Grudzień rozpoczął się zwyczajnie
W Wigilię, w łaskawości naczelnika dostałyśmy po rybie smażonej, śledziu smażonym i gałązkę jedliny... wspomina Pani Krystyna Jadwiga Sobierajska na spotkaniu w DLP ’90.
Krystyna Jadwiga Sobierajska © Joanna Kielar Grudzień rozpoczął się zwyczajnie. Śnieg, mróz, niekończąca się szarość poranków i szczelnie opatuleni burymi paltami, szczęściarze kożuszkami tureckimi, ludzie pędzący do pracy, do szkoły, gdzieś. Dzieciarnia ucieszona mikołajowymi podarkami czekała by ten Adwent szybko minął i zaczęły się ferie, zapachniało choinką, ciastem, reglamentowanym na co dzień pieczonym mięsem, świeżą szynką lub zdobytą wiejską kiełbasą. Oddech peerelowskiej codzienności bywał bowiem krótki, najczęściej przypadał w niedziele i święta. Dorośli odsypiali 6-dniowy tydzień pracy, a kościelne dzwony nawoływały. Dzieci dziarsko wygrzebywały się spod pierzyn niedogrzanych mieszkań by szybko pobiec na mszę, potem szybko wrócić na Teleranek. Tak też było 13 grudnia 1981 r. Tego dnia, wiele mam powiedziało swoim pociechom, że "telewizor popsuł się i trzeba poczekać aż tata wstanie". Wiele mam, powiedziało swoim pociechom, że "tata nie wróci dziś do domu", a wiele mam nie wróciło do domów by powiedzieć cokolwiek. Ulicami przejeżdżały czołgi, a w samo naprawionych odbiornikach telewizyjnych znany Pan w generalskich dystynkcjach wyjaśniał, dlaczego powołuje Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, która miała ocalić: "Naród przed Narodem"... W Polsce rozpoczął się stan wojenny, legitymizujący przez wiele lat przemoc, aresztowania, inwigilacje, zbrodnie.
Tego dnia do domu nie wróciła Pani Krystyna Jadwiga Sobierajska*. Nauczycielka legnicka, działaczka Solidarności, matka. Internowana pod Złotoryją 13 grudnia 1981 r., przetrzymywana na komendzie MO w Legnicy przy ul. Armii Czerwonej, w Areszcie Śledczym w Głogowie, w Ośrodku Odosobnienia przy Zakładzie Karnym na ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu i docelowo w Ośrodku Odosobnienia internowanych kobiet w Gołdapi, kilkaset metrów od granicy z ZSRR.
Goszcząc w DLP ’90 w Legnicy w 37. rocznicę wprowadzenia przez reżim komunistyczny stanu wojennego w Polsce podzieliła się z licznie zebranymi swoimi wspomnieniami z grudnia '81. Była to opowieść nie wyłącznie osobista, ale świadcząca prawdę o emocjach, ludziach, wydarzeniach groźnego czasu PRL. Powitana przez Pana Andrzeja Potycza, prezesa DLP ’90, zwróciła się z uśmiechem do zebranych w malutkiej salce Zakonu Braci Mniejszych: …rozczuliłam się niezwykle, sama nad sobą; nie pamiętałam, że tak dużo przeżyłam, ale długo już żyję i może tak być powinno, przeżyłam aktywne życie...
Stan wojenny, eufemistycznie nazywany wyjątkowym, spadł na Panią Krystynę Jadwigę Sobierajską o świcie pod Złotoryją. Bowiem już od świtu, tuż zaraz po północy, rozpoczęło się polowanie na działaczy Solidarności. Wracając z Wałbrzycha próbowała dostać się na spotkanie Komitetu Strajkowego do Kopalni Rudna. Jednak szosę blokowali milicjanci, a w pobliskim lesie zaczajeni byli funkcjonariusze reżimowych służb. Szukali. Nie miała szans na ucieczkę. Zatrzymana, wywoływała popłoch służb nieprzygotowanych na "przyjęcie" działaczy Solidarności i niepewnych czy Solidarność nie będzie odbijała swoich. Początkowo, jako jedyna internowana kobieta na Dolnym Śląsku była przetrzymywana razem z mężczyznami w Zakładzie Karnym w Głogowie, który w tym czasie pełnił funkcję Ośrodka Odosobnienia Osób Internowanych, a następnie eskortowana do Wrocławia: …mijaliśmy miasteczka i wioski, przed tymi miejscowościami stały szpalery ludzi chcących zobaczyć, co się dzieje. To był widok przerażający, niesamowity. To byli skamieniali ludzie, o twarzach nieruchomych, w oczach przerażenie, lęk i niedowierzanie... Było to symboliczne, ponieważ pokazywało jak złamano nadzieję, złamano kręgosłup narodowy, jak pozbawiono nadzieję na zmianę losu Narodu...
