszym miejscu chcę wyrazić moje uznanie za to, że przyjąłeś Urząd Piotrowy, że prawie na osiem lat stałeś się Papieżem, Ojcem naszym. Nie była to sprawa łatwa być następcą wielkiego Papieża Polaka. Wiem, że już przed Twoim wyborem chciałeś iść na zasłużoną emeryturę, by spokojnie pisać książki. Nie udało się, i wobec wezwania Pańskiego odpowiedziałeś tak: „Po Wielkim Papieżu Janie Pawle II księża kardynałowie wybrali mnie, prostego i skromnego robotnika winnicy Pańskiej”. Bardzo się cieszyłem, że 19 kwietnia 2005 r. w pierwszym wystąpieniu przemówiłeś do ludzi zgromadzonych na placu Świętego Piotra, tak jak to zrobił bł. Jan Paweł II w dniu jego wyboru.
   Następnie gorąco Ci dziękuję za Twoje magisterium, za wszystkie Twoje nauki, za to, że nigdy mnie nie nudziłeś podczas słuchania i czytania prawie wszystkich Twoich przemówień, homilii, encyklik, katechez itd. Ile radości, ile światła, ile jasności jest w Twoim nauczaniu! Wiele osób uważa, że Papież Benedykt mówi ciekawe rzeczy, w sposób głęboki i zrozumiały. Twoje magisterium jest świetlistym szlakiem prowadzącym ludzkość do poznania Prawdy. Twój herb biskupi i papieski stał się rzeczywistością: „Cooperatores Veritatis” („Współpracownicy Prawdy”).
   Nauczyłeś nas, że wieczna Prawda stała się człowiekiem, że można Ją zrozumieć, ponieważ jest logiczna i można Ją miłować. Trzy rzeczy podstawowe ustanawiają rdzeń prawdziwej religii: po pierwsze, wydarzenia historyczne z życia Jezusa Chrystusa; po drugie, stworzenie i zbawienie przez Logos, a więc rozum ma zdolność poznania obiektywnej rzeczywistości; i po trzecie, każdy człowiek stworzony z Miłości i dla Miłości znajduje w Bogu swoje szczęście, sens, własne imię i życie. Gdybym musiał wybrać jeden z Twoich dokumentów i jeden z Twoich tekstów, miałbym duże trudności, ale mój wybór padłby na Twoją pierwszą encyklikę „Deus caritas est” i na słowa tam napisane: „U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie”.
   Dziękuję za Twoją miłość do Liturgii i za możliwość celebrowania mszy świętej po staremu. Za Twoim pozwoleniem odprawiałem mszę świętą w sposób nadzwyczajny kilkadziesiąt razy, a kiedy mam taką możliwość, inaczej bije moje serce kapłańskie wychodząc do ołtarza Bożego, do tego Boga, który raduje moją młodość. Wielkie dzięki, Ojcze Święty, za tę nowość związaną z Tradycją! Również pamiętam ze wzruszeniem, kiedy w bazylice watykańskiej, w Wielki Czwartek 2009 r., koncelebrowałem z Tobą i z wieloma innymi kapłanami mszę krzyżma. Jaka uroczysta i piękna była ta Liturgia! Wybrana muzyka unosiła ducha i pierwszy raz w moim życiu śpiewałem formuły konsekracyjne. Doświadczyłem, że surowa rzymska liturgia, pełna delikatności, prowadzi do Boga, i czułem się jak w niebie.
