Mistrzowie życia Jana Grzegorczyka
Czy na świecie jest więcej głupców niż mądrych? Czy musimy znać odpowiedzi na wszystkie pytania? Czy życie to puszcza lub chaszcze wśród których słychać sporadycznie pohukiwanie puszczyka? O zadanych przez życie pytaniach, o swoich spotkaniach z nie byle jakimi postaciami kultury i doświadczeniach drugiego człowieka opowiadał, recytował, a nawet śpiewał Jan Grzegorczyk, filolog, pisarz, wieloletni redaktor miesięcznika W drodze, redaktor w wydawnictwie ZYSK I S-KA.
Jan Grzegorczyk © Joanna Kielar Głównymi bohaterami wieczoru Duszpasterstwa Ludzi Pracy '90 w kaplicy Klasztoru oo. Franciszkanów, a zarazem malowniczej opowieści Jana Grzegorczyka byli: pisarz – Roman Brandstaetter, ksiądz-poeta Jan Twardowski oraz dominikanin, organizator Ogólnopolskiego Spotkania Młodzieży na Polach Lednickich - o. Jan Góra. Autor postaci te określił mianem "Mistrzów swojego życia". Nawiązując do tytułu spotkania, wyraził przekonanie, że poza Mistrzami, napotkani na drodze ludzie wraz z ich przemyśleniami, zawiłymi losami, ciężarem doświadczeń, trosk, humorem ukształtowali go jako człowieka oraz pisarza obdarzającego wyrazistością, prawdziwością postaci powieści i wywiadów.
- Mistrzem mojego życia jest w zasadzie każdy człowiek, którego spotykam na drodze i potrafi mi przekazać jakąś umiejętność życia, której ja nie posiadam, czy nie posiadam w danym momencie. Wszyscy moi mistrzowie mają taką jedną wspólną cechę, w zasadzie ludzką cechę, mówiącą że każdy z nas nosi w sobie olbrzyma i karzełka. Karzełka – przepracowania swoich słabości. Olbrzyma –wzywającego nas do wielkości.
Praca w dominikańskim miesięczniku W drodze skrzyżowała jego losy z osobami duchownymi, które dzieląc się z Autorem swoim życiem wewnętrznym, dylematami i samotnością, poprzez powstające książki, wpłynęły na złamanie tabu i wyrwanie ze społecznej ciszy "istot egzotycznych" do jakich anegdotycznie zaliczano księży i osoby zakonne. Głód wiedzy o tym, jak wygląda życie osoby duchownej, spowodował jednocześnie niezmierną popularność cyklu powieści o Wacławie Groserze, wytyczył kierunek dalszego pisarstwa i zapewne życia.
Zanim jednak narodzili się bohaterowie książkowi, postaciami pierwszorzędnymi dla Jana Grzegorczyka stali się Roman Brandstaetter, Jezus z Nazaretu i "magisterka" – te dwie ostatnie, jako spiritus movens spotkania1 . Roman Brandstaetter przekazał autorowi wiele prawd i mądrości, którymi kieruje się sam do dnia dzisiejszego. Jedną z najcenniejszych, jak stwierdził, zawiera zdanie: noc po to w sercu człowieka zapada, by na jego dnie zajaśniały gwiazdy. Te słowa wypowiadane przez Starego Pisarza-Mędrca "pożyczał" nie raz powieściowej postaci księdza Wacława Grosera. Za jego pośrednictwem weszły w obszar kultury masowej. Zapewne niektórzy z nas w poszukiwaniu cytatów czy tapet do laptopa, napotykało sentencje, jak np.: „człowiek jest mądry pomiędzy jedną a drugą głupotą, którą popełnia" lub "wątpliwości nie szkodzą wierze, są jak szczepionka, która nas uodparnia”.
Jan Góra twierdził natomiast, że wątpliwość to jest choroba duszy. Dominikanin, ojciec Jan Góra, pojawił się nieco później na drodze, a może raczej W drodze Jana Grzegorczyka, jako redaktora tegoż miesięcznika. Z barwnej łąki anegdot i fotografii wyłaniała się słuchającym nietuzinkowa sylwetka, drugiego Mistrza, bohatera kolejnych publikacji, nie tak całkiem dawno zmarłego kapłana. Autor książki Góra albo jak wyżebrać niebo i człowieka wspomina dominikanina przede wszystkim, jako człowieka potrafiącego rezygnować z powagi swojego kapłaństwa, gdyż najważniejsze dla niego to było zdobyć Jezusa, ale nie w pojedynkę, tylko z drugim człowiekiem. Żebrać zatem o niebo dla człowieka, to była jego druga pasja. By osiągnąć wyznaczony cel był w stanie posunąć się do wszelkich środków, zrobić z siebie nawet błazna, gdyż błazen mógł mówić i robić rzeczy, o których inni baliby się pomyśleć. Mimo wielu cudownych cech i artystycznej natury, twórca spotkań w Lednicy nie był pozbawiany "makabrycznych" wad: uwielbiał jeść i był niezmiernie uparty. O ile za słabością do jedzenia pojawiły się choroby, o tyle upartością zyskał wszystko, co zamierzył, przede wszystkim sukces duszpasterski. Mimo swych wad, chciał zostać świętym i na trzy lata przed swoją śmiercią poprosił:
- Jasiu napisz książkę o mojej świętości.
- Jakiej świętości? Ojcu grzech wystaje z kieszeni, ja będę pisał Ojca świętości!
Ksiądz Jan Twardowski to trzeci Mistrz pisarza. Pewnego dnia usłyszał: wie Pan, w polskim Kościele najbardziej brakuje poczucia humoru, a kapłan zbawi świat. Ci księża tacy ponurzy. Sam, tryskający humorem, błaznujący tylko po to, by drugiemu człowiekowi sprawić radość. Stał się – jakby niechcący – autorem tytułów "kryminałów z duszą": Puszczyk i Chaszcze. Pomagał w zrozumieniu ludzkiej tragedii, cierpienia i nieszczęść. Uważał, że to doświadczenia, których nie rozumiemy. Nasze życie przypomina nieco puszczę lub chaszcze. Tak, jak nie wiemy z którego korzenia wyrasta jaka gałązka, tak nie rozumiemy gmatwaniny życia: Bóg jest, jak wielki artysta – nie dopowiada, ta tajemnica zostanie wyjawiona po drugiej stronie.
1) Jan Grzegorczyk napisał pracę magisterską na temat powieści Romana Brandstaettera „Jezus z Nazarethu” (przypis SAP).
■ Joanna Kielar –artykuł (wraz ze zdjęciami i linkami do informacji o autorze wykładu) został opublikowany na portalu legnica24h.pl:
https://legnica24h.pl/mistrzowie-zycia-jana-grzegorczyka,2959,a.html