Trzy duchy nieczyste
ku beatyfikacji Henryka Pobożnego
Wyprawa w XIII wieku poza krańce znanego Europejczykom świata, do piekielnych otchłani – jak uważano – zadziwia odwagą uczestników i... aktualnością ich relacji. Odkryte na nowo siedem stuleci później inspirują obecne wydarzenia.
Europa nie interesowała się wojną i rzeziami dokonywanymi przez Mongołów na terenach obecnej Ukrainy, nazywanych Rusią, zdobyciem Moskwy i Kijowa w pierwszej połowie XIII wieku. Azjaci ludność zabijali lub brali w jasyr, żeby im niewolniczo służyła, albo obciążali ją kontrybucjami. Program Czyngis-chana podboju całego świata kontynuowali jego potomkowie. Dzięki taktyce wojny błyskawicznej, polegającej na ruchliwości znakomitych jeźdźców, Mongołowie szybko utworzyli imperium sięgające od Oceanu Spokojnego oraz Oceanu Indyjskiego po Morze Czarne. Podbitym wydzierali wynalazki: proch, łatwopalne substancje, broń chemiczną. Taktyka spalonej ziemi, podstęp, kłamstwo, okrucieństwo, strzały wydające w locie przerażający dźwięk, osłanianie atakujących wojowników szpalerami wziętych do niewoli kobiet i dzieci były ich orężem w wojnie psychologicznej. Mongołów uznawano za przybyszy z piekieł.
Europejscy władcy, zajęci walkami między sobą o panowanie, zlekceważyli śmiertelne zagrożenie czyhające na Wschodzie. W 1241 r. wojska prowadzone przez dwóch wnuków Czyngis-chana krwawym huraganem najechały Polskę i Węgry. Ziemie polskie, rozparcelowane testamentem Bolesława Krzywoustego na dzielnice skłóconych książąt, stały się łatwym łupem.
W okolicach Legnicy Azjatom drogę zastąpił Henryk Pobożny na czele wojska. Nazwany Christianissimus Princeps – księciem najbardziej chrześcijańskim zgromadził rycerzy, by bronić Europy. Mongolska dywersja, zdrada sojuszników, strach sprzymierzonych sprawiły, że przegrał. Zraniony na polu bitwy i pochwycony odmówił oddania hołdu martwemu wodzowi wroga. Został ścięty. Nagie ciało rozpoznały żona Anna i matka – św. Jadwiga. Głowę powiózł wnuk Czyngis-chana na Węgry, zapewne żeby pokazać trofeum bratu. Okoliczności śmierci i zbezczeszczenia zwłok księcia poznają i ujawnią później wysłannicy papieża Innocentego IV do chana Mongołów. Jednym z nich był Polak.
Nieprzeliczone czaszki i kości ludzkie
W 1245 r., z polecenia Innocentego IV wyruszyła wyprawa zakonników franciszkańskich do miejsca im niewiadomego na terenach nieistniejących na ówczesnych mapach. Mieli dotrzeć do chana Mongołów, rozpoznać, kim są najeźdźcy, i nawiązać kontakty dyplomatyczne. Dzielność tych mnichów zdumiewa. Legat papieski, Włoch, był na owe czasy starcem – Giovanni z miejscowości Pian di Carpine (dziś Maggione) miał ok. 65 lat. W kwietniu wyruszył na osiołku z Lyonu, gdzie przebywał papież, przez Niemcy i Pragę do Wrocławia. Tu dołączył trzeci franciszkanin, ok. 45-letni Benedykt – Polak, jak się przedstawiał. Drugim był C. de Bridia (z Brzegu? ,w relacji pojawił się też brat Czesław z Czech, być może to ta sama osoba).