Stan wojenny ogłoszono nagle, poza wymaganą konstytucyjną zgodą Sejmu. Nie oznaczało to jednak, że działacze Solidarności nie spodziewali się takiego obrotu sprawy. Już wcześniej inwigilowani, prześladowani, jak wspomina Pani Krystyna, byli do tego przygotowywani. Na Komisji Krajowej ustalono zasady, które miały obowiązywać w przypadku spacyfikowania Związku i protestów społecznych, m.in. zabezpieczenie poligrafii i pieniędzy. Powołano także Komitety Strajkowe, które miały świadczyć pomoc rodzinom osób internowanych. Pani Krystyna, wraz ze Zdzisławem Strzelcem, wycofała pieniądze związkowe z banku. Była za to prześladowana i zmuszona do oddania ich części pod groźbą skazania na 10 lat więzienia za tzw. "przestępstwo pospolite". Skutkowało ono wykluczeniem ze społeczeństwa. Ludzie tacy stawali się pospolitymi złodziejami. Nękana, opuściła Polskę w 1984 r.: możecie Państwo zapytać, dlaczego Pan Pinior i Pan Frasyniuk nie mieli tych problemów, bo nie mieli, sami też się nie rozliczyli z tych pieniędzy. Można powiedzieć, że przez aklamację na I Zjeździe Krajowym przyjęto ich oświadczenie i to tyle. Ale, jak wiecie sytuacja Pana Frasyniuka i Pana Piniora jest zupełnie inna, są pupilkami władzy. Ja nigdy nie byłam...
Pozostali na wolności działacze, szybko powołali struktury podziemne, które zaczęły działać w Legnicy już następnego dnia od ogłoszenia stanu wojennego. Wydrukowano ulotki wzywające do stawiania oporu. W wielu miejscach strajkowano. W opinii Pani Krystyny Sobierajskiej, w tym czasie najbardziej "zrewolucjonizowanym" miejscem naszego okręgu była Kopalnia Rudna, gdzie 17 grudnia 1981 r. wkroczyło ZOMO pacyfikując strajkujących. Obok wspomnień, przedstawiła słuchaczom współczesne dokumenty IPN, będące wynikami badań i dochodzeń prokuratorskich. Wykazywały, że listy osób przeznaczonych do internowania dla województwa legnickiego były znane dużo wcześniej, bowiem już pod koniec 1980 r., w całości przygotowane (lub przy jego czynnym udziale) przez ówczesnego komendanta MO płk. Marka Ochockiego. Pana pułkownika nigdy nie ukarano: Wałęsa był prezydentem, można przecież było doprowadzić do ukarania winnych. Wszędzie, gdziekolwiek były kary – dopiero po wielu, wielu latach – dochodziło tylko do ukarania ZOMO-wców, nigdzie nie doszło do ukarania sprawców. Podobnie było z morderstwem ks. Jerzego Popiełuszki i Grzegorza Przemyka. Nigdy nie było kary, nawet aktu oskarżenia w stosunku do decydentów...
Władza, obok pacyfikacji strajków i protestów, organizowała pokazowe procesy, takie jak np. sprawa pani Kubasiewicz z Gdyni oraz zjednywała agenturę, m.in. wśród działaczy opozycyjnych lub bliskich im osób. Pozyskiwanie ludzi lub przymuszanie do współpracy ze służbami reżimowymi zaczęło się już w 1980 r. Sama także była nagabywana do podpisania tzw. lojalki. Nie uczyniła tego i jak wspomina, niektórzy podejmowali współpracę, ale mieli odwagę przyznać się do tego, natomiast niektórym taka współpraca złamała całe życie.
