Henryk Pobożny – najbardziej chrześcijański władca Polski

Takimi słowami określił księcia Henryka II Pobożnego legat papieski Albert Beheim w roku 1241. W tym samym roku, 9 kwietnia na Dobrym Polu pod Legnicą, książę zginął śmiercią męczeńską, broniąc pod Legnicą nie tylko swego władztwa, lecz także stając w obronie całego Universum chrześcijańskiego przed najazdem wschodniej, barbarzyńskiej dziczy. W dobie wojny na Ukrainie obrazy tamtych dni, pomimo upływu prawie ośmiu wieków, wydają się być znów aktualne. Znowu dochodzi w Europie do starcia cywilizacyjnego.

24 sierpnia 410 roku do Rzymu wtargnęli Wizygoci pod wodzą Alaryka. Rzymianie wpadli w panikę. Barbarzyńcy niszczyli miasto, rabowali, podpalali budynki. Płonęło Forum Romanum. W Basilica Aemilia na ziemię runęły drewniane stoły kupców i leżące na nich monety. W płomieniach część z nich się stopiła, inne zaś wypaliły okrągłe ślady na kamiennej podłodze. Dzisiaj, gdy się spojrzy na kamienie przed Kurią, można dostrzec jedynie widma owych monet. Widma, pozostałość dawnego czasu to materia, z jaką zmagają się historycy: ze skrawków źródeł, ich fragmentów czy z zapisanych wiele wieków temu przez kogoś zdań – usiłują dociec całości, stworzyć obraz jak najbliższy prawdzie. Czasem jednak to poszukiwanie wymaga patrzenia szerzej i dalej, poszukiwania korzeni, procesów, kontekstów. Tak jest również w przypadku Henryka Pobożnego, którego proces beatyfikacyjny rozpoczął się kilka lat temu w diecezji legnickiej. Być może jednym z kluczy, które warto przyłożyć do postaci znamienitego księcia, jest właśnie spojrzenie głębsze. Może należy sięgnąć i do korzeni rzymskich.

Pomazaniec boży
Gdy w roku 312 przy moście Mulwijskim w Rzymie starły się armie Maksencjusza i Konstantyna, rozegrała się jedna z najważniejszych bitew świata. To wówczas bowiem nastąpił punkt zwrotny – cesarz rzymski Konstantyn, po tym, jak we śnie zobaczył wizję krzyża i usłyszał słowa: „In hoc signo vinces” („Pod tym znakiem zwyciężysz”), rozkazał umieścić na labarum tarcz swoich legionistów znak Chrystusa. Bitwę wygrał i stał się pierwszym imperatorem rzymskim, który przeszedł na prześladowaną dotąd w cesarstwie (i to przecież z jego perspektywy całkiem niedawno) wiarę. Wydal edykt zwany mediolańskim, potem zwołano sobór nicejski, a sam Konstantyn nawrócił się i przyjął chrzest tuż przed śmiercią. To przecież jego matka, św. Helena, odnalazła relikwie Krzyża, a z jednego z gwoździ kazała uczynić wędzidło do uzdy Konstantyna – władca według jej myśli miał od tej pory rządzić w imieniu Boga, podporządkować się mu, dać się prowadzić niczym koń, który musi przyjąć wędzidło między zęby, aby jeździec mógł nim kierować. Tak powstał ideał władcy chrześcijańskiego w średniowieczu – był on pomazańcem bożym. sprawował władzę nad ludem i dla ludu, ale w imieniu Najwyższego. Stąd Rzym, siedziba papieży, stał się „dawcą władzy”. To Rzym koronował, a koronacja Karola Wielkiego w roku 800 była tego nie tylko potwierdzeniem, lecz także wzorem. Każdy król cesarz, książę – widział w sobie ucieleśnienie podobnej idei.