   Dziękuję za Twoje podróże apostolskie. Podróżowałeś niemało. Szczególnie jestem wdzięczny, że pierwsza podróż apostolska była do Polski po światowym dniu młodzieży w Twojej ojczyźnie. Byłeś w Warszawie, Częstochowie, Krakowie, Wadowicach, Kalwarii i Łagiewnikach. Chciałeś być w Auschwitz-Birkenau, a tam zobaczyliśmy tęczę, która dała odpowiedź na Twoje pytania: „W miejscu takim jak to brakuje słów, a w przerażającej ciszy serce woła do Boga: Panie, dlaczego milczałeś? Dlaczego na to przyzwoliłeś?”. Także byłeś kilka razy w Hiszpanii: w Walencji, Santiago, Barcelonie i Madrycie. W Cuatro Vientos z młodzieżą nie uciekłeś przed burzą i czuwałeś do końca: „Drodzy młodzi! Razem przeżyliśmy przygodę. Mocni w wierze w Chrystusa, przetrzymaliście deszcz. Niech was nie hamują żadne przeciwności. Nie bójcie się świata ani przyszłości, ani waszej słabości”. Dzięki za te słowa i wytrwałość. Czuję szczególną radość za Twoją podróż do Ziemi Świętej i do Niemiec, bardzo się cieszyłem z Twojego wspaniałego przemówienia w Bundestagu w Berlinie i w ONZ w Nowym Jorku.
   Dziękuję, Ojcze Święty, za twoją rezygnację, ponieważ dałeś możliwość Duchowi Świętemu prowadzić Kościół w inny sposób, w inny styl, ale to Duch Święty ciągle prowadzi Kościół przez papieża Franciszka.

Papież Franciszek (od 2013)
Jorge Bergoglio (ur. 1936). Miserando atque eligendo – Spojrzał z miłosierdziem i wybrał.

   Byłbym hipokrytą gdybym nie przyznał się do osobistego zaskoczenia po wyborze papieża podczas wieczoru 13 marca 2013 r. Rzeczywiście nie skakałem z radości, nawet byłem lekko rozczarowany: siedemdziesiąt sześć lat, z Argentyny, jezuita…, ale natychmiast zabrzmiał jakby wewnątrz głos: oto Papież, którego trzeba kochać, wspierać, za którego trzeba się modlić! A słowa założyciela Dzieła: „Chrystus, Maryja, papież. Czyż w tych trzech słowach nie wskazujemy na miłość, która streszcza całą katolicką wiarę?” utwierdziły mnie, że jeżeli chcę być dobrym synem Kościoła i św. Josemaríi powinien kochać papieża „kimkolwiek by był”.
   Ale później, słuchając jego prostych i bezpośrednich słów i zastanawiając się, doszedłem do wniosku, że ‘anuntio vobis gaudium magnum, habemus papam’ to jest prawda: to wielka radość mieć papieża, niezależnie od kraju jego pochodzenia, od wieku, stanu zdrowia i wykształcenia, od duchowości i imienia wybranego. Wszystko mi jedno. On jest papieżem i kropka.
   Ale chwileczkę. Czy to nie sprawia mi radości, że pochodzi z Argentyny i że jego rodzice byli Włochami? Tak, czuję blisko mnie Argentynę, ponieważ znam grupę osób z Opus Dei, które przyjechały z tego kraju do Polski, by zacząć pracę apostolską w ramach ducha Dzieła. Również czuję blisko mojego serca kraj Dantego, ponieważ we Włoszech mieszkałem dwa lata i często go odwiedzam. Papież Franciszek nie jest młody, ale to ma również pozytywną stronę, ma więcej doświadczenia. Nie ma pół płuca, ale sam gotuje i przemieszcza się przez wielkie miasto Buenos Aires używając metra. Jego imię również sprawia mi radość: nowość i oryginalność, która przypomina o ubóstwie i prostocie by w ten sposób zbudować Kościół Chrystusowy (Asyż), a także o nowej ewangelizacji by cały świat, ale szczególnie wschód płonął w miłości do Boga (Ksawery).
   A jezuici…, czy nie są mi bardzo blisko? Tak. Mam na imię Ignacio de Loyola i tak jest napisane w polskim dowodzie osobistym. Kiedy moi rodzice w lecie 1954 r. pojechali samochodem z Alcañiz (Aragon) do Zarautz (Kraj Basków) gdzie do dzisiaj moja rodzina ma letni dom, zgubili drogę i dojechali do Loyoli. Moja mama była w ciąży i decyzja zapadała od razu: gdy będzie chłopak to ‘Ignacy’.
