O obrazach brzydkich i obrazach "cacanych"

Nie maluję ładnych obrazów, staram się malować obrazy święte i tu jest sprzeczność: nie zawsze to co ładne jest święte… Mamy obrazki ładne, cacane, które nic nie mówią, do niczego człowieka nie zapraszają.

[image]
Andrzej Boj Wojtowicz w Muzeum Miedzi          © Joanna Kielar

   Refleksje Andrzeja Boj Wojtowicza odnoszące się do tendencji „ładności” w malarstwie oraz praxis wiary, którą przekłada na autorskie realizacje malarskie (pictura fidelis), były osią wykładu przygotowanego dla Duszpasterstwa Ludzi Pracy ‘90. Tym razem miejsce spotkania wyznaczył obraz artysty pt. "Henryk Pobożny", znajdujący się obecnie w legnickim Muzeum Miedzi.

   Od lat firmuję tym tytułem (pictura fidelis) moje wystawy, on jest czasem rozbudowywany o jakieś podtytuły, ale zawsze ten główny zrąb pictura fidelis temu towarzyszy; w tym tytule zawarte jest wszystko co robię czyli usiłuję praxis wiary wprowadzać w życie. W związku z tym, że jestem malarzem, to maluję obrazy...

   Artysta uważa, że sztuka i wiara u osoby wierzącej, powinny w sposób jednoznaczny łączyć się ze sobą, ponieważ sztuka mając wymiar teologalny posiada zdolność odsyłania ku temu co Transcendentne, dalej niż sam materialny i estetyczny obraz in situ. Wielu współczesnych artystów, jak mówił zebranym Andrzej Boj Wojtowicz: "maluje głupoty", tworząc sztukę „bezsilną, udającą, naśladującą”. Uposażanie i dekorowanie kościołów w wytwory artystyczne jałowe duchowo, powoduje raczej zeświecczenie przestrzeni świętej i obojętność wierzących odbiorców na „cacane” wytwory artystyczne. Zwrócił także uwagę na systemową ideologizację miejsc wyznaczonych dla sztuki, nie sprzyjającą powstawaniu dzieł głęboko duchowych i religijnych.
   Przez ponad dwie godziny słuchacze prowadzeni przez artystę – demiurga, peregrynowali po zakamarkach niedostępnych klasztorów klauzurowych, przebijali warstwy pigmentów, spoiw i powłok oddanych „ na wieczność”, mrużyli oczy na widok wielkości świętych i mocarnych postaci, wyrastających z płócien Boja Wojtowicza, a wszystko po to, by w nadanym kształcie i tworzonym z namysłem tworzywie malarskim, złapać okruchy piękna, skarb prawdy, a może nawet rąbek wieczności.
   Obrazy, takie jak "Narodzenie Najświętszej Marii Panny" z klasztoru oo. Kamedułów w Bieniszewie, portret św. Józefa Kalasancjusza, Jana Pawła II, "Maryja Ubogich z Dzieciątkiem" z Domu Zakonnego oo. Pijarów w Cieplicach, "Henryk Pobożny", "Wołyń" to opowieści z duktów nadawania materii malarskiej form i symboli - jakby nie z tej ziemi. Zakorzenione w tradycji palet malarskich Jana Matejki, Jacka Malczewskiego i Stanisława Wyspiańskiego, wschodniej tradycji „pisania” obrazów i wierze katolickiej, artysta tworzy działa kontemplacyjne lub przeznaczone do refleksji:
Najpiękniejszą rzeczywistością, jaką próbuję namalować jest to, że jeśli jeden człowiek stanie przed moim obrazem, i w jego życiu wydarzy się jakaś rzecz niesamowita, i jeśli tego człowieka uda mi się sprowokować do głębokiej refleksji, to to jest to...

■ Joanna Kielar – tekst artykułu, który (z galerią zdjęć) został opublikowany na portalu legnica24h.pl:
https://legnica24h.pl/o-obrazach-brzydkich-i-obrazach-cacanych,4930,a.html

(c) 2006-2024 https://www.dlp90.pl