Dziedzictwo Piastów
Jak ją widział i rozumiał „najbardziej chrześcijański” książę Polski, który poległ śmiercią męczeńską pod Legnicą? Po pierwsze, wiedział i pamiętał, skąd jest – był potomkiem Piastów. Jego dynastia miała swoją historię, której jasny i czytelny wykład został spisany przez kronikarza anonimowego zwanego Gallem. W kronice Anonima znalazł się opis „punktu zwrotnego” w dziejach Polski – zjazdu gnieźnieńskiego w roku 1000, w trakcie którego Otton III, młodziutki cesarz niemiecki (a zatem dziedzic Imperium Rzymskiego), nie tylko modlił się u relikwii św. Wojciecha, lecz także w sposób szczególny uhonorował i wyróżnił Bolesława Chrobrego – wręczając mu włócznię św. Maurycego. Włócznia ta, będąca swego rodzaju chorągwią bitewną, miała przynosić idącym do boju wojskom opiekę i wstawiennictwo u Najwyższego dzięki mocy relikwii – znajdował się w niej kawałek drzewa z Krzyża Świętego. Święta Helena wręczając synowi uzdę ze Świętego Gwoździa, mówiła niejako „in hoc Signo vinces”. Otton dając włócznię Bolesławowi w Gnieźnie, powtarzał ten sens. Nasz Henryk Śląski był tego niewątpliwie świadom. Bo był Piastem. Bo dostał dobre, gruntowne wychowanie na dworze książęcym. I to jakie wychowanie! Jego ojciec, Henryk Brodaty, wyrastał ponad innych władców dzielnicowych umiejętnościami i wizją nowego państwa – silnego gospodarczo i zjednoczonego.

[image]


Rodzina jako spoiwo
To za czasów Henryka Brodatego ziemie śląskie zrobiły olbrzymi skok cywilizacyjno-gospodarczy. To wtedy lokowano miasta i wsie, sprowadzano osadników, uruchamiano kopalnie. A jednocześnie Brodaty realizował znakomity plan polityczny – pragnął zjednoczyć ziemie piastowskie i uzyskać koronę. Co znamienne – nie dla siebie. Dla syna. Plan był znakomity i co więcej – pomimo wielu przeszkód (Henryk ledwie uszedł z życiem w trakcie jatki, jaką urządzono w Gąsawie w roku 1227, a potem był uwięziony przez Konrada Mazowieckiego) – szedł w dobrą stronę. W dodatku Henryk dopuścił do rządów swego syna, Henryka II zwanego przez lud Pobożnym. Na dokumencie z roku 1228 dotyczącym Lubiąża widnieją pieczęcie całej rodziny – jest tam pieczęć ojca (Henryka Brodatego), matki (Jadwigi – późniejszej świętej), syna (Henryka Pobożnego) oraz jego żony, Anny Czeskiej (Śląskiej). Rodzina stała się spoiwem, była źródłem. Na ducha, na stan wiary młodszego księcia miała wpływ jego matka – Jadwiga, niezwykła osobowość, której silna wiara odcisnęła mocne piętno na całym Śląsku. Książę Henryk wyrastał na „najbardziej chrześcijańskiego”. Mając wokół siebie najlepsze wzorce. Wyrastał. ucząc się tego, co oznacza być Piastem, jakie dziedzictwo władca piastowski ze sobą niesie. I że nie tylko dba o swój lud tu na ziemi, lecz także prowadzi go do zbawienia...

Nowoczesna machina wojenna
Najazd tatarski, który spadł na ziemie polskie w roku 1241, był kataklizmem, z którym trudno było cokolwiek sobie zestawić, porównać. To nie była zwykła wojna. W stronę Europy ruszyły trzy potężne uderzenia armii mongolskiej, z których jedna, główna, parła na Węgry, druga poszła południowym szlakiem w stronę Bałkanów, Serbii, Bułgarii, a trzecia zaatakowała na „północnym skrzydle” – runęła na dawne ziemie polskie. Tatarzy byli okrutni i traktowali okrucieństwo jako część wojennego rzemiosła – pilnowali bardzo, by ich wojsko wyprzedzały opowieści o potwornościach, jakich się dopuścili. Nierzadko puszczali przed siebie kilku ludzi ocalonych z rzezi, by opowiadali wszystkim napotkanym, co się stanie, jeśli stawi się opór Tatarom.
   Na Dobrym Polu pod Legnicą Henryk stawił opór nie tylko dzikim barbarzyńcom, lecz także znakomicie zorganizowanej machinie wojennej. Miał pod swoim dowództwem rycerzy śląskich, małopolskich, wielkopolskich, opolskich. ale stawiły się też na jego wezwanie hufce złożone z ludu – to górnicy ze Złotoryi porzucili kilofy i chwycili za włócznie. A wreszcie dowodził także oddziałami krzyżowców przybyłych z Europy oraz Krzyżaków.
   Jednak był w tej walce politycznie i militarnie osamotniony. Wsparcie europejskie, które otrzymał, było w przeważającej mierze ochotnicze, a nie „systemowo” wysłane przez największych władców Europy.