   Osiem lat później w dniu 31 lipca 1962 r., w roku mojej pierwszej komunii, grając na pięknym placu ’72 rur’ naprzeciw mojego domu w Alcañiz, znalazłem małą czarną i nową książkę, samotnie leżącą na ławce, nikogo nie było. Nie wiem właściwie dlaczego ją otworzyłem. Zdałem sobie sprawę, że była to książka religijna, nie za bardzo mnie zainteresowała i zostawiłem ją na ławce. Natomiast kiedy skończyłem zabawę i musiałem wrócić do domu widziałem, że mała książeczka ciągle leżała samotnie na ławce, a więc zdecydowałem się i wziąłem ją ze sobą by podarować mojemu tacie.
   -Tato, znalazłem to w parku. A on przeczytał tytuł: – „Św. Ignacy z Loyoli. Ćwiczenia duchowe”. Ciekawe, że znalazłeś to w dniu twoich imienin, na pewno ma to jakieś znaczenie. I napisał na pierwszej stronie tej książeczki: ‘Ignacy znalazł to w dniu jego imienin na placu Alcañiz w 1962 r’. (‘Se lo encontró Ignacio el dia de su Santo en la glorieta de Alcañiz en 1962’) a na tej samej stronie ciągle można przeczytać: ‘I dziś 14 marca 1992 r., oddaję ją Ignacemu, ponieważ uważam, że od jego narodzenia św. Ignacy z Loyoli prowadził go do Opus Dei. Ściskam mocno, twój ojciec’. (‘Y hoy 14 de marzo de 1992, se lo doy a Ignacio, porque creo que desde su nacimiento San Ignacio de Loyola le encaminó al Opus Dei. Un abrazo muy fuerte de tu padre)’.
   Tak więc bardzo się cieszę, że papież Franciszek jest jezuitą. To wielki zakon, który uczynił tak wiele dobrego dla Kościoła i nadal czyni. Do długiej listy słynnych świętych jezuitów jak Loyola, Borja, Ksawery, Kostka, Bobola, Belarmino, Gonzaga, Miki…, dołączy, mam nadzieję, również pierwszy papież jezuita. Tego życzę Kościołowi katolickiemu i o to proszę Pana Boga przez wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny (do której już od samego początku uciekał się papież Franciszek) i świętego Józefa, ogólnego Patrona Kościoła, ponieważ również bardzo się cieszę z tego, że papież Franciszek zaczął swoją posługę przez Mszę inaugurującą pontyfikat w dniu 19 marca, w uroczystość św. Józefa. A jego homilia była całkowicie poświęcona świętemu Józefowi, a potem dodał wezwanie imienia Józefa do drugiej, trzeciej i czwartej modlitwy eucharystycznej.
   Na pierwszy rzut oka widać jak bardzo medialny jest papież Argentyńczyk. Św. Jan Paweł II również był otwarty na mass-media i bardzo komunikatywny, ale Franciszek przekracza granicę papieża-Polaka, również papieża emerytowanego czy seniora. Rzeczywiście, miał rację papież Ratzinger, kiedy ustępując ze służby Piotrowej zwrócił uwagę, że w tym czasach Duch Święty może prowadzić Kościół innymi drogami, innym duchem. Papież Bergoglio jest rewolucją dla wielu katolików.
   Kilka lat temu przebywając w Krakowie zadzwoniłem do mojego przyjaciela księdza, wybitnego profesora teologii dogmatycznej: – Czy możemy się spotkać? – Chętnie, zapraszam do mnie. Przyjechałem do niego i spotkałem go przed piękną kamienicą. Siedzieliśmy w kawiarni biblioteki i zapytałem: – Czy czytałeś to, co powiedział papież Franciszek podczas podróży na Kubę i do Stanów Zjednoczonych? Jego odpowiedź zabolała mnie: nic nie czytałem i nie mam zamiaru.