Ludzie na znak protestu nosili oporniki, znaczki Solidarności, "czarną biżuterię" – naśladującą tę z powstania styczniowego, wymyślano rozmaite wierszyki: "orła wrona nie pokona" czy "zima wasza, wiosna nasza". Metody były symboliczne: Broń i środki przymusu mieli oni. Kiedyś znaleźli kij bejsbolowy (w lokalu Solidarności) i zrobili z tego wielkie halo… – kontynuowała Pani Krystyna. Solidarność była ruchem pokojowym: Ludzie upominali się o uwięzionych. Naszą nadzieją i ostają był fakt, że listy internowanych były wywożone, wysyłane na Zachód i wisiały we wszystkich Kościołach, wszędzie gdzie byli Polacy, we wszystkich krajach na świecie. Było to niezmiernie wzruszające, ale dawało poczucie większego bezpieczeństwa, bo było wiadomo, że człowiek nie może zginąć...
W utworzonym Ośrodku Odosobnienia w Zakładzie Karnym na ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu Pani Sobierajska była pierwszą uwięzioną osobą. Od samego początku rozpoczęła tworzenie listy dowożonych sukcesywnie, internowanych kobiet. Dzięki księdzu, który odwiedził więzione kobiety w dniu Wigilii listę internowanych udało się przekazać na Zachód.
Księża i kościół pełnili rolę nieocenioną w stanie wojennym. Głosili bardzo odważne kazania. We wspomnieniach najwyraźniej zapisały się takie postaci, jak ojciec Euzebiusz Ciaciek* z kościoła św. Jana w Legnicy, proboszcz ks. Władysław Jóźków* z kościoła św. Trójcy w Legnicy oraz kapelan więzienny ks. Aleksander Smędzik* z Ośrodka Odosobnienia w Gołdapi – wynoszący grypsy w swoich wielkich kaloszach. Kościół był ostoją nie tylko dla ludzi uwięzionych, ale i dla tych co pozostali "na zewnątrz", dla ich bliskich i rodzin. Był także jedynym miejscem, gdzie ludzie mogli się gromadzić legalnie.
W styczniu 1982 r. po likwidacji Ośrodka Odosobnienia dla internowanych w Zakładzie Karnym przy ul. Kleczkowskiej przetrzymywane tam kobiety, jak wspomina: …zostały przewiezione dokądś. Straszono je wywózką na Wschód. Panią Sobierajską pozostawiono i przeniesiono do celi oddziału dla osób aresztowanych za domniemaną defraudację pieniędzy związkowych. Z tego czasu dobrze wspomina sędziów legnickich, którzy byli uchylającymi jej areszt: Edwarda Stelmasika, Jerzego Wyspiańskiego i Jana Szarycza oraz sędziego Andrzeja Potycza, zakładającego Solidarność w środowisku sędziowskim województwa legnickiego . Gołdapia była ostatnim miejscem internowania: Chciałabym zapytać czy wygraliśmy? I to jest takie bardzo trudne pytanie. Dopadł nas "chichot historii", że "pierestrojka" w polskim wydaniu udała się. Została zgrabnie przeprowadzona przez "wybitnych" specjalistów od socjotechniki, spryciarzy szkolonych w Moskwie, manipulantów, architektów tejże pierestrojki w osobach Kiszczaka i Jaruzelskiego... Doprowadzili zgrabnie do Okrągłego Stołu....
Całą wypowiedź Pani Krystyny Jadwigi Sobierajskiej można posłuchać na:
https://www.legnica.fm/duszpasterstwo-ludzi-pracy/24790-stan-wojenny-we-wspomnieniach-krystyny-sobierajskiej-2
* Krystyna Jadwiga Sobierajska
http://www.encysol.pl/wiki/Krystyna_Jadwiga_Sobierajska
* Euzebiusz Ciaciek
http://www.encysol.pl/wiki/Euzebiusz_Konstanty_Ciaciek
* Władysław Jóźków
http://www.encysol.pl/wiki/W%C5%82adys%C5%82aw_J%C3%B3%C5%BAk%C3%B3w
* Aleksander Smędzik
http://www.encysol.pl/wiki/Aleksander_Sm%C4%99dzik
■ Joanna Kielar – artykuł został opublikowany na portalu legnica24h.pl (22.12.2018):
https://legnica24h.pl/grudzien-rozpoczal-sie-zwyczajnie,2499,a.html