Co poszło nie tak? Paradoksy sukcesu ostatnich 35 lat
Co poszło nie tak ? Przecież ostatnie 35 lat to ciągły wzrost gospodarczy, podobne tempo bogacenia mają tylko Chiny. Zmienił się indywidualny standard życia; większe mieszkania, nowe auta, często wymieniany sprzęt AGD, wczasy z paszportem poza Europą, trasy szybkiego ruchu, czyste pociągi, wyremontowane rynki miast i miasteczek. Toalety przy szosach czystsze niż w Niemczech, lepsze od nich usługi e-bankowości i dużo lepszy Internet. A ciągle narzekamy. Bo co, bo tacy jesteśmy? Nie. Są powody. Zawiodły polskie elity, nie umiały i nie chciały nadążyć za szybko zmieniającym się światem. Co widoczne jest dla społeczeństwa w postaci trzech objawów:
- po pierwsze niesprawność państwa, państwo z kartonu;
- po drugie konsekwentnie budowanie nierówności społecznych;
- po trzecie brak poczucia bezpieczeństwa w międzynarodowych instytucjach.
![[image]](strony/publikacje/images/image753.jpg)
Kartonowość państwa widać na kilku poziomach. Ten pierwszy to ucieczka od strategicznego myślenia. Pamiętamy tę pogardę w słowach premiera Donalda Tuska: „kto ma wizję niech idzie do lekarza”. W efekcie np. nasz system zdrowia jest skrajnie nieprzemyślany i stwarzał się przez zbiegi okoliczności, a nie, że był stwarzany. Czy podobnie nie jest z oświatą? Brak polityki przemysłowej, miejskiej, promocyjnej, mieszkaniowej (być może świadoma dezercja na rzecz deweloperów). Jedyne impulsy modernizacyjne przychodziły z zewnątrz czy to przez konieczność dostosowania się do norm Unii Europejskiej, czy konieczność zbudowania infrastruktury na Euro 2012. Rządy PiS-u to wyjątek, ale spójna była przede wszystkim polityka wyrównywania szans, od 500 plus do wspierania inwestycji w małych miasteczkach.
Po drugie naszą kartonowość widać w jakości tworzonego prawa i anarchizacji pracowników wymiaru sprawiedliwości. W efekcie mamy stronniczość sądów i prokuratury, swobodę w interpretowaniu przepisów, a nawet nie liczenie się z ustawami, orzeczeniami Trybunału Stanu. To tylko pogłębia przekonanie o fasadowości instytucji państwa. Obywatel dodatkowo wzmocniony tradycją z nie liczeniem się z prawem za czasów rozbiorów i PRL-u obchodzi i łamie prawo.
Po trzecie konstytucyjny zapis, iż Polska jest państwem prawnym wdrażamy poprzez skrajną papierologię. Dla kontrolerów nie jest ważne czy pacjent został wyleczony, tylko czy papiery się zgadzają. Tak samo jest w oświacie i samorządzie. Co gorsza, obowiązuje to także w zarządzaniu kryzysowym, nawet tu nie ratowanie życia, a tabelki i procedury. Najmniejsza inwestycja wymaga tysiące pozwoleń i pism, mnożonych dodatkowo dla własnego bezpieczeństwa przez urzędników co wydłuża i podnosi koszty każdej inwestycji. A potem pytamy dlaczego kilometr drogi musi być aż tak drogi lub dlaczego Kotlina Kłodzka po 9 miesiącach wygląda tak samo jak tydzień po powodzi.
Ustawmy więc instytucje nie w paradygmacie szczegółowych procedur i papierów, zwalniających z myślenia, a na paradygmat realizacji celów.
Drugi objaw, że poszło nie tak to niesprawiedliwość społeczna.
Polski system podatkowy jest regresywny, ostatnim jaskrawym tego przykładem jest próba obniżenia bogatszym składki zdrowotnej. Dostanie się na niepłatne studia obarczone jest kosztownymi korepetycjami, na które stać bogatszych. Awanse wewnętrze na uczelniach i szpitalach są bardzo często w mechanizmie genetyczno-kumoterskim, a nie merytorycznym. Usługi dentystyczne w 99% są sprywatyzowane i nie są tanie. Można powiedzieć, nic nowego zawsze bogatym jest łatwiej. Tak, ale państwo ma obowiązek przynajmniej próbować wyrównywać szansę, a nie pogłębiać podział. Nawet w sądach celebryta ma szanse na wyrok iż to staruszka na pasach potrąciła auto celebryty. Ten podział klasowy wzmacniany jest podziałem geograficznym duże miasta mają się rozwijać, a małe miasteczka? No cóż, nikt nie każe im tam przecież mieszkać. Przeprowadź się do Poznania lub Warszawy, weź kredyt na 30 lat na mieszkanie i pracuj dużo ponad 60 godzin w tygodniu w korporacji.