   Na moją prośbę o wyjaśnienie tak radykalnego nastawienia, mój przyjaciel profesor stwierdził: – Ta decyzja ma dwa powody: jako teolog dogmatyczny nie lubię ciągłej nieprecyzyjności wypowiadania się papieża Franciszka, a z drugiej strony to, co powiedział o uchodźcach wydaje mi się nie na miejscu; znam realia w Syrii i deklaracje tego typu nic nie pomagają chrześcijanom tego kraju.
   Nie chciałem wchodzić w głęboką dyskusję, bo nie mieliśmy dużo czasu i dawno nie widzieliśmy się, a nie wypada się spotkać i kłócić – łączy nas przyjaźń i wspólna modlitwa. Jego słowa i postawa przypomniały mi, w kontraście, inne rozmowy z księżmi z socjalistycznej dzielnicy Vallecas w Madrycie w latach osiemdziesiątych. Zadałem jakiemuś księdzu proboszczowi to samo pytanie: czy czytasz papieża Jana Pawła II? Jego odpowiedź brzmiała: – nie, nie będę czytał żadnego słowa takiego konserwatywnego i dogmatycznego papieża.
   Szkoda, że nie potrafimy przezwyciężyć własnych przesądów i „widzimisię”. Szkoda, ponieważ bogactwo świętości i nauki papieża Franciszka jest wielkie. Na początku lat siedemdziesiątych czytałem dokumenty Soboru Watykańskiego II, i byłem zachwycony. Homilii św. Jana Pawła II w dniu rozpoczęcia jego pontyfikatu słuchałem na żywo na placu świętego Piotra – coś niesamowitego! Przeczytałem prawie wszystko od Ratzingera do Benedykta XVI z wielkim upodobaniem. Natomiast żadne słowo żadnego papieża nie trafia do mnie tak głęboko, jak słowo Franciszka. Jego homilie z Domu św. Marty poruszają mnie. Papież Franciszek dociera głęboko do mojego serca.
   Co jest dla mnie najważniejsze w tych latach jego pontyfikatu? Do mnie najbardziej docierają jego homilie z Domu Świętej Marty: proste, bezpośrednie, trafne, krótkie kazania pochodzące z Pisma Świętego i jego serca. To, co ten człowiek głosi jest wiarygodne: treść utożsamia się z życiem, głosi Chrystusa i żyje z Chrystusem. Po drugie, jego spotkanie z drugim człowiekiem, szczególnie z człowiekiem chorym, upośledzonym, okaleczonym, biednym, skazanym. Postać miłosiernego samarytanina papieża przemawia do mojego wygodnego życia: co ja robię dla biednych?
   Kiedy przeczytałem biografię papieża Franciszka „The Great Reformer: Francis an the Making of a Radical Pope” Austeen Ivereigh’a odkryłem, że nie da się zrozumieć Bergoglio bez historii Argentyny, bez historii jego powołania jako jezuity. Kontekst jest kluczowy.
   Mała anegdota z tej książki. Opowiada się tam, że jakaś pani jest absolutnie przekonana, że papież Franciszek jest antychrystem i antypapieżem; kiedy została zapytana, dlaczego tak uważa, odpowiedziała, że jest to oczywista sprawa, gdyż nie nosi czerwonych butów! Śmieszne, żałosne. Tak jak w samolocie podczas spotkania z dziennikarzami w czasie powrotu z podróży apostolskiej – ktoś wyraził zwątpienie, że to, czego naucza papież Franciszek brzmi nie po katolicku. A papież z pokorą, stanowczo i z humorem odpowiedział: „Ja wierzę w to, co Kościół uczy, a jeżeli trzeba odmawiać wyznanie wiary publicznie jestem w stanie to zrobić”.
   Wydaje się, że niektórzy nie rozumieją papieża Franciszka. Z jakiego powodu? Może niektórzy, jak mój przyjaciel ksiądz profesor, mają uzasadnione powody, i trzeba przyznać im rację. Natomiast uważam, że problem z Franciszkiem jest problemem osobistego nawrócenia do Chrystusa i do drugiego człowieka, który przebywa blisko nas, może w naszej rodzinie i jest biedny, samotny, nie słuchany.
