Duchowe zaplecze diecezji
Życie czynne potrzebuje solidnego fundamentu modlitwy, o czym przypominają legnickie siostry klauzurowe.
Z siostrami zakonnymi pierwszy raz spotkałam się w czasach liceum, ale były to siostry bezhabitowe. O zakonnicach żyjących za klauzurą dowiedziałam się natomiast z książki - opowiada s. Cecylia Góral OSC tuż przed wspomnieniem znalezienia ciała św. Klary. Jest jedną z trzech ubogich sióstr świętej Klary zamieszkujących najwyższe piętro budynku Legnickiej Kurii Biskupiej i byłego Wyższego Seminarium Duchownego w Legnicy. - Pragnienie wstąpienia do zakonu zrodziło się we mnie pod wpływem filmu Zeffirellego „Brat Słońce, siostra Księżyc”. Wtedy po raz pierwszy spotkałam się z postacią Biedaczyny z Asyżu. Myślałam: „Szkoda, że nie jestem chłopakiem i nie mogę zostać franciszkaninem" - śmieje się s. Cecylia, która dopiero później odkryła zakon klarysek.
- Święta Klara jest nieodłącznie związana ze św. Franciszkiem. Wiek XII i XIII był trudny dla Kościoła. Z jednej strony rozrastało się jego materialne bogactwo, a z drugiej mnożyły się sekty. Pan Bóg postanowił dać nam na ten czas dwoje prostych ludzi: Franciszka i Klarę. To oni zainspirowali radykalne spojrzenie na Ewangelię. Klara, zafascynowana naukami Franciszka, podjęła nowe życie zakonne, którego jeszcze nie było. Jako pierwsza w historii Kościoła napisała regułę dla swoich sióstr: życie w małej przestrzeni, w bardzo ścisłej wspólnocie, w ubóstwie – opowiada o początkach życia klauzurowego s. Elżbieta Raszczyk OSC, przełożona legnickiej wspólnoty klarysek, które przybyły do naszej diecezji w 2016 roku za zgodą ówczesnego ordynariusza bp. Zbigniewa Kiernikowskiego.
- Dom klauzurowy jest skarbnicą każdej diecezji. Legnica na ten moment takowego nie ma. Byłoby idealnie, gdyby na tych piastowskich ziemiach mogły ponownie żyć siostry klaryski, które tyle wieków swoją obecnością omadlały te tereny. W tym momencie, choć zachowujemy rytm dnia jak za klauzurą, nie jesteśmy w niej w pełni - mówi siostra, tłumacząc, że jest to czas przejściowy.
- Działalność charytatywna, apostolstwo: to wszystko jest potrzebne, ale byłoby pustą filantropią, gdyby nie było osadzone na modlitwie - tłumaczy istotę żeńskich zakonów kontemplacyjnych. - Gdy św. Jan Paweł II przyjeżdżał do Polski, odbywał osobne spotkania z siostrami klauzurowymi. Miałam przyjemność uczestniczyć w trzech z nich. Mówił do nas: „Wy jesteście moim modlitewnikiem” – wspomina s. Elżbieta. - Kapłani czy siostry w zakonach czynnych wiele pracują, działają, my natomiast w tej zwykłej harmonii przeplatanego modlitwą dnia zapewniamy im zaplecze duchowe - tłumaczy.
Legnickie siostry można spotkać np. w drodze do katedry czy sanktuarium św. Jacka. Czy taki przejściowy etap jest dla nich trudny? - Przyjmujemy to jako wolę Bożą, a z drugiej strony czekamy na moment, w którym ona się wypełni – tłumaczy siostra Elżbieta, przytaczając fragment historii swojego życia. - Przed laty odbyła się konferencja wyższych przełożonych sióstr klauzurowych. Zrodziła się bowiem potrzeba, by w tych domach [aktualnie 82 – przyp. red.] posługiwała siostra, która rozumie specyfikę życia w klauzurze. Padł los na mnie - opowiada. - Do dziś nie wiem dlaczego, to Boża tajemnica. Skończyłam psychologię na KUL-u w Lublinie, później doktoryzowałam się i odbyłam trzyletnie studium podyplomowe zakończone certyfikatem psychoterapeuty. Wszystko po to, by móc pomagać siostrom - mówi. – Swoje życie oddałam Jezusowi w momencie przekroczenia progu klauzury. Wszystko, co nastąpiło później, nie należy już do mnie - wspomina s. Elżbieta.
O swoim dojrzewaniu do podjęcia decyzji życia za klauzurą opowiada s. Marta Walkowiak OSC. - Pierwotnie myślałam o zakonie czynnym. Rozważałam wstąpienie do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, byłam zafascynowana osobą św. s. Faustyny - mówi s. Marta. - We Wrocławiu uczestniczyłam we Mszy św. u sióstr karmelitanek bosych. Pamiętam, jak z wielkim podziwem patrzyłam wtedy na te siostry i myślałam, że nie byłabym zdolna do takiego życia, że to na pewno nie dla mnie. Dopiero po pewnym czasie Pan Bóg dał mi światło. To było duże zaskoczenie. Najwyższy potrafi więc zażartować sobie z naszych planów czy kombinacji – śmieje się s. Marta. - On ma swój plan - twierdzi.
- Klauzura jest często źle pojmowana. Wydaje się, że to rodzaj jakiejś ucieczki czy konsekwencja zawiedzionej miłości. Takie życie nie jest jednak ucieczką ze świata, ale świadomą rezygnacją z niego. Idziemy, bo Bóg powołuje nas do jeszcze intensywniejszego kontaktu z Nim - tłumaczy s. Raszczyk, po czym cytuje św. Klarę: - Nasza założycielka powiadała: „W momencie obłóczyn następuje wręczenie listu rozwodowego światu i oddanie się Chrystusowi”.
■ Jakub Zakrawacz – „Gość Niedzielny” nr 37 z 18 września 2022 r.; zobacz także:
https://legnica.gosc.pl/doc/7825611.Duchowe-zaplecze-diecezji