Programy socjalne rządów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego zmniejszyły współczynnik rozwarstwienia zamożności obywateli, niestety covid to popsuł. W Polsce obowiązuje doktryna rozszerzonego Balcerowicza, rozszerzonego z gospodarki na wszystkie dziedziny życia. Problemem jest nie tylko budowanie nierówności, ale kreowanie bezalternatywności takiego działania wolnego rynku. Spójny telewizyjny przekaz. Ile razy słyszeliśmy tę pogardę o dzieciorobach biorących 500 plus, to narzekanie zamożniejszych skarżących się, że z jego podatków kupowana jest wódka dla ojca patologicznej, bo licznej rodziny?
Czy klasowo nie można tłumaczyć strachu przed emigrantami? To biedniejsi, nie mając wyboru będą posyłać swoje dzieci do liczniejszych klas o obniżonym poziomie, bo gorsza znajomość obcych języka polskiego będzie właśnie tym skutkowała. To biedniejsi będą dłużej czekać w kolejkach do lekarza. To biedniejsi z blokowisk będą mniej bezpieczni niż ci co mieszkają w domkach na peryferiach i ogrodzonych, monitorowanych osiedlach. W końcu to biedniejszym trudniej będzie wywalczyć podwyżkę, gdyż emigranci łatwiej zgodzą się na niższe zarobki i to często płacone pod stołem.
Dlaczego równość społeczna jest dla mnie tak ważna, bo mniejsze rozwarstwienie klasowe oznacza łatwiejsze wzajemne zrozumienie się, większą przestrzeń konsensusu, co służy bardziej drożną ścieżką awansu, co przyspiesza rozwój i wzmacnia nasze bezpieczeństwo, bo silna wspólnota jest bardziej gotowa do poświeceń w obronie Ojczyzny.
I wreszcie trzeci objaw naszego przekonania, że coś poszło nie tak. Poczucie niebezpieczeństwa w wymiarze międzynarodowym. Kiedy udało nam się wstąpić do NATO i UE naszym elitom wydawało się nie tylko, że złapaliśmy Pana Boga za nogi. Niestety gołym okiem widać niesprawność Unii, realizacje przede wszystkim interesów najbogatszych krajów, biurokratyczną nieskuteczność, narastającą przepaść gospodarcza wobec Azji i USA. Nasze elity nadal mylą Unię jaka jest z tą o jakiej śniły.
NATO – mimo ataku Rosji na Gruzję, mimo zajęcia Krymu zwijaliśmy armię i teraz nie umiemy się znaleźć w nowej sytuacji. Prawica tłumaczy każdą decyzję Donalda Trumpa, że jest to korzystne dla nas, a liberałowie ufność ocalenia widzą w Unii, w sile broni atomowej Francji i gotowej za 10 lat do obrony Bundeswehry. Rząd nie jest nawet w stanie wspomagać inicjatywy Międzymorza, bo to Andrzej Duda.
Co więcej, także trzeci filar naszego bezpieczeństwa, tym razem aksjologicznego obsuwa się. Myślę tutaj o Kościele Katolickim i nie ważna jest tu teraz dyskusja czy to efekt europejskiego trendu, błędów Kościoła, czy wyuczonej bezradności po śmierci Jana Pawła II, który za nas określał co jest dobrem, a co złem. Dziś w polskim społeczeństwie wspólny mianownik wartości znacząco się zawęził, co widać po dyskusji na temat aborcji w Oleśnicy, a to skutkuje dodatkowym niepokojem.