   W gazecie „Washington Post” dziennikarz napisał: „Commentators have taken Francis’s speeches and sayings and attacked him or claimed him as a Marxist, a unionist and a radical environmentalist. I don’t think the pope is proposing an alternative system of politics or economics. He is simply reminding each of us that we have a moral obligation to be kind and generous to the poor and disadvantaged — especially if we have been fortunate. If you have a problem with this message, you have a problem not with Pope Francis, but with Jesus Christ”.
   Papież Franciszek ogłosił Jubileusz Miłosierdzia i woła w swoich dokumentach o radość, ponieważ głosi Ewangelię z uśmiechem na twarzy. W jego adhortacji apostolskiej Evangelii Gaudium pisze: „Radość Ewangelii jest tym, czego nic i nikt nie zdoła nam odebrać. Choroby współczesnego świata oraz Kościoła nie powinny stanowić wymówki, by zmniejszyć nasze zaangażowanie i nasz zapał”.
   Przyjaciel papieża z Buenos Aires, argentyński ksiądz pochodzenia włoskiego i mieszkający w Rzymie, powiedział papieżowi: w Argentynie miałeś często poważną minę, a jako papież często i ładnie się uśmiechasz. A Franciszek: wiesz dlaczego? – Porque es muy divertido ser papa – ponieważ być papieżem to bardzo fajna rzecz.
   Papież Franciszek lubi być papieżem, czuje się w swoim żywiole. Nie jest więźniem Watykanu, wręcz przeciwnie: Franciszek stał się więzieniem dla Watykanistów. Reforma kurii idzie dalej, ponieważ Ecclesia semper reformanda. Niemało biskupów i kardynałów już zmieniło krzyż pektorał lub mają zapasowy krzyż metalowy w kieszeni w przypadku niespodziewanego spotkania z papieżem. Ostatnio, na rekolekcjach wielkopostnych w Ariccia nie było widać żadnego koloru, wszyscy dostojnicy, eminencje i ekscelencje w czarnej sutannie: karnawał dawno już się skończył!
   Jego wywiady w samolocie, przede wszystkim w podróżach powrotnych są znane jako źródło najbardziej ciekawych wiadomości. Szokujące zdanie, które trzeba odczytywać w całym kontekście. Trzy przykłady kontrowersyjne: 1. Jeśli ktoś jest gejem i szuka Boga i ma dobrą wolę, kim jestem, by go sądzić? 2. Niektórzy uważają, że – przepraszam za język – aby być dobrymi katolikami, musimy być jak króliki. Nie. Rodzicielstwo odpowiedzialne. 3. Osoba, która myśli tylko o budowaniu murów, a nie mostów, nie jest chrześcijaninem. To nie jest według Ewangelii.
   Tak, papież Franciszek jest kontrowersyjny, ponieważ idzie przeciw nurtowi tego świata świeckiego i religijnego, zepsutego przez władzę pieniędzy i siłę, przez materializm i sensualizm. Świat obojętny na cierpienie drugiego człowieka potrzebuje nawrócenia przez miłosierdzie. Świat, który zaniedbuje odpowiedzialność za wspólny dom, potrzebuje nawrócenia ekologicznego. Wszyscy starajmy się zwrócić ku głosowi Ducha Świętego, który przemawia do nas inaczej, może w sposób nieprecyzyjny, ale bez wątpienia w sposób bardzo ludzki i czuły
   Niedawno w Polsce pojawił się film „Dwóch papieży”. Nie oglądałem tego filmu, ale czytałem sporo krytyki, negatywnej, a również pozytywnej. Krytyka negatywna: film pokazuje papieża Benedykta jako złego a papieża Franciszka jako dobrego. To sąd według kategorii tego świata: dzielić, sprzeciwiać, sądzić. Tak samo jak w czasach PRL-u, władza chciałaby budzić zamęt i sprzeciw między dwóch kardynałów – Wyszyńskiego i Wojtyły. Krytyka pozytywna: to prawda, że film pokazuje różnicę między Benedyktem i Franciszkiem, bardziej pozytywną dla Bergoglio i negatywną dla Ratzingera. Film pokazuje co ich różni, ale również widać w tym filmie, że obaj pragną dobra Kościoła, chcą Mu służyć.