Osamotniony
Czy gdyby Henryk dysponował większymi siłami – mógłby zwyciężyć? Prawdopodobnie tak. Relacja Tatarów, jaką kilka lat po bitwie przedstawił papieżowi po podróży do Karakorum polski franciszkanin Benedykt Polak (w odnalezionym, w latach 60. XX wieku, manuskrypcie podpisanym przez kopistę, mnicha C. De Bridia), wygląda następująco: „Tatarzy zaś podążając dalej na Śląsk wszczęli bitwę z księciem Henrykiem, najbardziej chrześcijańskim władcą tej ziemi, i kiedy już, jak opowiadali temuż bratu, chcieli uchodzić z pola walki, szyki bojowe chrześcijan rzuciły się niespodziewanie do ucieczki. Wtedy księcia Henryka wzięli Tatarzy do niewoli i całkowicie obrabowali, a kazali mu klękać przed martwym wodzem, który poległ w Sandomierzu. Głowę jego, jakby głowę barana zawieźli przez Morawy na Węgry do Batu i wkrótce potem rzucili ją między głowy innych poległych”.
   Dwie stąd płyną niezmiernie ciekawe informacje. Pierwsza jest taka, że książę nie zginął na polu bitwy, lecz został z niej wyniesiony – i dopiero w obozie wroga, po odarciu z odzienia oraz przymuszaniu do klęknięcia, zabity. Poniósł śmierć męczeńską. A druga – że w kluczowym momencie bitwy Mongołowie mieli już zamiar odstąpić, czuli swoją przegraną. Niewiele zatem brakowało. Czegóż zabrakło? Wsparcia! Wsparcia z Zachodu.
   Brzmi to tak niebywale aktualnie – w kontekście wojny na Ukrainie – że nie sposób o takim współczesnym kontekście tych rozważań nie napisać.
   Kto mógł Henrykowi udzielić tego wsparcia? Król węgierski Bela IV w tym samym czasie bil się z Mongołami u siebie (bitwa pod Mohi rozegrała się 11 kwietnia 1241 roku, dwa dni po starciu legnickim). Czesi – Wacław, choć ruszył w stronę Legnicy, to zatrzymał się ze swym wojskiem i czekał... Na co? Pozostał cesarz niemiecki Fryderyk II. Jednak on był głuchy na prośby o pomoc. Siedząc w bezpiecznym niemieckim leżu, rozpisywał się w listach kierowanych do najważniejszych postaci ówczesnego świata, jak to Europa jest zagrożona wschodnim najazdem. W piśmie do króla angielskiego Henryka III Plantageneta opisał najazd tatarski, a także śmierć Henryka Pobożnego: „Ponieważ jedna [z trzech mongolskich armii – przyp. Tł.] została wysłana w stronę Prusów i tam przybyła, władca i książę tej ziemi, zaraz po ich zgładzie [tych ziem – przyp. TŁ.] zginął (został zabity), a potem całe to władztwo przez nich zostało zniszczone”.
   Henryk II Pobożny, władca i książę (princeps et dux), podjął wyzwanie. Był „tam, gdzie trzeba” i „zachował się, jak trzeba”. Zginął za swój lud, za wiarę. Zginął za Polskę – czyli wspólnotę ludzi zjednoczonych przez tożsamość, pamięć przeszłości i przez głęboką wiarę. Wreszcie – zginął osamotniony. Zginął za chrześcijańską Europę. Pozbawiony wsparcia i odpowiedniej pomocy. Dobrze, że – na co się zanosi – będzie wyniesiony na ołtarze. Potrzebujemy takich Polaków na ołtarzach. Bardzo.

■ Tomasz Łysiak – skrót wykładu wygłoszonego 21 stycznia 2023 r. w Legnicy podczas konferencji naukowej „Henryk Pobożny”, zorganizowanej przez Duszpasterstwo Ludzi Pracy ’90, przy współpracy Bractwa Henryka Pobożnego i Wyższego Seminarium Duchownego w Legnicy.
Powyższy tekst został opublikowany w miesięczniku „Nowe Państwo” nr 2/2023 i na portalu tego pisma:
https://www.panstwo.net/6066-henryk-pobozny-najbardziej-chrzescijanski-wladca-polski

(c) 2006-2024 https://www.dlp90.pl