Po drodze zatrzymali się w archikolegiacie w Tumie, a obok, w Łęczycy, na dworze Konrada Mazowieckiego otrzymali dary, pomocne w otwieraniu drzwi na dalszych etapach. Udali się do Kijowa i dalej na wschód. "Napotykaliśmy nieprzeliczone czaszki i kości ludzkie leżące na polach", "niezliczone zburzone miasta i grody zniszczone" – wspominali drogowskazy znaczące Imperium Mongołów. Przez tereny obecnej Ukrainy, Rosji, Kazachstanu i Mongolii dotarli w lipcu 1246 r. do letniej siedziby wielkiego chana.
Archikatedra w Tumie © zdjęcie: Monika Rogozińska Stanęli w niej tylko dwaj franciszkanie: Giovanni oraz Benedykt i spędzili tam parę miesięcy, i o mało nie umarli z głodu, bo o posłów tam nie dbano. Jak relacjonowali, Mongołowie, których zwali też Tatarami, obcymi, słabymi i biednymi gardzili. Umów nie dotrzymywali – wraz z przebiegłością i zdradą to było częścią ich taktyki. Szanowali siłę i swoich. Organizację państwa podporządkowali podbojowi. Panem życia, śmierci i dóbr był ich władca.
Diagnoza
Franciszkanie zdefiniowali przyczyny klęski w 1241 r. "Czego u Polaków dokonała zazdrość, to u Węgrów zuchwała pycha". Z ich relacji wynika, że Europa nie obroni się przed obcymi cywilizacjami, jeśli się nie zjednoczy w zgodzie sił, nie wykaże odwagi, męstwa i jeśli porzuci religię, która ją zbudowała.
Taką samą diagnozę postawiła inna wyprawa wysłana przez Innocentego IV, dominikanów, która dotarła później do chana. Jej uczestnik relacjonował, że przed najazdem na Węgry wnuk Czyngis-chana złożył ofiarę demonom, które zapewniły go, iż może ruszać po zwycięstwo, bo drogę przetrą mu duchy nieczyste, które one poślą: duch niezgody, duch niewiary i duch strachu.
Powrót franciszkanów do Lyonu trwał ponad rok. Po drodze zatrzymywali się i opowiadali o tym, co zobaczyli. Spisali trzy relacje. Tylko Giovanni, który pokonał 19 tys. km, stał się znany. Włoskie Maggione tą postacią się szczyci. W swojej "Historia Mongalorum" wyjaśnia, że już jej brudnopis był wielokrotnie kopiowany. (Zapis z XIV wieku znajduje się w Ossolineum we Wrocławiu). Dwa pozostałe sprawozdania i ich autorzy – na wieki zapadły się w mroku niepamięci. Nie zmieniło tego odnalezienie w 1920 r. w Tajnym Archiwum Watykanu przywiezionego przez franciszkanów listu chana Gujuka do papieża.
W 1965 r. Uniwersytet Yale w USA ujawnił, że posiada odpis "Historia Tartarorum" C. de Bridii, którą ten ukończył 30 lipca 1247 r. na polecenie prowincjała Czech i Polski. To ta relacja przekazała nam szczegóły egzekucji Henryka Pobożnego. Potwierdzają ją ryciny z XV wieku Kodeksu harburskiego ("Augsburger Hedwigskodex"), znajdującego się w Bibliotece Uniwersytetu w Augsburgu.
Śledztwu wrocławskiego adwokata Andrzeja Jochelsona – historyka z zamiłowania, tłumacza z łaciny średniowiecznej i francuskiego – zawdzięczamy odnalezienie dwóch egzemplarzy relacji Benedykta Polaka "De Itinere Fratrum Minorum ad Tartaros" w bibliotekach Wiednia oraz Paryża. Mecenas przełożył ją i opublikował w czasopiśmie Franciszkanów w 1986 r.