Stawiam tezę, że nie zaleczymy tych objawów i nie zbudujemy państwa solidniejszego, sprawiedliwszego i bezpieczniejszego bez całkowitej wymiany elit, przede wszystkim w wymiarze pokoleniowym.[/b] Teza ta nie oznacza, że nie ma myślicieli, dziennikarzy, polityków, którzy mają swoje lata i doświadczenie i ich pomysły nie służą Polsce lecz są oni w tak zdecydowanej mniejszości, że są przysłowiowym głosem wołającym na puszczy. Teza ta nie oznacza też iż próba budowy nowych elit przez PiS była projektem złym. Tu problemem jest przyprawienie PiS-owi gombrowiczowskiej gęby i uodpornienie nie PiS-owskiego elektoratu na ich argumentację.
Twierdzę, że pokolenie urodzone przed 1975 jest zbyt zanurzone w stereotypy minionej historii lub uwikłane we współczesności by wyzwolić swoje myślenie. To zanurzenie w przeszłości to przekonanie a’la Komorowski, że teraz jest lepiej, bogaciej i bez cenzury i kartek na mięso, wstyd narzekać. Nam tak imponował Zachód, że spełnienie tego snu dołączenia nie pozwala nam ujrzeć jego mizerii, mylimy Europę wyobrażoną z rzeczywistą co uniemożliwia nie ogrywanie nas. Ta tęsknota wbiła nas w sztukę imitacji bez przemyślenia na nowo polskości, chociażby poprzez uwspółcześnienie i Sienkiewicza i Gombrowicza. Jesteśmy pokoleniem oczekującym wdzięczności. To my walczyliśmy o wasza wolność, to my debatowaliśmy o wolnej Polsce przy Okrągłym Stołem i winniście dlatego nas słuchać.
Nie wierzymy w wielkie projekty, bo pokolenie 60 i 70-cio latków kojarzy to z gierkowskim zadęciem. Równość społeczna, klasowość to znowu komunistyczna propaganda. Największym jednak balastem był syndrom ubogiego krewnego z prowincji. Nieśmiałego i zakompleksionego. Do dziś w moim pokoleniu osoba mówiąca w obcym języku budzi podziw, bez względu na to czy ma w nim cokolwiek do powiedzenia. Byliśmy w III lidze, dostaliśmy się do II i poza naszym horyzontem intelektualnym jest granie w Lidze Mistrzów.
Szkodzące obecnie Polsce pokolenie, elity nieźle się w III RP urządziło. Odniosło sukces i materialny i prestiżowy. Skoro nam się udało to innym widocznie się nie chciało. Inne myślenie oznaczałoby dyskomfort iż nasz sukces zbudowany był na krzywdzie innych. To buduje pogardę do biedniejszych i nie pozwalała szukać rozwiązań awansu dla tych z naszej perspektywy gorszych. Walka o należny nam prestiż prowadziła do zaczadzenia cynizmem. Nasi znajomi nawet jak robili rzeczy podłe to tłumaczyliśmy ich, że prawa nie złamali. Jakby jedyną miarą przyzwoitości była litera prawa. Akceptujemy wulgarność języka, bo oburzenie populizmem nas usprawiedliwia. Populistyczny wróg jest tak niebezpieczny, że nie warto naprawiać kraju jeżeli może to zwiększyć ryzyko przegrania wyborów. Celem władzy stało się nie czynienie sobie ziemi poddanej lecz samo sparowanie władzy.
Napompowaliśmy tak wielkie i w środku puste banki emocjonalne, że wyjściu z nich towarzyszy zbyt duży ból dysonansu poznawczego. Złożoność świata zapakietowaliśmy w jeden przekaz. Jak nie lubisz Trumpa to jesteś za lekarką z Oleśnicy, jak krytykujesz Unię to jesteś za Polexitem. Uwierzyliśmy, jak ukąszeni Marksem 80 lat temu, w bezalternatywność. Nasze elity są bezmyślne, tylko o tym nie wiedzą. Nie widzą, że liberalizm się kończy i ulega zwyrodnieniu. Polskie elity to grupa rekonstrukcyjna z 1995 roku.
Mojżesz wiódł swój lud 40 lat by wyginęło pokolenie wychowane w niewoli. Niestety od tamtych czasów medycyna zrobiła postęp, żyje się dłużej i nadal w zadufaniu nie chcemy zejść ze sceny, a młodzi się budzą bardzo powoli.
■ Jarosław Obremski – autorski skrót wykładu wygłoszonego 15 maja 2025 r. w Duszpasterstwie Ludzi Pracy ’90 w Legnicy