   Również warto zwracać uwagę na gorącą dyskusję w styczniu 2020 r. z okazji publikacji książki kard. Sarah „Z głębi naszych serc” o celibacie kapłańskim. Abp Georg Ganswein, partykularny sekretarz papieża seniora, wyjaśniał, że Benedykt XVI nie jest ko-autorem książki i, że nie powinien być umieszczony na okładce. Wiadomo o co chodzi. Papież emerytowany nie chce w najmniejszy sposób dać wrażenie, że sprzeciwia się papieżowi Franciszkowi. Z drugiej strony to samo wyraża kard. Sarah mówiąc, że napisał tę książkę w duchu synowskiej wierności papieżowi Franciszkowi.
   Tak mówił papież Franciszek o papieżu seniorze: „Dla mnie papież-senior jest mądrym ‘dziadkiem’, jest człowiekiem, który strzeże moich ramion i pleców swoją modlitwą. Nigdy nie zapomnę tego przemówienia, jakie skierował do nas kardynałów 28 lutego: ‘Wśród was, jest także przyszły papież, któremu już dziś przyrzekam bezwarunkowy szacunek i posłuszeństwo’. I to uczynił. Później usłyszałem – nie wiem, czy to prawda – podkreślam: słyszałem, być może są to plotki, ale zgodne z jego charakterem, że niektórzy poszli do niego narzekać, bo ‘ten nowy papież …’, a on ich przepędził! W najlepszym bawarskim stylu: uprzejmie, ale wyrzucił. Jeśli nawet to nieprawda, to dobrze wymyślone, bo on taki jest: to człowiek słowa, człowiek sprawiedliwy! Papież-senior”.
   Prawda i miłosierdzia idą razem. Uważam, że trzeba czytać, kochać i rozumieć papieża Franciszka, bez roszczenia sobie prawa do krytyki. Według mojej opinii, mamy w Polsce bardzo aktywnego, mądrego, medialnego i pobożnego biskupa, który doskonale rozumie i przekazuje magisterium papieskie. To abp Grzegorz Ryś z Łodzi.
   Chciałbym teraz zakończyć cytując słowa abp Rysia: „Kto dał Janowi Kowalskiemu prawo cenzurowania nauczania papieskiego, i o bagnie, z którego Bóg wyciągał swój Kościół? Co by się stało, gdyby papież Franciszek ucałował Koran? Ci, którzy go nieustannie krytykują, dalej by go krytykowali, a ci, którzy pokazują go jako pasterza, robiliby to w dalszym ciągu. Niestety, mam wrażenie, że chwila jest taka, że nikt nie spytałby papieża, co ma na myśli. Każdy ma już własne przekonania… Jan Paweł II czy obecnie Franciszek byli oskarżani o synkretyzm religijny. Oskarżenie równie poważne co nieprawdziwe! To nie żaden synkretyzm, tylko próba znalezienia w przekonaniach religijnych drugiego człowieka punktu wyjścia do ogłoszenia mu Ewangelii. Każda inna postawa grozi obcością kulturową i niezrozumieniem. Można każdemu eksportować Ewangelię razem z własną kulturą, tylko pytanie, czy jest to uczciwe i czy o to chodzi w ewangelizacji”.

■ ks. Ignacy Soler – poszerzona wersja wykładu wygłoszonego 23.01.2020 r. w Duszpasterstwie Ludzi Pracy ’90 (tekst przekazany przez autora).

(c) 2006-2024 https://www.dlp90.pl