Czy archiwa, biblioteki, prywatne zbiory kryją jeszcze inne świadectwa z tej wyprawy, które potwierdzą słuszność sentencji: historia uczy, że ludzkość niczego z niej się nie nauczyła…
■ Monika Rogozińska (członek kapituły Nagrody Benedykta Polaka oraz Bractwa Henryka Pobożnego) – „Niedziela”, nr 51/2018
Wersja elektroniczna: http://www.niedziela.pl/artykul/140586/nd/Trzy-duchy-nieczyste
Artykuł uzupełniony jest dwoma tekstami pt. „Proces: i „Nagroda Benedykta Polaka”:
Proces
Powszechna w średniowieczu opinia o świętości Henryka Pobożnego, obrońcy chrześcijaństwa, odżyła współcześnie. Od prawie trzech dekad w Legnicy Duszpasterstwo Ludzi Pracy '90 modli się i zabiega o beatyfikację tego księcia, który osierocił dziesięcioro dzieci, oraz jego żony Anny. Współzałożyciel i przewodniczący duszpasterstwa – mec. Andrzej Potycz zainicjował też powstanie Bractwa Henryka Pobożnego. W 2015 r. Konferencja Episkopatu Polski wyraziła zgodę na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego księcia. Zgody udzieliła także watykańska Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych.
W dobie badań DNA istnieje szansa na odnalezienie szczątków Henryka Pobożnego. W 1941 r., w 700. rocznicę bitwy pod Legnicą, Niemcy wyciągnęli z sarkofagu we Wrocławiu dobrze zachowany szkielet księcia. Zabrali go do Berlina, do badań eugenicznych. Szukali w bohaterskim Piaście, którego matka była Niemką, cech aryjskich rasy germańskiej – "nadczłowieka". Może relikwie przetrwały tam wojnę?
Nagroda Benedykta Polaka
Dla promowania uczestnika pierwszej wyprawy Europejczyków do chana Mongołów w misji nie tylko dyplomatycznej, lecz i odkrywczej oraz roli, jaką nasz kraj odegrał w kontaktach międzykulturowych, Oddział Polski The Explorers Club zainicjował Nagrodę im. Benedykta Polaka. Przyznaje ją od 2015 r. wraz z Urzędem Miasta Łęczyca, Starostwem Powiatowym w Łęczycy i Towarzystwem Naukowym Warszawskim obywatelowi polskiemu za dokonania eksploracyjne oraz obcokrajowcowi za współpracę z polskimi badaczami. Ceremonia wręczenia nagrody odbywa się w archikolegiacie w Tumie.
Laureatami są m.in.: prof. Nikolai Grube – niemiecki archeolog, który przyczynił się do rozszyfrowania pisma Majów oraz do zorganizowania przez Uniwersytet w Bonn i Uniwersytet Warszawski internetowego kursu języka Majów, a także umożliwił polskim naukowcom prowadzenie badań miast Majów w dżungli Ameryki Środkowej; prof. Charles Robert O'Dell – amerykański astronom i astrofizyk, badacz mgławic zasłużony dla budowy i wysłania Kosmicznego Teleskopu Hubble'a, który wystarał się, aby USA sfinansowały część wyposażenia naukowego Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie; werbista ks. prof. Piotr Nawrot – muzykolog, odkrywca w Boliwii manuskryptów z XVI-XVIII wieku z muzyką z jezuickich misji Ameryki Południowej, propagator tej muzyki i organizator jej festiwali; prof. dr hab. Jerzy Gąssowski – archeolog, mediewista, odnalazł grób Mikołaja Kopernika w archikatedrze we Fromborku; prof. dr Owen Gingerich – amerykański astronom i historyk astronomii, popularyzator dorobku Mikołaja Kopernika.
- Czy wierzy pan w Boga? – zapytałam 87-letniego astronoma prof. Owena Gingericha po ceremonii wręczenia Nagrody Benedykta Polaka. - Tak! – odpowiedział stanowczo i bez wahania. - Dlaczego? – Bo wszechświat jest tak precyzyjnie zbudowany, że nie może być dziełem przypadku. Widać nieogarnioną przez nas mądrość – Stwórcy.